Pięknie to ksiądz ujął,
- "Patriotyzm zaczyna się od swojego podwórka"
Mój ojciec urodził się w Zabrzu. Także już jako młody chłopak musiał zdawać egzamin ze swojego patriotyzmu. Cała jego rodzina uczestniczyła w Powstaniach Śląskich.
Po plebiscycie musieli "wyemigrować" do Katowic, bo Zabrze pozostało niemieckie.
W czasie wojny Wehrmacht, amerykańska niewola, Polskie Wojsko Andersa.
U Andersa namawiano ich aby nie wracali do kraju, bo tam rządzą "Bolszewiki".
- Ojciec wrócił.
Od razu, jako element podejrzany został zatrzymany.
Potem były różnego rodzaju szykany.
- Do dziś nie wiemy dlaczego ni stąd, ni zowąd, robiono nam rewizje w domu i obejściu.
Pamiętam jak w szkole podstawowej, Ślązaków którzy mówili po śląsku szykanowano.
- Nie znali innego języka, bo tylko taki słyszeli dookoła.
Robili to nauczyciele ludzie przyjezdni,którzy wstydzili się swojego pochodzenia, wstydzili się powiedzieć skąd pochodzą.
- Tak, patriotyzm to wielkie słowo, trzeba uczyć się go od swojego podwórka.
Byłam w Bobrujsku przed kilkunastoma laty bo w jego okolicach mieszkała rodzina ze strony Ojca.Stryj służył w carskim wojsku bo w tym zaborze mieszkał i założył rodzinę.Tęsknił za Polska i rodziną, którą oddzieliła granica.
Bobrujsk, to teraz głęboka Białoruś Łukaszenki, kiedyś miejsce chwały Janusza Radziwiłła (tak tego samego) w wojnach kozackich, które spustoszyły ten teren i miasto. W wojnach napoleońskich bezskutecznie wybudowaną dwa lata wcześniej twierdzę, oblegał gen. Dąbrowski, ale i skutecznie ją blokował, jednak bardziej zasłynął działaniami wokół Bobrujska, w czasie o którym Ksiądz pisze, gen. Dowbór Muśnicki - Litwin spod Sandomierza (obaj bracia Muśniccy byli generałami Niepodległej). Wracając do tematu, który Ksiądz delikatnie poruszył - co się dziwić, wszak to spadkobiercy tego samego środowiska, z którego wyszło dwoje późniejszych polskich noblistów, a w którym na 11-go listopada, po zagarnięciu Polski przez sowietów, w tzw. machorce (czyli "Czerwonym Sztandarze" i "Nowych widnokręgach") ukazywały się takie kwiatki:
"PRAWDZIWA OJCZYZNA
Dawno, jeszcze byłam dzieckiem, napisałam w szkolnym zeszycie, na święto niepodległości: "zamieniliśmy zabór niemiecki na polski" - i siniał ze złości, i grzmiał nauczyciel.
A potem, kiedy knebel cenzury dławił gardła kiedy policja w nocy budziła kolbami kiedy Czechosłowacji, Litwie, pańska Polska wygrażała armatami i białowłosy prezydent wyroki śmierci pisał na polskich komunardów, i pod faszyzmu zaborem proletariat uciekał krwią my pełni dumy i wzgardy, my pełni wściekłości i rozpaczy, myśmy myśleli: w naszej prawdziwej ojczyźnie - inaczej w ojczyźnie gdzie sierp i młot kiedy dla nas tamta Polska to Polska burżujów i drani, oficerów, obszarników, policjantów, kiedy dla nas Warszawa to stolica krzywdy, stolica terroru, stolica bezprawia.
My o inną walczyliśmy Polskę, inną w sercach kryli przed szpiclem, dobrą jak matki spojrzenie, wolną jak ptaków lot, ojczyznę sprawiedliwą, ojczyznę, w której - czerwień i sierp i młot."
