Jak wierzą Niemcy?

Adam Krzemiński/Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 29.10.2005 10:52

Co 75 sekund jakiś Niemiec występuje z Kościoła. Co prawda dwie trzecie obywateli nadal wierzy w Boga, ale ten Bóg często mało ma wspólnego z chrześcijańskimi dogmatami.

Dla młodego pokolenia nie ma żadnej wewnętrznej więzi między dogmatami religijnymi a realnym życiem. Toteż kardynałowie obawiają się, że ta młodzież już do kościołów nie wróci. Tym bardziej że coraz rzadziej chodzi na lekcje religii. W Brandenburgii uczniowie mogą wybierać, czy chcą chodzić na religię, czy na lekcje etyki. A w Berlinie od 2006 r. etyka będzie przedmiotem obowiązkowym. CDU jest co prawda partią nadreńskich katolików, ale bynajmniej nie reprezentuje nauki Kościoła. W tym samym czasie, gdy u nas szefowie PiS wysyłali do proboszczów wiernopoddańcze listy, przewodniczący niemieckiej konferencji biskupów kardynał Karl Lehmann domagał się od CDU skreślenia z nazwy partii litery "c" - chrześcijańska. A w czasie zaprzysiężenia pięciu ministrów SPD i Zielonych odmówiło wypowiedzenia formuły: "Tak mi dopomóż Bóg". Tradycja debat teologicznych Angela Merkel jest córką pastora, a w niemieckiej tradycji kulturowej dom pastora jest tym, czym u nas dworek szlachecki - matecznikiem niemieckiej tożsamości, tyle że związanej z wykształconym mieszczaństwem, a nie z ziemiaństwem. Synami pastorów byli pisarze Gotthold Lessing i Hermann Hesse, filozof Friedrich Nietzsche, odkrywca Troi Heinrich Schliemann. Dom pastora kojarzy się z romantyczną sielanką - z gospodarną żoną i dobrze ułożonymi, choć może nie zawsze najpiękniejszymi córkami, z rodzinnym muzykowaniem, ale także z ascezą, odmawianiem sobie przyjemności i z neurasteniczną pracowitością. W tym domu Bóg jest w książkach, w naukach przyrodniczych, w sztuce, w introwertycznym pietyzmie, który prowadzi do światopoglądowego rygoryzmu. Tu miarą pobożności są nie tyle mistyczne uniesienia, ile uwielbienie własnej pracy, własnego zawodu, własnego państwa i własnego narodu. Ale Angela Merkel nie ma z tym wiele wspólnego. Członkowie zarządu CDU twierdzą, że "sprawy religii nie mają dla niej większego znaczenia". W dzisiejszym świecie każda religia wydaje się zrelatywizowana przez inną, zneutralizowana przez państwo i odczarowana przez naukę. I każdy ze strzępów najróżniejszych religii fastryguje sobie prywatny patchwork - trochę chrześcijaństwa, trochę buddyzmu, trochę Johna Lennona. A kościoły coraz bardziej pustoszeją.