Ekonomia, ekonomią, ale czy przy zakładaniu rodziny kierujemy się tylko chłodną kalkulacją?
„Polska dla rodziny” to temat trwającej w Warszawie konferencji zorganizowanej przez Związek Dużych Rodzin „Trzy Plus” i Gminę Grodzisk Mazowiecki. Uczestnicy konferencji będą starali się znaleźć odpowiedź na pytanie, jak należy pokierować polityką prorodzinną w Polsce, by rozwiązać problem wiszącego nad nami kryzysu demograficznego.
Ten kryzys nie jest tylko czczą gadaniną. Nasz system emerytalny jest tak zorganizowany, że na nasze emerytury będą musiały zarobić przyszłe pokolenia. Obecnie, na co nie tak dawno zwrócił uwagę „Dziennik Gazeta Prawna”, na naszych kontach w ZUS nie odkładają się żadne środki. Każdy z nas dysponuje jedynie zapisem, jakie zobowiązanie zaciąga względem nas państwo. Kto nam da gwarancję, że kolejne rządy będą w stanie się z tego zobowiązania wywiązać?
Takiej gwarancji nie mamy. Prawdopodobieństwo w dodatku maleje wraz z malejącym przyrostem naturalnym. Tymczasem ten w pierwszym półroczu 2011 roku – ku przerażeniu demografów – wykazał wartość ujemną. Od 6 lat nie było takiej sytuacji.
Jeśli trend będzie się utrzymywał, może się okazać, że nie będzie komu wypracować funduszy, z których państwo nam będzie wypłacało świadczenia emerytalne. Czy taki układ jest uczciwy? Wiele osób wolałoby inny system emerytalny, w którym sami odkładaliby środki na własną przyszłość. Problem w tym, że nie mamy wielkiego wyboru. Możemy co najwyżej próbować odkładać coś na własną rękę. Tylko komu wystarczy na to pieniędzy? Największy kłopot mogą mieć ci, którzy mają liczne rodziny. Jak tłumaczyła w przemówieniu otwierającym konferencję Joanna Krupska, prezes Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus” w tych rodzinach najczęściej liczy się każda złotówka i nie ma nadwyżek, które można by odkładać, by zapewnić sobie jako taką przyszłość.
Związek Dużych Rodzin „Trzy Plus” od dawna działa aktywnie, by wprowadzić w jak największej liczbie miast i gmin tzw. Karty Dużych Rodzin. Karta jest konkretną pomocą. Dzięki niej rodziny z trójką lub większą liczbą dzieci mogą liczyć na zniżki w różnych instytucjach czy w komunikacji miejskiej.
To jedna strona medalu. Rzecz w tym, że nie jest to działanie wystarczające. Zniżki do kina czy na basen albo tańsze przejazdy autobusowe nie są zachętą do posiadania większej liczby potomstwa. Taka gałąź pomocy jest oczywiście ważna, ale jest jednak tylko „leczeniem objawowym”.
Racjonalizacja opodatkowania dużych rodzin, zrekompensowanie im ponadprzeciętnych obciążeń podatkami pośrednimi takimi jak chociażby VAT, akcyzy, cła czy wydłużanie urlopów macierzyńskich to wszystko ważne postulaty. Bardzo dobrze, że ktoś o tym myśli. Bardzo dobrze, że Związek zabiega o tańsze kredyty dla młodych rodzin. Bez tego wszystkiego nie da się, niestety, założyć i utrzymać szczęśliwej rodziny. Nie tylko wielodzietnej, ale jakiejkolwiek.
Ekonomia, ekonomią, ale czy przy zakładaniu rodziny kierujemy się tylko chłodną kalkulacją? Czy ktoś naprawdę decyduje się na dziecko – pierwsze lub kolejne – by płacić niższe podatki albo taniej jeździć tramwajem?
Uczciwie mówiąc, coś mi tu zgrzyta. Proszę nie zrozumieć mnie źle. To nie jest przytyk dla inicjatyw Związku Dużych Rodzin czy innych działaczy na rzecz poprawy jakości polityki prorodzinnej w Polsce.
Jeśli już komuś miałbym wbijać tutaj jakąkolwiek „szpilę” to tylko tym, którzy co rusz wmawiają nam, że przyrost naturalny można zwiększyć poprzez promowanie „świadomości seksualnej” i antykoncepcji. To „uświadamianie” skutkuje dzisiaj tym, że poczęcie dziecka traktuje się często jako nieszczęście, tragedię, koniec wolności itd. Poczęciu trzeba zapobiegać jak chorobie. Jeśli to myślenie się nie zmieni, nie pomogą nawet najbardziej kuszące zachęty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.