Zaniepokojenie z powodu budzących wątpliwości teologiczne i językowe przekładów biblijnych wyrażają eksperci Polskiej Akademii Nauk.
Próby idące w kierunku oddania Pisma Świętego w języku lokalnym lub środowiskowym niosą niebezpieczeństwo swego rodzaju „prywatyzacji” tego, co powszechne i wypracowane w drodze długiej tradycji przekładowej i egzegetycznej. Co więcej, skazują owe inicjatywy na niemal pewną porażkę wszędzie tam, gdzie owe odmiany językowe nie dysponują odpowiednim potencjałem form i gatunków wypowiedzi, jakie niesie tekst biblijny, obfitujący nieprzebranym bogactwem symboli, obrazów i rodzajów literackich właściwych językom biblijnym (hebrajski, aramejski, grecki). Tym trudnym wyzwaniom może sprostać język etniczny o określonym stopniu „wyrobienia” literackiego pod piórem równie sprawnego i wszechstronnie przygotowanego tłumacza (tłumaczy). W tych trudnych decyzjach bibliście winien przyjść z pomocą filolog, aby najważniejsza płaszczyzna i sakralna funkcja słowa nie została zubożona lub zatracona w wyniku błędnych wyborów językowych. Niezależnie od powyższych spostrzeżeń należy zwrócić uwagę na fakt, że istnieją przecież wydania całej Biblii i poszczególnych jej ksiąg z komentarzami przeznaczone dla różnego rodzaju odbiorców: na przykład Biblia Tysiąclecia, Biblia warszawsko-praska, Biblia Towarzystwa Biblijnego (przeznaczone dla ogółu odbiorców), tzw. Biblia poznańska (kilkutomowa, przeznaczona dla odbiorcy poszukującego wyjaśnień bardziej szczegółowych) itd.
4. Pojawiające się obecnie próby trawestacji tekstów biblijnych (już istniejących w języku polskim) na gwary i slang budzą nasze głębokie zaniepokojenie, i to zarówno na płaszczyźnie teologiczno-religijnej, jak i na płaszczyźnie językoznawczo-filologicznej. Poniżej przedstawiamy kilka przykładów, które ilustrują liczne problemy, uchybienia, anachronizmy i błędy znajdujące się w omawianych tekstach. Biblia Ślązoka to raczej „historie biblijne”, „przetłumaczone” (strawestowane) na dialekt śląski, połączone z eksplikacją poglądów autora na historię i współczesność Górnego Śląska. Razi tam zwłaszcza niezgodność z treścią Pisma Świętego, nieuzasadniona poufałość wyrażana zdrabnianiem imion i teologiczna beztroska „tłumacza”. Na przykład: Ponboczek to zarówno Bóg Ojciec, jak i Jezus: „Ponboczek kozoł ci pedzieć, że poczniesz i urodzisz synka [...] o kerym bydom godać, że je Ponboczkowym Synkiym” (zwiastowanie, por. Łk 1,31–32, s. 46); „Ponboczek uros na fajnego karlusa [to tekst niebiblijny]. Ale w jedna noc zaś przyśnioł sie Zefkowi anioł...” (ucieczka do Egiptu, por. Mt 2,13). We wszystkich omawianych tekstach rażą niestosowne i anachroniczne gwarowe ekwiwalenty realiów i wyrażeń biblijnych. Gwarowe i środowiskowe odpowiedniki utrwalonych w pamięci zbiorowej polskich tłumaczeń słów z Biblii nie niosą tych samych skojarzeń. Nieodpowiednie nawet z punktu widzenia „wewnątrzgwarowego” jest góralskie „Kawalerze, godom ci — wstoń!” (Łk 7,14) zamiast chłopce, ponieważ kawaler to ‘zalotnik, narzeczony’, czy śląskie trochę lekceważące frelka ‘dziewczyna’ w odniesieniu do Maryi i nojszykowniyjszo ‘najładniejsza, najzgrabniejsza’ w znaczeniu ‘błogosławiona’ (Łk 1,28). W „góralskim” Nowym Testamencie występują również nieuzasadnione innowacje ortograficzne, np. bes ‘bez’, zmortwykfstanie ‘zmartwychwstanie’, ftos (zamiast ftoz) ‘któż’, niekonsekwencje: ukrzyzowanie obok ukrzizowali; składnia zaś niewolniczo podąża za Biblią Tysiąclecia.
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.