28 osób zginęło, a 94 odniosły rany w całym Egipcie podczas starć demonstrantów z policją i wojskiem, do których doszło w niedzielę w 40. rocznicę wojny arabsko-izraelskiej z 1973 r. Rano obudziły Kair przeloty myśliwców na niskim pułapie - wojskowa demonstracja siły.
Najwięcej demonstrantów zginęło w samym Kairze, gdzie do starć między siłami bezpieczeństwa a demonstrantami dochodziło niemal we wszystkich dzielnicach.
Zwolennicy obalonego islamistycznego prezydenta Mohammeda Mursiego nie zdołali wedrzeć się na historyczny plac Plac Wolności (plac Tahrir) w sercu Kairu, który stał się symbolem rewolucji 2011 roku i na którym demonstrowały wówczas skutecznie przeciwko prezydentowi Hosniemu Mubarakowi setki tysięcy Egipcjan.
Na prowadzącej do placu ulicy Kasr al-Aini demonstranci schronili się przed szarżą policji za barykadą z płonących opon samochodowych. Policja ostrzelała ich granatami z gazem łzawiącym.
Nad ranem czołgi i samochody pancerne zajęły pozycje na niektórych głównych mostach na Nilu i w różnych strategicznych punktach miasta, co skutecznie utrudniało ruchy demonstrantów na obszarze Kairu.
W mieście Delga, na południe od stolicy, zdominowanym przez zwolenników obalonego prezydenta Mursiego, użyli oni broni palnej próbując opanować komisariat policji. Zostali odparci przez siły bezpieczeństwa, które otwarły do nich ogień.
Miasto było przez miesiąc w rękach islamistów, ale w połowie września policja i wojsko opanowały tam sytuację.
To kolejny cenny artefakt, który zniknął w Egipcie w ostatnim czasie.
Jest on postrzegany jako strategiczne blokowanie Chin w rejonie Pacyfiku.
To już nie te czasy, gdy wojna toczyła się tylko na terytorium Ukrainy.
"Nie wjechaliśmy na terytorium Izraela, ale zostaliśmy siłą zabrani z wód międzynarodowych".
Dokładna liczba uwięzionych przez zawieje turystów nie jest znana.