Tu, na wsi usłyszałem to tragiczne zdanie z uśmiechem wypowiedziane: "Ja tu już byłem raz. Na jajkach!". W sobotę, oczywiście, tego malca nie było. Pewnie dopiero "na jajkach" go zobaczę.
Dobrze wiem, jaka jest różnica otwarcia się dziecięcych serc na dar eucharystii. Jedne są na nią gotowe w wieku nawet sześciu lat i mniej. Niektóre zdecydowanie później. Dlaczego więc programy duszpasterskie i obowiązująca dyscyplina nakazuje jeden wiek dla wszystkich?
Dużo mamy do zrobienia. Bo bez odbudowy rozległych horyzontów w głowach Polaków, nawet wygrane wybory niewiele znaczyć będą.
Mierzi nas nieraz przerost zewnętrznej komunijnej oprawy – bywa że w kościele, bywa że w domu.
Zdziwieniem napawa wrażenie, że najwięcej niepolityczności jest po stronie polityków. I tych z mandatami, i tych też… z mandatami.
Proponuję się nie bać nie tylko dziś ale i za tydzień. W ogóle się nie bać.
Ten felieton dedykuję wszystkim, którzy w tych dniach – a może już wcześniej czy dopiero za jakiś czas trud pielgrzymowania do jasnogórskiego sanktuarium naszej Matki i Królowej podejmą.
Patrzę na zdjęcia i filmowy zapis ostatnich wydarzeń w Afganistanie. A równocześnie mam w pamięci inne, podobne sytuacje.
By nigdy i nigdzie nie brakowało LUDZI. Ludzi o otwartych oczach i sercach.
Jerozolimski krzyż. Ten większy, centralny – to Jezus Król. Te wpisane weń mniejsze – to my. Wrośnięci w Jego krzyż zwycięski i królewski.