Przekonanie, że Ameryka jest powołana do rządzenia światem, kult broni palnej, przejęcie przez miejscowe Kościoły wzorców wielkich korporacji - to niektóre rzeczy odróżniające Amerykanów od reszty świata - pisze Tomasz Zalewski w niedawno wydanej książce "Inne Stany".
Tomasz Zalewski, korespondent polskich mediów w USA, pisze o inności Ameryki skupiając się na najciekawszych, jego zdaniem, przejawach amerykańskiej wyjątkowości, zwłaszcza na specyficznie amerykańskich zjawiskach społeczno-kulturowych jak sentyment do samochodów, kult broni palnej, oraz te sfery życia - na przykład praktykowanie i przeżywanie religii, sport, seks - w których odrębność "homo americanus" zaznacza się najwyraźniej.
"Amerykanie wierzą, że są narodem +wyjątkowym+. Jedynym w historii świata, wybranym przez Boga. Nie wszyscy podzielają to przekonanie, ale jest ono fundamentem ich zbiorowej tożsamości i patriotyzmu. (...) Amerykanie lubią powtarzać: +We are the greatest+. Z ust amerykańskich polityków słyszymy to coraz częściej" - zauważa Zalewski.
Z amerykańskiej megalomanii wynika swego rodzaju obojętność wobec reszty świata. Autor "Innych Stanów", który spędził w Ameryce ćwierć wieku, nadal bywa zaskoczony rozmiarami ignorancji Amerykanów. Politycy notorycznie mylący Słowację ze Słowenią i mówiący o Czechosłowacji jako o kraju wciąż istniejącym to normalność. Osławione "polskie obozy śmierci" w amerykańskich mediach to, zdaniem Zalewskiego, nie tyle przejaw antypolskiej złośliwości, co nieznajomości najnowszej historii. "Nie wiemy, bo nie musimy" - tak Zalewski streszcza nastawienie większości Amerykanów do zgłębiania wiedzy o świecie pozaamerykańskim.
Mieszkańcy USA uważają, że ich kraj jest pępkiem świata i tak dominuje nad innymi nacjami, że nie musi się nimi przejmować. Powszechna w USA jest też opinia, że Ameryka powołana jest do rządzenia światem, bo zawsze broni dobrej sprawy, nikogo nie podbija, tylko wyzwala. Powszechność tego przekonania znalazła wyraz m.in. w fakcie, że inwazję na Irak poparło ponad 70 proc. Amerykanów.
Większość Amerykanów uprawia kult amerykańskiej konstytucji i głęboko wierzy w "amerykańskie credo" głoszące, jak to ujmuje Zalewski, że na fundamencie zasad sformułowanych przez ojców założycieli budują w ziemi obiecanej nowy świat, wolny od tyranii, niesprawiedliwości przywilejów i przesądów starego świata.
To przekonanie nie przekłada się jednak na zaufanie do państwa. Większość mieszkańców USA uważa, że nie powinno się zwiększać roli państwa w życiu obywateli, a zwłaszcza w gospodarce. Paradoksalnie wielu amerykańskich patriotów postrzega działania amerykańskiego rządu jako zagrażające podstawowej amerykańskiej wartości: wolności jednostki.
Szczególny jest stosunek Amerykanów do religii. W badaniach opinii publicznej wiarę w Boga deklaruje od 90 do 95 proc. 63 proc. Amerykanów opowiada się za nauczaniem kreacjonizmu w szkołach jako alternatywy dla teorii ewolucji. Amerykańska religijność wytworzyła cechy rzadko spotykane w innych częściach świata. Zalewski przywołuje przykład Lakewood Church - jednego z wielkich ponadwyznaniowych Kościołów, które w latach 80. zdominowały życie religijne w USA. Hala sportowa przerobiona na siedzibę tego Kościoła mieści 20 tys. osób, którzy w wygodnych fotelach śledzą kazanie na wielkich ekranach, przy dźwiękach bandu grającego ewangelicznego rocka. Na miejscu krzyża - wielki metalowy globus. Pastor nie stresuje wiernych mówieniem o grzechu, nie potępia, nie straszy, nie zajmuje też stanowiska w moralno-kulturowych sporach dzielących Amerykę. Mówi tylko, jak z pomocą wiary przezwyciężyć przeciwności losu, jak nie tracić optymizmu i pracować nad sobą, aby odnieść sukces. "Christianity Light - chrześcijaństwo w wersji lekkiej" - tak nazywają tego typu zjawiska ich krytycy.
Zalewski przypomina, że w latach 70. Kościoły amerykańskie zaczęły ze sobą konkurować na zasadach wolnorynkowych, powoli kształtując się na wzór wielkich korporacji, stosując zasady marketingu i jaskrawe reklamy w mediach. Religia to w Ameryce świetny interes, bo Kościoły są zwolnione z podatków. "Amerykański rynek megakościołów rządzi się, podobnie jak rynek wielkich korporacji, prawem wielkich liczb. Trzeba dotrzeć z towarem do kogo się da, więc nie może on być zbyt wyrafinowany" - zauważa Zalewski.
Mimo rewolucji obyczajowej lat 60. w sferze seksu Ameryka pozostaje krajem purytańskim. Na plażach dwuletnim dziewczynkom zakłada się biustonosze, policja ściga matki próbujące karmić dzieci piersią w miejscach publicznych. Jednocześnie trudno byłoby znaleźć inny kraj, w którym o seksie tyle się mówi i pisze, choć w charakterystyczny dla USA sposób - seks ma być bezpieczny, odpowiedzialny i zdrowy. "Amerykańskie elity udomowiły Erosa, przerabiając go na element higieny życia zapewniającej dobre samopoczucie, mocny sen, maksymalną wydajność pracy" - pisze Zalewski.
Autor "Innych Stanów" opowiada też o innych wyjątkowych cechach amerykańskiego społeczeństwa, jak otwartość na emigrantów, którzy ciągle odmładzają i napędzają Amerykę, kult broni palnej i bejsbolu. Zalewski dostrzega, że dominacja USA na świecie zaczyna się w ostatnich latach chwiać, jego zdaniem jednak do upadku USA jest jeszcze bardzo daleko.
Autor "Innych Stanów" Tomasz Zalewski, wieloletni korespondent PAP w Waszyngtonie, od 1997 r. pisze dla "Polityki", która książkę opublikowała.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.