Komentarze do materiału/ów:
Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
Protestować przeciwko dyskryminowaniu wiernych trzeba - i trzeba było - zdecydowanie i głośno.
Kościół i wierni nie mogą być traktowani tak samo jak pasażerowie autobusów albo klienci sklepów lub salonów kosmetycznych - nie wspominając już o traktowaniu ich gorzej, co ma miejsce w Polsce od 13 marca br.
Domagajmy się - korzystając ze swoich praw obywatelskich - traktowania Kościoła i wiernych w sposób przewidziany przez państwo polskie w prawie ustanowionym przez to państwo - na zasadach poszanowania jego autonomii oraz niezależności w swoim zakresie, jak również współdziałania z państwem dla dobra człowieka i dobra wspólnego (art. 25 ust 3 Konstytucji).
Nie ma potrzeby aby Kościół głaskał władze za to co teraz robią (i co robiły przez minione 2 miesiące) - bo nie mamy żadnej pewności, że zrobiły to co najlepsze a nawet nie mamy pewności, że robiły rzeczy dobre. A jak nie mamy moralnej pewności (dobre czy złe) to mamy obowiązek powstrzymać się od działania.
Powstrzymajmy się więc od chwalenia postępowania władzy świeckiej i skutków tych działań.
Woda sięga okien parterowych. Podpływa łódka, ratownicy chcą zabrać staruszka. Ten odmawia – Pan Bóg mnie ocali.
Woda sięga okien pierwszego piętra. Podpływa łódka. Chcą ratować, staruszek odmawia. Pan Bóg obiecał, że mnie ocali.
Woda zalewa dach. podlatuje śmigłowiec, spuszczają ratownika, żeby zabrał staruszka. Ten odmawia: Pan Bóg wysłuchał moich modlitw i obiecał, że mnie ocali.
Woda podnosi się jeszcze wyżej, staruszek trafia przed drzwi nieba. Widzi Pana Boga i woła „dlaczego mnie Panie nie ocaliłeś?!” Odpowiedź brzmi: Przecież posłałem Ci dwie łodzie i helikopter.
Teraz wiem, że to opowiadanie w stylu Bruno Ferrero. Pan Bóg dał człowiekowi ROZUM. Po to, by się nim posługiwał.
Otóż przed wiekami, gdy zauważono, że nad kielichem z winem mszalnym i następnie Krwią Chrystusa krążą muszki owocówki, wymyślono nakrywanie kielicha palką, a to nakrywanie nawet nabrało takiego sakralnego charakteru.
Teraz co wrażliwsi zauważają, że gdy kapłan/kaplani stoją przy ołtarzu, mówią, modlą sie i działają, wtedy nad postaciami sakramentalnymi krążą nie tylko muszki, ale i tabuny bakterii i wirusów. I co? I nic! Nie ma jakiejś palki, nie ma nakrycia, nie ma maseczki lub przynajmniej przyłbicy przed ustami...
We Włoszech znów rząd jakoś przekonał czynniki kościelne do zgody na nakładanie maseczki i na odkażanie ampułek, kielicha i okładek lekcjonarza/ewangeliarza itd.
A u nas, w Polsce, nie można by tu coś zadecydować bez nakazu władz świeckich?
Być może wystarczyło udzielenie dyspensy od I przykazania kościelnego. Już na przełomie marca i kwietna propaganda zdążyła tak wyprać ludziom mózgi, że ze strachu przed bliźnimi większość wiernych z tej dyspensy skorzystałaby.
Co do zachowywania wzmożonych środków higieny to bardzo wielu biskupów diecezjalnych wprowadziło stosowne zarządzenia lub dekrety. Szeregowi księża - wbrew niektórym insynuacjom - także potrafią używać rozumu i zastosowali inne wzmożone środku higieny nawet bez nakazu biskupa. Pytanie tylko czy oni także ulegli wszechogarniającemu strachowi przed wirusem? Nie można tego wykluczyć - są przecież ludźmi a strach ma wielkie oczy.