No tracimy wiernych tracimy,czyli trzeba zacząć coś robić,nie można tylko siedzieć i patrzeć i rozkładać ręce jak to ludzie zatracają głos Boga w sercu.Kościół ,my wszyscy wraz z duchownymi i Episkopatem powinnismy podjąc bardzo wazne kroki a tym krokiem powinna być masowa Ewangelizacja która pokaże że Bóg naprawde istnieje i kocha człowieka,to powinno być podstawą,ludzie powinni przeżyć coś na zasadzie Odnowy w Duchu Świętym.Wiele jest wspólnot w polsce ''Odnowowych'' ale jak widac mało oddziałowywują na ludzi.Uwazam że z wiarą w Jezusa jest kiepsko w Polsce.By umocnić Kościół wierni muszą przejść z wiary ''schematowej'' do wiary żywej i doświadczania Jezusa że On naprawde jest.Niestety wiele schematowości jest wśród wiernych i duchownych,na Mszach nie ma żywego spodkania z Jezusem.(nie wszędzie oczywiście).Hierarhia musi się bardzo zastanowić teraz Pozdrawiam.Wszystkiego Dobrego .
Dla mnie księża stracili prawie zupełnie autorytet - im wyżej w hierarchii tym gorzej. Kompromitujące zachowania (pedofilia, problem z lustracją, łamanie kodeksu pracy na przykład przy zatrudnianiu organistów, sprzątaczek - ci ludzie najczęściej pracują na "czarno") sprawiły, że przestałam na nich polegać jako na moralnych drogowskazach. Błądzą tak samo jak każdy, a ten dogmat nieomylności to raczej przejaw myślenia życzeniowego niż wyraz faktycznego stanu. W każdym razie niestety nie wierzę, że pochodzi on od Boga :( Słucham co mają do powiedzenia mądrzy księża i staram się nad tym zastanowić, próbuję żyć pewnymi ideałami, ale jestem bardzo krytyczna. Zwłaszcza kwestie tzw moralności seksualnej są dla mnie bardzo podejrzane. Nie chcę żeby księża zaglądali mi nieustannie pod kołdrę. Myślę, że nastolatkom trzeba stawiać wąskie granice, ale ludzie dorośli powinni mieć prawo sami podejmować decyzje w swoim sumieniu w takich sprawach jak antykoncepcja czy mieszkanie wspólnie przed ślubem i tym podobne. To zbyt poważne i intymne sprawy żeby miał je regulować Episkopat.
To nie księża zaglądają ci pod kołdrę, to Bóg i Pismo Święte czyli słowo objawione mówi co jest złe a co dobre. Księża służą Bogu, abyś została zbawiona. Chyba, że nie chcesz? To jest TWÓJ WYBÓR. Ty nie jesteś "sceptyczna" - tylko po prostu NIEWIERZĄCA.
Oczekujesz Kościoła i Boga jakiego sobie wymyśliłaś, ale to tylko twoje urojenie. Taki Bóg nie istnieje.
"..Księża skarżą się też na negatywną presję ze strony rówieśników: młody kandydat do kapłaństwa często musi się liczyć z utratą znajomych. - Nie robię z księży męczenników, ale wystarczy założyć koloratkę i przejść się po mieście, by usłyszeć dziesiątki wyzwisk. Że księża są chciwi, że się mądrzą, jak żyć uczciwie, a sami mają tyle na sumieniu. I weź tu, młody człowieku, załóż sutannę, noś ją do końca życia i tłumacz się ze wszystkich grzechów ludzi Kościoła. Wielu młodych ludzi uważa, że to zbyt trudne wyzwanie - mówi ks.Wojciech Szukalski z Seminarium Duchownego w Bydgoszczy. "
Do and: za moich młodych lat tez było trudno bo zmiany własnie nastepowały w kraju, bo trzeba się urządzić nie patrząc na innych i własny rozwój duchowy ale na szczęście mieliśmy impuls Swiadka Chrystusa-papieza Polaka, który mówił" choćby inni od was nie wymagali wymagajcie od siebie, i"kazdy ma swoje Westerplatte".Te słowa wierzącego papieża inspirowały do szukania drogi w Prawdzie poprzedniego pokolenia. Może obecne pokolenie nie znalazło słów dla siebie? A może musi znaleźć obraz Boga zamiast słów?
Czy ludzie tracą wiarę? Wątpię. Wystarczy popatrzeć na dni zwykle tygodnia ile wiernych wchodzi do Świątyni Bożej. Na krótszą lub dłuższą modlitwę. Polacy tracą wiarę- wiarygodność do Polskiego KLERU.Zresztą na życzenie tegoż. Czasy są takie a nie inne i każdy z nas patrzy na kapłana najpierw jako człowieka a później jako przedstawiciela Bożego. I cóż może zobaczyć wierzący? Ano, miast nauki Bożej zobaczy na co dzień : politykierstwo,kombinatorstwo,blużnierstwo ale też zachowania nie obyczajowe. Czy wobec takiego zachowania kapłanów dziwić może że kościoły w Niedziele są wypełnione w 45%? Mniej polityki więcej pokory Kleru może spowodować powrót wiernych do Kościoła.
