Od pół roku było wiadomo, że będą problemy z zapewnieniem wystarczającej ilości medykamentów pacjentom leczącym się onkologicznie. Rząd nie zareagował odpowiednio wcześnie. To kompromitacja ministerstwa zdrowia - pisze portal money.pl
450 tys. Polaków (tyle osób zmaga się z rakiem) niepokoją informacje o poważnych problemach z dostawą ważnego leku. Cierpiący na nowotwory w szpitalach w całym kraju są odsyłani z kwitkiem.
Skala problemu nie jest dokładnie znana. Resort zdrowia dopiero zbiera informacje ze szpitali. Do biura Rzecznika Praw Pacjenta w ciągu tygodnia zgłosiło się jednak 15 pacjentów. Są też sygnały o kłopotach w 11 placówkach w samej tylko w Warszawie.
Nawet kilkudniowe opóźnienie w dostępie do leków może być bardzo niebezpieczne dla pacjentów, zwłaszcza dla dzieci. - U nich czas płynie dziesięć razy szybciej niż u dorosłych. Nowotwory zabijają je błyskawicznie. W takim wypadku nie można sobie pozwolić na niepodawanie leków - mówi senator Alicja Chybicka, która równocześnie jest szefową wrocławskiej Kliniki Transplantacji Szpiku, Hematologii i Onkologii Dziecięcej.
Oficjalny powód braku leków to remont linii produkcyjnej w austriackiej fabryce koncernu, który dostarcza cytostatyki na polski rynek. Znawcy tematyki medycznej nie mają jednak wątpliwości. Reakcja ministerstwa zdrowia na kryzys kompromituje rząd.
- Pierwsze informacje o kryzysie w szpitalach pojawiły się marcu, a minister dopiero się obudził. Dziwię się temu, bo ktoś w końcu poda ministerstwo do sądu za spowodowanie zagrożenie życia - mówi Krzysztof Łanda, ekspert Polskiej Unii Onkologii i były dyrektor departamentu polityki lekowej w centrali Narodowego Funduszu Zdrowia.
W wyjątkowo ostrych słowach krytykuje też reakcję resortu, który postanowił zakupić leki w trybie importu docelowego. Jest to kryzysowy rodzaj sprowadzania medykamentów potrzebnych do ratowania, które nie mają odpowiedniej rejestracji w naszym kraju. Według niego ministerstwo łamie prawo.
- Minister mówi o tym, by szpitale sprowadzały leki w ramach tzw. importu docelowego. To jest niezgodne z prawem. Ta procedura dotyczy tylko leków niezarejestrowanych w Polsce i Unii Europejskiej, a leki o które tu chodzi to podstawowe chemioterapeutyki od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat dostępne i zarejestrowane. Ani minister, ani nikt inny nie ma prawa ściągać tych leków na import docelowy. To kompletna bzdura - grzmi Łanda.
Rzecznik prasowy MZ Agnieszka Gołąbek w przesłanym do Money.pl komunikacie napisała: Kwestia zapewnienie dostępności do leków jest uregulowana w ustawie Prawo farmaceutyczne, której przepisy (art. 4) przewidują możliwość sprowadzenia leku z zagranicy w trybie tzw. importu docelowego. Minister Zdrowia wydaje również zainteresowanym podmiotom (hurtowniom farmaceutycznym) zgody, dzięki którym zamienniki niedostępnych cytostatyków mogą zostać dostarczone do Polski w ilościach hurtowych (w trybie art. 4 ust. 8 ustawy Prawo farmaceutyczne). Pragnę podkreślić, że Minister Zdrowia ma uprawnienia do działania w trybie art. 4 ustawy Prawo farmaceutyczne i podejmuje je, by zapewnić pacjentom chorującym na nowotwory jak najszybszy dostęp do planowego leczenia.
Były dyrektor w NFZ podkreśla, że minister powinien skorzystać z procedury zakupu interwencyjnego. - Taką możliwość dają ustawa o zamówieniach publicznych i prawo farmaceutyczne. Ale ona jest stosowana w sytuacjach kryzysowych: katastrof i epidemii. Rozumiem, że mówienie o imporcie docelowym, co jest kompletnym nonsensem, jest takim wybiegiem medialnym. Resort boi się wdrożyć zakup interwencyjny, by nie przyznać, że jest katastrofa. A to, co mamy, to właśnie jest katastrofa. Tu chodzi o wizerunek. To nie jest kwestia pieniędzy. Te leki są tanie. nawet dwukrotne zwiększenie ceny to kropla w morzu budżetu NFZ. - podkreśla Łanda.
Kilka dni temu wiceminister zdrowia Jakub Szulc radził dyrektorom szpitali, by korzystali z zamienników. Być może ministerstwu łatwo przychodzi taka rada, bo udział leków generycznych w całym rynku farmaceutycznym jest w Polsce największy w całej Europie.
Łanda wskazuje jednak na inny, ważny aspekt. - W onkologii o zamiennikach tak lekko nie można mówić. Można zamienić lek, ale jeżeli zamieniamy go na taki, który w leczeniu konkretnego nowotworu jest mniej skuteczny, to pacjent zamiast trzy lata będzie żył dwa.
Kłopoty z lekami onkologicznymi to wierzchołek góry lodowej. Ekspert Polskiej Unii Onkologii spodziewa się kolejnych problemów, gdy wprowadzone zostaną programy lekowe. Do tej pory leczenie bardzo drogimi lekami rzadkich chorób było finansowane w ramach programów terapeutycznych. Polegały na tym, że była pula pieniędzy do rozdysponowania między chorych.
- Teraz jest to niszczone i mają być wprowadzone programy lekowe. One są nie do utrzymania - zgodnie z literą prawa - w świetle nowej ustawy refundacyjnej. Można spodziewać się poważnych kłopotów z dostępem do tych leków - przewiduje.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.