Nie wolno wprowadzać modelu edukacji seksualnej, który proponuje część polityków, choć nie sprawdziły się one w krajach zachodnich - przestrzegał psycholog dr Szymon Grzelak w ubiegłorocznym wywiadzie, który zasadniczo nie stracił jednak na aktualności.
Ważne jest, że my w Polsce wciąż mamy rodziców i nauczycieli, którzy wykładają przedmiot wychowanie do życia w rodzinie, którzy ze sobą współdziałają i nie ciągną młodzieży w dwie różne strony. I ja sam i liczna grupa moich współpracowników, odczuwamy ten klimat, gdy jedziemy w Polskę, do szkół w gminach, wsiach, miastach. W wielu miejscach widać, że mimo trudności jest współpraca rodziny i szkoły w wychowywaniu młodzieży w jednym duchu. Wydaje mi się, że w niektórych krajach ta jedność już się skończyła.
W Polsce rodzice są w lepszej sytuacji, gdyż jedną z form odreagowania komunizmu było silne umocowanie praw rodziców w Konstytucji. Odebranie tego prawa polskim rodzicom jest w mojej ocenie niemożliwe. Dziś duża część Europy zachodniej prowadzi pewien eksperyment na gigantyczną skalę i będzie musiała się borykać z problemami, które z tego wynikają. My możemy obrać inny kierunek. Oby to zrozumiała pani premier Kopacz, która już kiedyś, w wypadku szczepionek na ptasią grypę miała odwagę pójść w innym kierunku niż wszyscy ministrowie zdrowia w UE. Może w tej sprawie też tak się stanie.
Ostatnio media doniosły, że w jednej ze szkół w Norwegii dzieci uczono liter w specyficzny sposób, np. "e" jak "ejakulacja", a minister oświaty nie dopatrzył się w tym niczego niewłaściwego. We Francji zorganizowano wystawę przeznaczoną dla dzieci z pierwszych klas szkoły elementarnej, na której zwiedzający, po naciśnięciu odpowiedniego guzika powoduje wytrysk u nagiego mężczyzny przedstawionego na planszy.
W kulturze masowej i reklamie obserwujemy proces seksualizacji, który z jednej strony polega na nadaniu szczególnego znaczenia temu, co seksualne, a z drugiej pokazuje seksualność w sposób szalenie przedmiotowy. Pokazywanie w taki sposób seksualności w mediach i reklamie powinno być ścigane przez prawo i znajdować się w międzynarodowych dokumentach. Trudno zrozumieć dlaczego nie ma takich zapisów w Konwencji Rady Europy przeciw przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Wśród licznych wad tej Konwencji jedną z istotnych są właśnie zapisy artykułu 17, które nie tylko nie stanowią zagrożenia dla pornobiznesu, ale wręcz mogą dostarczać alibi dla jego działalności.
Natomiast jeżeli takie elementy znajdują się w programach, czy wystawach edukacyjnych, na które przyprowadza się dzieci, to w efekcie metodą małych kroków zaciekawia się je czysto fizjologiczną stroną seksualności. Jeśli robi się to, gdy dzieci uczą się literek, to jest to wcześniej niż naturalny wiek tego typu ciekawości. W takiej sytuacji mamy do czynienia z absurdem wychowawczym, świadczącym o niezrozumieniem zasad rozwoju psychoseksualnego dziecka, ignorancji.
Kiedy przygotowywałem analizę na konferencję w Sejmie poświęconą sprawie Konwencji przeciw przemocy wobec kobiet Rady Europy, uderzyło mnie, że ten dokument (m.in. w artykule 6) narzuca jako nadrzędną dla prawa jedną, arbitralnie wybraną perspektywę teorii gender, przy jednoczesnym ignorowaniu całego dorobku wiedzy psychologicznej, pedagogicznej, socjologicznej – a więc wszystkich odmiennych od gender perspektyw teoretycznych i aksjologicznych. Niektóre grupy polityków i ideologów wprowadzają poprawnie polityczną teorię gender spychając zarazem na margines gromadzoną przez dziesiątki lat wiedzy o rozwoju człowieka, w tym jego rozwoju psychoseksualnym. Zamiast opartego na tej wiedzy zrozumienia, co w którym momencie należy z dzieckiem podejmować, a czego należy unikać, wchodzi zideologizowany pomysł pt. "Nie róbmy z seksu tabu, uczmy dzieci jak najwcześniej".
Inny pomysł to z kolei uczenie małych dzieci, że można być osobą heteroseksualną lub homoseksualną i że to kwestia samookreślenia siebie, wyboru. Takie pojmowanie to równościowe ideologizowanie, które ignoruje wiedzę, ignoruje fakt, że naturalne kształtowanie się człowieka jeśli chodzi o skłonności heteroseksualne, dokonuje się na przestrzeni wielu lat rozwoju. Jeśli wkroczymy w proces kształtowania się dziecka wcześniej, sprowokujemy pytania o tożsamość płciową w zupełnie nieodpowiednim momencie. W rezultacie zamiast pozwolić dziecku na rozwój akceptacji własnej płci, własnej męskiej lub kobiecej tożsamości i stopniowy rozwój heteroseksualnych skłonności, ingerujemy w rozwój, zakłócamy naturalny proces rozwojowy i zwiększamy skalę dezorientacji seksualnej w społeczeństwie.
I takie rzeczy robi państwo, używając swojego autorytetu, a nieraz swojej przewagi nad rodzicami. To szkoły publiczne celują we wprowadzaniu takich programów.
Przytaczała Pani przykłady z innych krajów. Na szczęście w Polsce mamy zarówno silny głos rodziców, jak też spore grono naukowców i profesjonalistów, którzy coraz skuteczniej przebijają swój głos sprzeciwu w przestrzeni publicznej.
Jednak MEN szykuje zmiany w podstawach programowych w kierunku seksedukacji argumentując, że to wpisanie się w główny nurt europejski.
Już w grudniu ubiegłego roku grupa specjalistów z mojego Instytutu proponowała współpracę minister edukacji. Od 20 lat zajmujemy się badaniami seksualności młodzieży, a zwłaszcza skuteczności działań edukacyjnych w tym zakresie. W tym ostatnim obszarze jesteśmy wiodącą placówką w Polsce. Pani minister nie odpowiedziała na naszą propozycję. Badanie programów i przyszłych kierunków nauczania o seksualności zostało zlecone Instytutowi Badań Edukacyjnych. A ten podjął własne badania, w mojej ocenie w całkiem rzetelny sposób. IBE zaprosiło też do współpracy nasz Instytut, gdyż placówka ta dotychczas nie posiadała ani własnych specjalistów, ani doświadczeń w tej dziedzinie badań. Z chęcią wspomagamy IBE swoimi konsultacjami.
Cztery dni po katastrofie spod gruzów wciąż wydobywane są żywe osoby.
Wczorajsza noc była pierwszą od dłuższego czasu, gdy nie było masowych nalotów.
Wiec rozpocznie się w Paryżu niedaleko siedziby niższej izby parlamentu - Zgromadzenia Narodowego.
Łączna liczba zabitych we wznowionej 18 marca izraelskiej ofensywie wynosi 1042.
Ich autor jest oskarżony o seksualne i psychiczne wykorzystywanie kobiet.
Brakuje lekarstw i miejsc, w których mogliby schronić się ludzie...