Panujący w Lichtensteinie książę Alois zagroził, że zrezygnuje ze swoich obowiązków monarszych i wycofa się z życia politycznego, jeśli w wyniku inicjatywy obywatelskiej zostanie ograniczone jego prawo do wetowania kontrowersyjnych ustaw.
Rok temu, gdy zwolennicy zabijania dzieci nienarodzonych doprowadzili do referendum w sprawie legalizacji aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży oraz w przypadku dzieci niepełnosprawnych, 43-letni książę jednoznacznie zapowiedział zawetowanie proaborcyjnego wyniku referendum. Nie było to potrzebne, bo i tak przeciwko proaborcyjnym zmianom opowiedziało się 52 proc. głosujących.
W niedawnym wystąpieniu w parlamencie książę Alois, ojciec czworga dzieci i praktykujący katolik, dał jasno do zrozumienia, że rodzina panująca nie wyobraża sobie realizowania swej wizji państwa, jeśli zostanie ograniczone prawo weta.
Obecna inicjatywa referendalna, dążąca do ograniczenia prawa królewskiego weta, trafiła do parlamentu. Referendum w tej sprawie mogłoby się odbyć już 1 lipca br. Według projektu, książę mógłby nadal wetować ustawy parlamentarne, ale nie rezultat referendum.
Gdyby referendum zakończyło się zwycięstwem zwolenników ograniczenia władzy królewskiej, formalnie książę mógłby zawetować ten wynik, jednak zdaniem analityków, bardziej prawdopodobne jest jego całkowite wycofanie się wówczas z życia politycznego i rezygnacja z obowiązków.
Położone między Austrią i Szwajcarią Księstwo Lichtenstein jest jednym z najmniejszych państw świata. Na powierzchnia 160 km kw. mieszka 36 tys. osób. 85 proc. z nich to katolicy. Zgodnie z konstytucją, rodzina panująca, która rządzi krajem od 1806 roku, od kiedy formalnie zostało zlikwidowane Święte Cesarstwo Rzymskie, ma prawo weta absolutnego.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.