Zabezpieczenie medyczne lotniska w Smoleńsku nie gwarantowało udzielenia pomocy 96 osobom na pokładzie samolotu; sposób działania straży pożarnej nie zapewnił sprawnego prowadzenia akcji ratowniczo-gaśniczej na lotnisku - wynika z protokołu z prac komisji Millera.
W poniedziałek opublikowano formalny protokół, który posłużył do opracowania raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jak wynika z załącznika nr 5 do protokołu, poświęconego zabezpieczeniu wysokościowo-ratowniczemu i ratownictwu, pierwszy zespół strażacki przybył na miejsce katastrofy dopiero 14 minut po zdarzeniu.
Podmokły i wilgotny teren, na którym rozbił się Tu-154M, uchronił przed rozprzestrzenianiem się pożaru. Na pokładzie samolotu - w wyniku urwania się fragmentu skrzydła i rozszczelnienia się zbiorników paliwowych - była niewielka ilość paliwa. Te dwa czynniki ograniczyły zasięg pożaru.
W informacji na temat grupy zabezpieczającej lądowania i starty samolotów z delegacją RP nie ma danych o zespole ratownictwa medycznego lotniska w Smoleńsku, jest tylko mowa o lekarzu dyżurnym (felczerze). Stwierdzono, że pierwsze zespoły pogotowia ratunkowego przybyły na miejsce wypadku 29 minut po zderzeniu samolotu z ziemią. Zdaniem ekspertów to zbyt długo, biorąc pod uwagę, że lotnisko położone jest w dużym mieście. Zwracają uwagę, że gdyby ktoś z pasażerów przeżył z bardzo ciężkimi obrażeniami, miałaby niewielką szansę na otrzymanie pomocy medycznej w odpowiednio krótkim czasie.
"W żadnym razie nie można mówić o dobrze przeprowadzonej akcji ratowniczej" - czytamy w załączniku do protokołu.
Komisja nie stwierdziła związku przyczynowego pomiędzy wypadkiem, a zabezpieczeniem i wykorzystaniem wyposażenia ratowniczego załogi oraz urządzeń ratowniczych samolotu.
Dowódca samolotu, drugi pilot i nawigator - jak podkreślono - odbyli wymagane szkolenia i byli właściwie przygotowani do wykorzystania sprzętu wysokościowo-ratowniczego w sytuacji awaryjnej. Jednak technik pokładowy, który był przeszkolony i przygotowany do korzystania ze sprzętu ratowniczego, nie wykonał żadnego skoku spadochronowego, choć personel latający zobowiązany jest do wykonywania skoków w ramach szkolenia.
W protokole stwierdzono, że w 36 splt nie realizuje się wymaganego szkolenia w zakresie skoków spadochronowych przez techników pokładowych, zwracając uwagę, że technicy z Mi-8 i M-28, którzy mają wykonane skoki spadochronowe, zrealizowali je w jednostkach, w których służyli przed przejściem do 36 splt.
Stwierdzono, że służba wysokościowo-ratownicza 36 splt działała prawidłowo, załoga była właściwie wyposażona do lotu i w pełni przygotowana do wykorzystania otrzymanych środków oraz racjonalnego działania w sytuacji awaryjnej. Jednak nie było realizowane szkolenie wysokościowo-ratownicze w zakresie wykonywania skoków spadochronowych. Dlatego komisja zaleca Dowódcy Sił Powietrznych przeprowadzenie analizy realizacji tego rodzaju szkolenia przez techniczny personel latający.
"Czuję się prawdopodobnie tak, jak Polacy, gdy wybrano św. Jana Pawła II."
Ustalenia, które pozwalają na wwóz większości ukraińskich towarów do UE bez cła tracą moc 6 czerwca.
Mieszkańcy regionów terroryzowanych przez zbrojne bandy założyli w stolicy "obóz protestacyjny".
Malijskie Siły Zbrojne (FAMA) wraz z rosyjskimi najemnikami aresztowały ok 100 mężczyzn.
Turecka policja zatrzymała 97 studentów Uniwersytetu Bosforskiego w Stambule .
Specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy gen. Keith Kellogg mógł dokonać nadinterpretacji.