Rzecz o bezinteresownym słuchaniu.
Odnalezienie się w tak zwanej rzeczywistości sprawia coraz większą trudność. Nie tylko ze względu na kryzys w Kościele. I nie ze względu na budzące kontrowersje ustawy i reformy. Raczej, a może nawet przede wszystkim, ze względu na sposób prowadzenia dyskusji. Przenoszony do naszych rodzin i wspólnot.
Katalog grzechów jest długi. Emocje, krzyk, przerywanie, argumenty ad personam, przysłowiowe odwracanie kota ogonem, wreszcie coraz częstsze bycie ekspertem w sprawach, na których kompletnie się nie znamy. Ostatni przypadek jest szczególny. Bo właśnie w takich sytuacjach bywamy najbardziej agresywni, wchodzimy z butami w środek rozmowy, starając się za wszelką cenę wyeliminować mających coś do powiedzenia. Ci z reguły ustąpią, zamilkną, zamkną się w sobie, pójdą szukać lepszego towarzystwa albo zdecydują się na emigrację wewnętrzną. Konsekwencje łatwe do przewidzenia, a możliwe scenariusze na przyszłość muszą napawać lękiem.
Jednak zadaniem komentatora nie jest wzbudzanie kolejnych lęków. Nawiasem mówiąc są inni, mający w tej sztuce większe doświadczenie. Analizujący rzeczywistość, zwłaszcza kościelną, musi przede wszystkim widzieć rozwiązanie problemów. Choćby miało to być ledwie tlące się światełko w tunelu, cieniutka nić, mogąca się zerwać, ale i być pomocą w wydostaniu się z czeluści. Zatem szukajmy.
W ubiegłym tygodniu miała miejsce prezentacja Pism (Ćwiczeń) ojca Miguela Fiorito SJ. Byli wychowankowie postanowili zebrać w całość i sprezentować Franciszkowi z okazji pięćdziesiątej rocznicy święceń kapłańskich dzieła – jak go określano – mistrza dla wielu pokoleń Jezuitów. „A dlaczego prezentacji nie miałby zrobić jeden z jego uczniów?” – zapytał Franciszek, wskazując na swoją osobę.
Całość prezentacji wymaga oddzielnego artykułu. Zatrzymajmy się na tym, co Franciszek powiedział na wstępie. Ważne, bo w pewnym sensie burzy obraz mistrza, bez względu na to jaką prezentuje dziedzinę. W naszym bowiem odczuciu mistrz ma być alfą i omegą, wyrocznią, jedynym autorytetem, kimś, kogo można tylko słuchać, wzrokiem podążając za śladem jego wskazującego palca. Otóż ojciec Fiorito takim mistrzem nie był.
„We wstępie – powiedział Franciszek – José Luis zagłębia się w postać ojca Fiorito, ukazując go jako „nauczyciela dialogu”. Podobał mi się ten tytuł, ponieważ dobrze opisuje Mistrza, podkreślając paradoks: Fiorito w rzeczywistości mówił niewiele, ale miał wielką zdolność słuchania, słuchanie potrafiącego rozeznać, słuchania będącego jest jednym z filarów dialogu”.
Rzeczywiście, paradoks. Niewiele mówiący mistrz. Trochę przypominający o starej maksymie filozofów: ma pytania, bo nie ma odpowiedzi; ma odpowiedzi, dlatego niemający pytań. Dialog i rozeznanie, o których mówimy w kontekście rzymskiej prezentacji, wynika z braku odpowiedzi. Rozeznający nie jest podającym ciastko na talerzu cukiernikiem, ale kimś, kto ma wolę przebyć z partnerem dialogu długą drogę. Być może naznaczoną błędami, ale w dalszej perspektywie prowadzącej do punktu, w którym uzna tę drogę za własną. Nie będzie to droga podpowiedziana. Będzie to droga odkryta i uznana za własną.
Wniosek jest zadziwiająco prosty. Chcesz zostać mistrzem dialogu? Naucz się słuchać, milczeć. Nie tylko słuchać, także – jak zauważył nie tak dawno założyciel Bose – słyszeć. Ale zanim wzniesiesz się na ten poziom, na początku, po prostu nie przerywaj. Cierpliwie wysłuchaj do końca. Będzie to znakiem inteligencji, kultury osobistej, szacunku dla rozmówcy i – być może – w ten sposób razem zajdziecie dalej. Niekoniecznie krocząc po dwóch stronach muru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.