O naprotechnologii w leczeniu niepłodności jako alternatywie dla in vitro, odpowiedzialnym rodzicielstwie i encyklice "Humanae vitae", dyskutowali na konferencji „Naprotechnology - wyzwania medyczne i etyczne we współczesnej ginekologii" lekarze ginekolodzy i położnicy, doradcy rodzinni, obrońcy życia, teolodzy i duchowni.
Z jednym z wykładów wstępnych wystąpiła dr Wanda Półtawska, która mówiła o odpowiedzialnym rodzicielstwie. Argumentowała, że płciowość człowieka została precyzyjnie przewidziana w Bożym planie stworzenia. Człowiek jawi się bowiem na obraz Boga. Ciała kobiety i mężczyzny są zdeterminowane do łączenia się w dziele stworzenia. Z płciowości wynika zatem dar płodności. Ciało ma służyć transcendencji, przekazywaniu życia i miłości – stwierdziła. To w determinacji płci należy poszukiwać powołania do rodzicielstwa – bycia ojcem i matką. Jednak ciało daje nie tylko szansę na obcowanie z Bogiem, ale i na współdziałanie z nim – przekonywała dr Półtawska. Bóg oddaje moc stwarzania w ręce samych ludzi. – Bóg nie stwarza ludzi bez samych ludzi – powiedziała. "Przyszli rodzice powinni być odpowiedzialni za swoją cielesność, jednak współcześnie nie jest to normą – stwierdziła Półtawska, dodając, że wielu młodych mężczyzn charakteryzuje postawa infantylizmu. Unikają oni podejmowania roli ojca. - Nie rozumieją bowiem swojego ciała, nie czują odpowiedzialności za nie – dodała. Abp Henryk Hoser, przewodniczący Zespołu ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, mówił o wpływie opublikowania w 1968 r. encykliki "Humanae vitae" Pawła VI na formowanie się ruchu obrońców życia. Po jej dogłębnej lekturze na bardziej zaawansowane badania nad niepłodnością i jej leczeniem zdecydował się prof. Thomas W. Hilgers, amerykański prekursor naprotechnologii. Encyklika ta – argumentował arcybiskup - wywarła poważne konsekwencje w życiu samego Kościoła i świata. Była przedmiotem sporów i kontrowersji. – Wywołała liczne wyrazy solidarności z Magisterium Kościoła i protesty czasem radykalnego braku zaufania do niego – powiedział abp Hoser. Przypomniał, że zarzucano jej m.in. nadmierny „biologizm i naturalizm” w traktowaniu życia ludzkiego, a także „zoologiczne ujęcie ludzkiej somatyczności”. Arcybiskup przypomniał, że „Humanae vitae” opublikowano w okresie, który charakteryzował się nie tylko nasileniem protestów społecznych i politycznych, ale i formowaniem się sekularyzmu i utylitaryzmu w odniesieniu do problemów ludzkiego życia w wymiarze indywidualnym i wspólnotowym. Wiele środowisk zaczęło się domagać się prawa do aborcji, a postępujące zubożenie nowych państw, głównie Trzeciego Świata, wzmogło przekonanie, że jedną z recept na biedę może być kontrola urodzeń. Skorzystał na tym rosnący w siłę ekonomiczną i marketingową przemysł farmaceutyczny, który nie tylko produkował środki antykoncepcyjne, ale także promował badania i kontrolował przychylne dla własnej polityki publikacje w mediach. „Czterdzieści lat później widać, że Paweł VI sformułował w encyklice przewidywalne następstwa promowania antykoncepcji” – stwierdził abp Hoser. Wymienił wśród nich m.in. osłabienie trwałych więzi małżeńskich i rodzinnych, atomizację społeczeństwa, wzrost zachorowań na AIDS, wzrost niepłodności, rosnący w siłę przemysł pornograficzny, handel żywym towarem i prostytucję, a także kryzys tożsamości płciowej i kontrolę państwa nad ludzką rozrodczością. Krótkiego przypomnienia historii powstania naprotechnologii dokonał dr Piotr Klimas, ginekolog ze szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie. Twórcą naprotechnologii (z ang. NaProTechnology - Natural Procreative Technology, Naturalna Technologia Rozrodcza) jest prof. Thomas W. Hilgers, ginekolog, chirurg i specjalista chorób kobiecych. Jest on założycielem i dyrektorem Instytutu Naukowego im. Papieża Pawła VI z siedzibą w Omaha amerykańskim stanie Nebraska. Za swoje zasługi i osiągnięcia został uhonorowany przez Jana Pawła II członkostwem w Papieskiej Akademii Życia oraz nazwany „Lekarzem Roku” (1997) przez stanową organizację rodzinną (Nebraska Family Council). Naprotechnologia jest pierwszą nauką dotyczącą zdrowia kobiet, która wiąże planowanie rodziny z monitorowaniem i utrzymaniem płodności kobiet. Opiera się przede wszystkim bardziej na trosce o płodność niż jedynie na kontrolowaniu płodności, zarówno przy planowaniu rodziny jak i w obszarze ginekologicznym. W 1976 r. Hilgers rozpoczął współpracę z Uniwersytetem Creightona w Omaha. Tam opracował Model Creightona, metodę obserwacji płodności, która opiera się na wskaźnikach umożliwiających łatwe i obiektywne monitorowanie różnych hormonalnych zdarzeń w cyklu miesiączkowym. To właśnie na nim opiera się skuteczność naprotechnologii. Do kompleksowego opracowania metody naprotechnologicznej doszło w 1990 r., a w roku 2004 Thomas Hilgers opublikował