Wartości trzeba bronić. Także przed takimi ich interpretacjami, które zupełne wypaczają ich sens.
Podobno podróże kształcą. Wędrówki na pewno. Historia znana ogólnie z podręczników staje się konkretem często drobnych, a jednak namacalnych śladów. Korzystając z dobrej tej jesieni pogody postanowiłem powłóczyć się po dawno albo i nigdy nieodwiedzanych zakątkach Bieszczadów. Ziemi naznaczonej w ostatnim stuleciu niezwykle bolesnymi doświadczeniami.
Hyrcza. To przez nią wędrowali niegdyś pielgrzymi do pobliskiej Łopienki, by prosić Dobrą Matkę o potrzebne łaski. Na przełęczy stoi jeszcze kapliczka, przy której się zatrzymywali. Odezwał się we mnie zew pielgrzyma. Ruszyłem śladem tych, co odeszli w przeszłość.
W Łopience jest cerkiew. Dla idei odbudowali ją jacyś zapaleńcy. Ale nie ma pielgrzymów. We wsi nie ma już ani jednego domu. Tylko biel cerkwi, z kopią cudownego i niezwykle tkliwego obrazu Matki Bożej, przypomina, że kiedyś tętniło tu życie.
Takich śladów przeszłości jest w Bieszczadach więcej. Baniastych cerkwi grekokatolików używają dziś katolicy rzymscy. Tam, gdzie w ogóle ktoś mieszka. Bo pełno tu zarośniętych miejsc po dawnych wsiach. A dawne miejsca pielgrzymek – jak choćby stojąca w Rabem kapliczka z cudownym źródełkiem, do której pielgrzymowali nawet z Węgier proszący o zdrowie dla swoich oczu – odeszły w zapomnienie. Kilkadziesiąt lat temu to był inny świat. Rzut oka do przewodnika wystarczy, by zorientować się w przedwojennych realiach narodowo-religijnych tej ziemi. Przy każdej nazwie miejscowości notka ilu tu mieszkało grekokatolików, ilu rzymskich katolików, ilu Żydów…
Dziś tamtego świata już nie ma. Przypominają o nim zarośnięte trawą cmentarze –grekokatolików i Żydów oraz tablice upamiętniające ofiary walk. Różnych narodowości. Kogoś może razić napis na pamiątkowej tablicy: „zamordowanych przez ukraińskie bandy”, kogoś innego porządne groby czerwonoarmistów, a jeszcze innych upamiętnienie obok żołnierzy LWP (Ludowego Wojska Polskiego) i WOP (Wojsk Ochrony Pogranicza) także członków źle dziś się kojarzącego KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Ale tak jak dla mordowanych nie ma większego znaczenia, w imię jakiej idei są zabijani, nie ma też większego znaczenia jaka ideologia stoi za tymi, którzy ich ratują.
Tego kolorowego świata nie zniszczyły walki z czasów pierwszej wojny światowej. Ten świat został zniszczony przez ideologów opętanych ideą narodową. Ludzi, którzy nie tylko nie potrafili cieszyć się różnorodnością i odmiennością, ale dla których bycie „obcym” było wystarczającym powodem do wydania wyroku śmierci.
Biegu dziejów nie da się cofnąć. Ale można się z nich wiele nauczyć. Dziś, gdy narodowy egoizm państw członkowskich Unii Europejskiej zdaje się mieć coraz lepiej, a tu i ówdzie kwestia tożsamości etnicznej czy narodowej staje się zarzewiem nowych, czasem krwawych sporów, warto zrobić wiele, by uczyć patriotyzmu wolnego od niechęci do innych narodów. Bo demon nacjonalizmu wcale nie zginął. Drzemie po szaleństwach ostatniej wojny. Warto zrobić wszystko, żeby go nie zbudzić. Warto wspierać każdy projekt, mający służyć przyjaźni między narodami. Uczniom Chrystusa powinno przychodzić to o tyle łatwiej, że dla ich Mistrza nie ma Żyda, Greka ani Rzymianina. Nie ma Żyda, Polaka, Ukraińca czy Niemca…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.