Jestem wierzący i nigdy się z takim czymś nie spotkałem, o czym piszesz: "politykierstwo,kombinatorstwo,bluźnierstwo ale też zachowania nie obyczajowe."
Te badania to jednocześnie ocena kościelnej działalności duszpasterskiej, także katechetycznej. Pokazują, że wdrażane w tym względzie programy te muszą być kiepskie, oderwane od rzeczywistości. No bo skoro nie działają, tzn. że bazują na nieprawdziwych przesłankach, albo posługują się nieskutecznymi metodami.
Składa się to na obraz Kościoła, który jakoś nie potrafi dotrzeć do współczesnego człowieka, który być może tego współczesnego człowieka (mam nadzieję, że jeszcze na razie) nie rozumie. Ponowoczesność okazała się chyba zbyt złożona dla dotychczas sprawdzających się metod docierania z Dobrą Nowiną. Nie myślę tylko o fizycznym dotarciu, przedstawieniu, zaprezentowaniu, ale też o perswazji, przekonaniu do tej wizji życia. Dotychczas braki można było podeprzeć autorytetem księdza lub urzędu nauczycielskiego ("bo tak uczy Kościół"). A w sytuacji dwubiegunowości poprzedniego systemu po prostu dokonać polaryzacji pokazując cywilizację chrześcijańską jako przeciwieństwo cywilizacji sowieckiej. Hierarchowie tęsknią do tych czasów. Widać to teraz najczęściej w reaktywności, sekondarności i negatywności nauki wiary, którą się proponuje. Tyle, że na dłuższą metę nie działa powoływanie się na autorytet i jakaś inna wersja straszenia wykluczeniem. A ku takim rozwiązaniom skłaniają się niektórzy biskupi, publicyści starający się przekonywać, że jeden z przymiotów Kościoła z symbolu nicejskiego, to że jest on katolicki nie oznacza już powszechności, ale ekskluzywizm, alienację i ograniczenie. Tyle, że nie jest to wybór doktrynalny, ile bardziej wynik pójścia na łatwiznę, bo przecież nie jest w dobrym tonie przyznać, że program duszpasterski okazał się chybiony.
Chciałbym się mylić, ale brakuje chyba roztropności w formułowaniu osiągalnych celów polskiego duszpasterstwa. Większą coraz popularnością w kręgach kościelnych cieszą się cele bardziej idealne, im wyższe tym lepsze, ale też częściej zupełnie nieosiągalne, nierealistyczne względem własnych, a właściwie naszych jako Kościoła, możliwości. Okazuje się też jak wielką wyrwę pozostawił na tym polu nieodżałowany Jan Paweł II. Wyrwę, której Episkopat jakoś nie potrafi zasklepić.
I jeszcze jedno: w innych organizacjach, "świeckich", za takie wyniki management musiałby się tłumaczyć ze skuteczności swojego działania, jakości zarządzania itp. Nie mam wątpliwości, że u nas ktoś z hierarchów wobec Kościoła, czyli nas się z tego rozliczy. Łatwiejsze będzie utyskiwanie na rządzących, no i dyżurny już na upadek obyczajów i współczesnej kultury, a także przerzucenie odpowiedzialności na wiernych świeckich (bo przecież duchowieństwa te wyniki nijak nie dotyczą). Mogłoby to stanowić skuteczną perswazję, gdyby przyjąć, że biskupi i duchowni na tę kulturę nie oddziałują.
Ad. 1 - bogactwo i przyjemności tego świata, wspaniała rzecz, a tu ktoś Ci mówi, że trzeba się uwolnić od rzeczy tego świata, być bliźnim dla innych ludzi, czy to ciekawa nauka? Nie dla wszystkich.
Ad. 2 - wychowałem się w rodzinie, gdzie nie było "wychowania religijnego". Rodzice woleli leżeć i oglądać tv, budować dom.. etc. Widziałem, że po prostu bali się wychowywać, pokazać jakiś wzorzec, jakikolwiek wzorzec. Dużo łatwiej jest ojcu majsterkować, matce oglądać pod rząd głupie seriale i telenowele niż wyrazić swoje zdanie. Pogadać, pokazać jakąś swoją postawę. A co dopiero postawę religijną?!!
.
Księża służą Bogu, abyś została zbawiona.
Chyba, że nie chcesz? To jest TWÓJ WYBÓR.
Ty nie jesteś "sceptyczna" - tylko po prostu NIEWIERZĄCA.
Oczekujesz Kościoła i Boga jakiego sobie wymyśliłaś, ale to tylko twoje urojenie. Taki Bóg nie istnieje.
kandydat do kapłaństwa często musi się liczyć z utratą znajomych. - Nie robię z
księży męczenników, ale wystarczy założyć koloratkę i przejść się po mieście, by
usłyszeć dziesiątki wyzwisk. Że księża są chciwi, że się mądrzą, jak żyć
uczciwie, a sami mają tyle na sumieniu. I weź tu, młody człowieku, załóż
sutannę, noś ją do końca życia i tłumacz się ze wszystkich grzechów ludzi
Kościoła. Wielu młodych ludzi uważa, że to zbyt trudne wyzwanie - mówi
ks.Wojciech Szukalski z Seminarium Duchownego w Bydgoszczy. "
Czy ludzie tracą wiarę? Wątpię.