Przecież historia tej czerwonej machorki ma ciąg dalszy - syn jednego z ówczesnych redaktorów, jest dzisiaj naczelnym największej polskiej gazety i ma wiadomy stosunek do Polski i polskości: ""należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska to moja Polska. Środowiskiem, z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna. Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności". / "Powściągliwość i Praca" nr 6 1986 r. /." W polskim panteonie narodowym, w jednym z najważniejszych polskich Kościołów, na honorowym miejscu, spoczywa jeden z twórców współczesnej polskiej kultury, redaktor dwóch wyżej wymienionych gadzinówek, który dużo później tak o sobie pisał: ""Nie urodziłem się w Polsce, nie wychowałem się w Polsce nie mieszkam w Polsce, ale piszę po polsku, przyznaję, na polskość jestem alergiczny." A o Matce Bożej pisał, że to pogańska bogini. Prawda, że te współczesne wzorce kulturowe i patriotyczne nieco odstają od podawanego przez Księdza wzorca? Cóż się więc dziwić, że jest jak jest? I nie chodzi, o to by wytykać palcami i by wyciągać trupy z grobowców po to tylko by je osądzić. Nie nasza to rola, nawet, jeśli niektórzy, zachowując podziwu godną konsekwencję, wybrali pogrzeb ateistów. Naszym zadaniem jest pamięć o tym wszystkim - bo inaczej nigdy nie zrozumiemy skąd się to wszystko bierze, co nas obecnie spotyka i dlaczego jakiś szczyt klimatyczny jest ważniejszy od elementarnego patriotyzmu. Wszak "polskość to nienormalność". Tak, ja jestem nienormalny.
Dziękuję za nieodmiennie głębokie myśli i przyznanie się do dumy z bycia Polakiem.Mieszkamy na terenie Opolszczyzny która jest odmienna od innych województw.I tu sa patrioci i ludzie polskiego ducha chociaż mający rodziny w Niemczech.Taki już nasz los- od wieku...rodziny podzielone na dwie nacje ale więzi rodzinne silniejsze są u nas niż granice państw.
Ja pochodzę z kielecczyzny,choć obecnie mieszkam gdzie indziej.Moje dzieci wiedzą o bitwie pod Małogoszczem,nad Wierną Rzeką,o grobach Powstańców na małogowskim cmentarzu,były na Wykusie i na mogile bezimiennego powstańca na polach za Bodzentynem w stronę Tarczka.W naszej rodzinie-dzięki Bogu-przekazuje się wiadomości sprzed lat.Uważam to za swój obowiązek.Tak nauczyli mnie Pradziadkowie, Dziadkowie i Rodzice.I niech tak zostanie. P.S.Jestem dumna iż jestem Polką.
Lubię czytać takie wspomnienia albo słuchać. Z opowiadań Taty wiem, że Pradziadek walczył w Powstaniu Wielkopolskim, Dziadek nad Bzurą i w obronie Warszawy. Tato mówił zawsze o tym wielkimi literami. Dziś z bratem wywiesiliśmy flagę i pójdziemy o godz 17 na mszę za Ojczyznę.
Pięknie to ksiądz ujął,
- "Patriotyzm zaczyna się od swojego podwórka"
Mój ojciec urodził się w Zabrzu. Także już jako młody chłopak musiał zdawać egzamin ze swojego patriotyzmu. Cała jego rodzina uczestniczyła w Powstaniach Śląskich.
Po plebiscycie musieli "wyemigrować" do Katowic, bo Zabrze pozostało niemieckie.
W czasie wojny Wehrmacht, amerykańska niewola, Polskie Wojsko Andersa.
U Andersa namawiano ich aby nie wracali do kraju, bo tam rządzą "Bolszewiki".
- Ojciec wrócił.
Od razu, jako element podejrzany został zatrzymany.
Potem były różnego rodzaju szykany.