ponad 1200-stronicowy podręcznik dla lekarzy i instruktorów. Gość specjalny sesji, dr Phil Boyle z Irlandii przedstawił wykład pt. "Nowy przełom w myśleniu w opiece medycznej wobec niepłodności i poronień". Podkreślił, że inspiracją dla prof. Thomasa Hilgersa była dogłębna lektura encykliki „Humanae vitae” Pawła VI z 1968 r. „Hilgers zobaczył w ‘Humanae vitae’ zaproszenie do zgłębiania bogactwa ludzkiej miłości, a nie nakazy i zakazy stanowione arbitralnie” – powiedział Boyle. Przez ostatnie 10 lat z opieki i doradztwa prowadzonej przez Boyle`a kliniki leczenia niepłodności w irlandzkim Galway skorzystało ok. 3 tys. par. Lekarz poprowadził te pary do pomyślnego poczęcia, a następnie urodzenia dzieci – mimo często wieloletniej niepłodności, nawykowych poronień czy wcześniejszych bezskutecznych prób zajścia w ciążę metodą in vitro. Dzięki naprotechnologii urodziło się w do tej pory 800 dzieci, w tym troje polskich. Boyle poinformował, że obecnie w całej Europie pracuje już 23 lekarzy wyszkolonych w naprotechnologii: 14 z nich to lekarze rodzinni, 9 to ginekolodzy. Ponadto jest także 75 instruktorów z uprawnieniami stosowania metod naturalnego planowania rodziny. 1 kwietnia w Niemczech zostanie otwarta pierwsza w tym kraju klinika naprotechnologiczna. Boyle wyjaśnił, że przeciętny wskaźnik skuteczności naprotechnologii dla małżeństw, które bezskutecznie starały się do tej pory o dziecko, wynosi 50 proc. Wskaźnik ten spada do 20-30 proc. w przypadku par, które przeszły kilka nieudanych prób zapłodnienia in vitro, natomiast wzrasta do 80 proc. w przypadku par, które doświadczyły nawykowych poronień. „Parom, które do mnie przychodzą, mówię, że mają od 5 do nawet 90 proc. szans na zajście w ciążę. W indywidualnym przypadku jest to jednak zawsze albo 0 proc. albo 100 proc. – albo dojdzie do poczęcia, albo nie” – sprecyzował lekarz. Dodał, że „modli się o to, by to właśnie Polska stała się światełkiem naprotechnologii na świecie”. „Naprotechnologia daje nam prawdziwą opiekę medyczną w zakresie leczenia prokreacyjnego i ginekologicznego w miejsce kłamstwa, które jest promowane przez ideologię planowanego rodzicielstwa” – powiedział Boyle. Dodał, że we współczesnej medycynie dominuje przekonanie o niepłodności jako chorobie. „Nie można jej jednak zwalczać, ani się jej bać. Niepłodność i płodność to zwyczajne aspekty naszego zdrowia, które należy zrozumieć i szanować” – argumentował. Boyle poinformował, że brytyjskie badania niepłodności wskazują, iż 84 proc. par poczyna pierwsze dziecko po roku starań. Z tych, którym się nie udało, 50 proc. poczyna dziecko w drugim roku. "Naprotechnologia widzi to inaczej: my mówimy parom, że niepłodność jest problemem zanim jeszcze zaczną się starać o poczęcie. Potrafimy im powiedzieć, jaką mają na nie szansę" – stwierdził. Leczeniu nie mogą się poddać m.in. kobiety po menopauzie i ze stwierdzoną dwustronną niedrożnością jajowodów oraz mężczyźni, w których nasieniu nie stwierdzono lub stwierdzono bardzo małą ilość plemników. Obserwacja śluzu pozwala m.in. na stwierdzenie, kiedy dochodziło do nieprawidłowych krwawień z macicy i dzięki temu uniknąć nawykowych poronień. „Ginekolodzy powinni być nam wdzięczni za taką diagnozę, ale nie wiedzieć czemu – milczą” – przyznał. Janina Filipczuk, jedna z pierwszych polskich lekarek wyspecjalizowana w leczeniu niepłodności metodami naprotechnologicznymi wyjaśniła, na czym polega tzw. Model Creightona (Creighton Model FertilityCare™ System). Jego stosowanie polega na obserwowaniu śluzu szyjki macicy, co odbywa się kilkakrotnie w ciągu dnia. Ważne jest, by kobieta od razu zapisywała wyniki swojej obserwacji. Obserwacja śluzu dostarcza ważnych informacji, które mogą być interpretowane zarówno przez poddaną leczeniu kobietę, jak i lekarza odpowiednio przeszkolonego w tym systemie. Po kilku miesiącach obserwacji – zwykle 2-3 cyklach – lekarz może już zacząć szukać przyczyny niepłodności, zlecając testy i przepisując leki – ale zarówno badania, jak i leki dobierane są zgodnie z indywidualnym cyklem konkretnej kobiety. Para, która zdecyduje się na naprotechnologię w leczeniu niepłodności, musi spotkać się z instruktorem, który nauczy małżonków obserwacji i prawidłowego wypełniania kart Modelu Creightona, które potem zinterpretuje lekarz. „Namawiam do ich wypełniania zwłaszcza mężczyzn, aby dać do zrozumienia, że poczęcie ma być ich wspólnym dziełem, i że tylko razem mogą być płodni” – podkreślał dr Boyle. Organizatorami konferencji były Instytut Studiów nad Rodziną w Łomiankach, Fundacja Życie i Płodność oraz MaterCare Polska.
Chodzi o wypowiedź Franciszka ze spotkania z włoskimi biskupami.
"Całe państwo polskie działało wspólnie na rzecz pana uwolnienia"
Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
TOPR ewakuowało 15 turystów nieprzygotowanych na warunki na szlaku.