Białoruski Komitet Helsiński (BKH) zwrócił się do Prokuratury Generalnej Białorusi o sprawdzenie informacji o stosowaniu tortur wobec byłego kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua, odbywającego karę 5 lat kolonii karnej - podało w niedzielę Radio Swaboda.
Organizację skłoniły do tego kroku informacje przekazane przez żonę Sannikaua, Irynę Chalip, po wtorkowym widzeniu z nim. Powiedziała ona, że mąż pod wpływem tortur zwrócił się do prezydenta Alaksandra Łukaszenki z prośbą o ułaskawienie.
BKH wyraził głębokie zaniepokojenie tymi doniesieniami i wystąpił do Prokuratury Generalnej o ich sprawdzenie, a następnie przekazanie wniosków opinii publicznej i - w razie potrzeby - podjęcie odpowiednich kroków.
"Ponieważ Andrej Sannikau jest pozbawiony wolności i jego możliwości obrony własnych praw oraz rozpowszechnienia informacji zależą bezpośrednio od administracji (kolonii karnej), należy wyjść od domniemania wiarygodności doniesień o naruszeniu prawa, zawartych w skargach jego samego lub jego przedstawicieli oraz krewnych. Wobec tego na państwie w postaci jego organów spoczywa obowiązek wnikliwego sprawdzenia takich doniesień" - napisano we wniosku Komitetu.
Obrońcy praw człowieka przypominają, że zgodnie z Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych oraz konstytucją Białorusi "nikt nie powinien być poddawany torturom lub okrutnemu, nieludzkiemu albo też poniżającemu jego godność traktowaniu czy karze".
Chalip powiedziała w środę na konferencji prasowej, że widziała się z mężem przez szybę w kolonii karnej w obwodzie witebskim, gdzie Sannikau odbywa karę. Zacytowała słowa męża: "Moja odsiadka skończyła się we wrześniu. Potem zaczęły się tortury". We wrześniu Sannikau został przeniesiony z kolonii karnej do więzienia w Witebsku. Chalip podkreśliła też, że na pożegnanie Sannikau przyłożył do szyby kartkę, na której było napisane: "W grę wchodzi życie. W każdej chwili mogą mnie zabić".
W połowie maja 2011 r. Sannikau został skazany na karę pięciu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 r. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.