- Do dziś nie wiemy dlaczego ni stąd, ni zowąd, robiono nam rewizje w domu i obejściu.
Pamiętam jak w szkole podstawowej, Ślązaków którzy mówili po śląsku szykanowano.
- Nie znali innego języka, bo tylko taki słyszeli dookoła.
Robili to nauczyciele ludzie przyjezdni,którzy wstydzili się swojego pochodzenia, wstydzili się powiedzieć skąd pochodzą.
- Tak, patriotyzm to wielkie słowo, trzeba uczyć się go od swojego podwórka.
Wracając do tematu, który Ksiądz delikatnie poruszył - co się dziwić, wszak to spadkobiercy tego samego środowiska, z którego wyszło dwoje późniejszych polskich noblistów, a w którym na 11-go listopada, po zagarnięciu Polski przez sowietów, w tzw. machorce (czyli "Czerwonym Sztandarze" i "Nowych widnokręgach") ukazywały się takie kwiatki:
"PRAWDZIWA OJCZYZNA
Dawno,
jeszcze byłam dzieckiem,
napisałam w szkolnym zeszycie,
na święto niepodległości:
"zamieniliśmy zabór niemiecki
na polski" - i siniał ze złości,
i grzmiał nauczyciel.
A potem,
kiedy knebel cenzury dławił gardła
kiedy policja w nocy budziła kolbami
kiedy Czechosłowacji,
Litwie,
pańska Polska wygrażała armatami
i białowłosy prezydent
wyroki śmierci pisał
na polskich komunardów,
i pod faszyzmu zaborem
proletariat uciekał krwią
my
pełni dumy i wzgardy,
my pełni wściekłości i rozpaczy,
myśmy myśleli:
w naszej prawdziwej ojczyźnie -
inaczej
w ojczyźnie
gdzie sierp i młot
kiedy dla nas
tamta Polska
to Polska burżujów i drani,
oficerów, obszarników, policjantów,
kiedy dla nas Warszawa
to stolica krzywdy,
stolica terroru,
stolica bezprawia.
My o inną walczyliśmy Polskę,
inną w sercach kryli przed szpiclem,
dobrą jak matki spojrzenie,
wolną jak ptaków lot,
ojczyznę sprawiedliwą,
ojczyznę, w której - czerwień
i sierp
i młot."
Przecież historia tej czerwonej machorki ma ciąg dalszy - syn jednego z ówczesnych redaktorów, jest dzisiaj naczelnym największej polskiej gazety i ma wiadomy stosunek do Polski i polskości: ""należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska to moja Polska. Środowiskiem, z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna. Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności". / "Powściągliwość i Praca" nr 6 1986 r. /."
W polskim panteonie narodowym, w jednym z najważniejszych polskich Kościołów, na honorowym miejscu, spoczywa jeden z twórców współczesnej polskiej kultury, redaktor dwóch wyżej wymienionych gadzinówek, który dużo później tak o sobie pisał: ""Nie urodziłem się w Polsce, nie wychowałem się w Polsce nie mieszkam w Polsce, ale piszę po polsku, przyznaję, na polskość jestem alergiczny." A o Matce Bożej pisał, że to pogańska bogini.
Prawda, że te współczesne wzorce kulturowe i patriotyczne nieco odstają od podawanego przez Księdza wzorca? Cóż się więc dziwić, że jest jak jest? I nie chodzi, o to by wytykać palcami i by wyciągać trupy z grobowców po to tylko by je osądzić. Nie nasza to rola, nawet, jeśli niektórzy, zachowując podziwu godną konsekwencję, wybrali pogrzeb ateistów. Naszym zadaniem jest pamięć o tym wszystkim - bo inaczej nigdy nie zrozumiemy skąd się to wszystko bierze, co nas obecnie spotyka i dlaczego jakiś szczyt klimatyczny jest ważniejszy od elementarnego patriotyzmu. Wszak "polskość to nienormalność". Tak, ja jestem nienormalny.