Reklama

Niemcy: Proces w sprawie wypadku polskiego autokaru

Przed sądem krajowym w Poczdamie rozpoczął się w piątek proces kobiety, oskarżonej o spowodowanie wypadku polskiego autokaru pod Berlinem we wrześniu 2010 roku. Zginęło wówczas 14 osób, a 28 zostało rannych.

Reklama

Prokuratura zarzuciła 38-letniej Beatrice D. nieumyślne spowodowanie śmierci 14 osób. Według prokuratury 26 września 2010 roku oskarżona prowadząc samochód osobowy za szybko jechała na końcowym odcinku wjazdu na autostradę A10. Nie wzięła pod uwagę deszczu i złych warunków panujących na jezdni. W konsekwencji pojazd tyłem zarzuciło na bok, samochód wpadł w poślizg i zjechał na prawy pas ruchu.

Gdy kierowca polskiego autobusu na próżno próbował uniknąć kolizji z samochodem, autokar uderzył w filar wiaduktu. Autobusem jechało 49 pasażerów - pracowników Nadleśnictwa Złocieniec i ich rodzin, którzy wracali z wycieczki do Hiszpanii.

W rozpoczętym w piątek procesie bierze udział troje oskarżycieli posiłkowych: kierowca autobusu Grzegorz Jarosz oraz rodzeństwo Korpal, które w wypadku straciło rodziców. Reprezentują ich adwokaci.

Jarosz będzie również zeznawał w charakterze świadka. Jak powiedział PAP, powracanie do tamtych tragicznych wydarzeń jest dla niego trudne. "Dla mnie najważniejsze jest, by proces jak najszybciej się zakończył i bym mógł jak najszybciej powrócić do względnie normalnego życia" - powiedział Jarosz.

Nie chce oceniać zachowania Beatrice D. na drodze tuż przed wypadkiem. "Przecież nikt takich rzeczy nie robi specjalnie" - powiedział.

Oskarżona zdecydowała się złożyć zeznania. Odczytała krótkie oświadczenia, zawierające informacje na temat swojej pracy zawodowej oraz umiejętności prowadzenia samochodu.

Potem przyznała, że nie pamięta chwili wypadku. O tym, co wydarzyło się rankiem 26 września 2010 roku na autostradzie A10 pod Berlinem dowiedziała się dopiero po kilku godzinach w szpitalu od swojej znajomej.

Następnego dnia kupiła w szpitalnym sklepie wydanie lokalnego dziennika, który na pierwszej stronie opublikował zdjęcia z miejsca wypadku. "Pomyślałam wtedy: Czy to ja spowodowałam ten wypadek? Nie mogłam tego pojąć" - mówiła.

Łamiącym się głosem opowiadała też o zaburzeniach psychicznych i atakach paniki, na które cierpiała po wypadku oraz o rekonwalescencji. Sąd zmuszony był często ogłaszać przerwy w rozprawie, bo Beatrice D. nie była w stanie mówić przez dłuższy czas.

Kobieta zeznała również, że w chwili wypadku nie była pod wpływem alkoholu ani narkotyków. Obecnie znów prowadzi samochód, choć w ograniczonym zakresie.

Sąd wyznaczył pięć dni procesowych. Wyrok może zapaść 1 czerwca. Według niemieckiego kodeksu karnego za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi kara do pięciu lat więzienia.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
3°C Niedziela
dzień
4°C Niedziela
wieczór
wiecej »

Reklama