Wystarczy popatrzeć na dni zwykle tygodnia
ile wiernych wchodzi do Świątyni Bożej.
Na krótszą lub dłuższą modlitwę.
Polacy tracą wiarę- wiarygodność do Polskiego
KLERU.Zresztą na życzenie tegoż.
Czasy są takie a nie inne i każdy z nas patrzy
na kapłana najpierw jako człowieka a później jako przedstawiciela Bożego.
I cóż może zobaczyć wierzący?
Ano, miast nauki Bożej zobaczy na co dzień :
politykierstwo,kombinatorstwo,blużnierstwo
ale też zachowania nie obyczajowe.
Czy wobec takiego zachowania kapłanów dziwić
może że kościoły w Niedziele są wypełnione w 45%?
Mniej polityki więcej pokory Kleru może
spowodować powrót wiernych do Kościoła.
"politykierstwo,kombinatorstwo,bluźnierstwo
ale też zachowania nie obyczajowe."
Składa się to na obraz Kościoła, który jakoś nie potrafi dotrzeć do współczesnego człowieka, który być może tego współczesnego człowieka (mam nadzieję, że jeszcze na razie) nie rozumie. Ponowoczesność okazała się chyba zbyt złożona dla dotychczas sprawdzających się metod docierania z Dobrą Nowiną. Nie myślę tylko o fizycznym dotarciu, przedstawieniu, zaprezentowaniu, ale też o perswazji, przekonaniu do tej wizji życia. Dotychczas braki można było podeprzeć autorytetem księdza lub urzędu nauczycielskiego ("bo tak uczy Kościół"). A w sytuacji dwubiegunowości poprzedniego systemu po prostu dokonać polaryzacji pokazując cywilizację chrześcijańską jako przeciwieństwo cywilizacji sowieckiej. Hierarchowie tęsknią do tych czasów. Widać to teraz najczęściej w reaktywności, sekondarności i negatywności nauki wiary, którą się proponuje. Tyle, że na dłuższą metę nie działa powoływanie się na autorytet i jakaś inna wersja straszenia wykluczeniem. A ku takim rozwiązaniom skłaniają się niektórzy biskupi, publicyści starający się przekonywać, że jeden z przymiotów Kościoła z symbolu nicejskiego, to że jest on katolicki nie oznacza już powszechności, ale ekskluzywizm, alienację i ograniczenie. Tyle, że nie jest to wybór doktrynalny, ile bardziej wynik pójścia na łatwiznę, bo przecież nie jest w dobrym tonie przyznać, że program duszpasterski okazał się chybiony.
Chciałbym się mylić, ale brakuje chyba roztropności w formułowaniu osiągalnych celów polskiego duszpasterstwa. Większą coraz popularnością w kręgach kościelnych cieszą się cele bardziej idealne, im wyższe tym lepsze, ale też częściej zupełnie nieosiągalne, nierealistyczne względem własnych, a właściwie naszych jako Kościoła, możliwości. Okazuje się też jak wielką wyrwę pozostawił na tym polu nieodżałowany Jan Paweł II. Wyrwę, której Episkopat jakoś nie potrafi zasklepić.
I jeszcze jedno: w innych organizacjach, "świeckich", za takie wyniki management musiałby się tłumaczyć ze skuteczności swojego działania, jakości zarządzania itp. Nie mam wątpliwości, że u nas ktoś z hierarchów wobec Kościoła, czyli nas się z tego rozliczy. Łatwiejsze będzie utyskiwanie na rządzących, no i dyżurny już na upadek obyczajów i współczesnej kultury, a także przerzucenie odpowiedzialności na wiernych świeckich (bo przecież duchowieństwa te wyniki nijak nie dotyczą). Mogłoby to stanowić skuteczną perswazję, gdyby przyjąć, że biskupi i duchowni na tę kulturę nie oddziałują.
1. się bogacą
2. nie mają wzorców w rodzinach.
Ad. 1 - bogactwo i przyjemności tego świata, wspaniała rzecz, a tu ktoś Ci mówi, że trzeba się uwolnić od rzeczy tego świata, być bliźnim dla innych ludzi, czy to ciekawa nauka?
Nie dla wszystkich.
Ad. 2 - wychowałem się w rodzinie, gdzie nie było "wychowania religijnego". Rodzice woleli leżeć i oglądać tv, budować dom.. etc. Widziałem, że po prostu bali się wychowywać, pokazać jakiś wzorzec, jakikolwiek wzorzec.
Dużo łatwiej jest ojcu majsterkować, matce oglądać pod rząd głupie seriale i telenowele niż wyrazić swoje zdanie. Pogadać, pokazać jakąś swoją postawę.
A co dopiero postawę religijną?!!