Spokojny, opanowany, zawsze w odpowiednim miejscu - Łukasz Piszczek. Dla trenera Borussii Dortmund Juergena Kloppa jest niezastąpiony i mówi o tym głośno. Między innymi w najnowszym magazynie piłkarskiego mistrza Niemiec, w którym Polak znalazł się na okładce.
"Uspokajający Polak" - tak zatytułowano okładkę najnowszego magazynu "Echt BVB", a w tle widać twarz obrońcy biało-czerwonych.
Autor przypomniał, że Piszczek nie miał łatwej drogi do linii defensywnej, w której teraz stał się ważnym ogniwem mistrza Niemiec. Zaczynał od ataku i jak sam przyznał: "to właśnie napastnicy są bohaterami. Mogą nie istnieć przez cały mecz, ale jak strzelą bramkę, mówi się tylko o nich. Nie przeszkadza mi to jednak".
Teraz Borussia nie wyobraża sobie już linii obrony bez Piszczka na prawej stronie. "On jest sprężyną w naszej drużynie, od której wszystko się zaczyna. Dzięki umiejętnościom napastnika umie poprowadzić piłkę do przodu i rozpocząć akcję" - powiedział Klopp.
Podobnego zdania jest autor tekstu, który napisał, że wraz z pomocnikiem Jakubem Błaszczykowskim tworzą na prawej stronie duet światowego formatu. "Dwóch Polaków tak dobrze jak na murawie rozumie się również poza nią" - można przeczytać.
Nic dziwnego, w końcu grali ze sobą już w reprezentacji Polski do lat 19. "Z przyjaciółmi człowiek rozumie się bez słów. Można im również wszystko powiedzieć, być bardziej bezpośrednim. To widać również na boisku" - podkreślił Piszczek.
Jednak nie zawsze między nimi panuje harmonia. Na boisku czasami widać, jak na siebie krzyczą i gestykulują w swoim kierunku. "Gdybyśmy się tak dobrze nie znali, pewnie nigdy bym sobie na takie coś nie pozwolił" - przyznał Piszczek i dodał, że po zejściu z murawy żaden z nich już o tym nie pamięta.
Autor tekstu idzie jednak jeszcze dalej. Do tego stopnia chwali Polaków, że porównuje ich do... Brazylijczyków. "Tym, kim są Canarinhos dla innych drużyn, w Borussii stali się piłkarze ze Wschodu" - napisał.
Mówią o tym również statystyki. W 45 na 76 bramek z zeszłego sezonu, jakie strzeliła Borussia, współudział mieli Polacy. Albo sami strzelali, albo podawali. Stanowi to 59 procent. Błaszczykowski, Piszczek i Robert Lewandowski (trzeci reprezentant biało-czerwonych w BVB) trafili do bramki w sezonie 2011/12 w sumie 28 razy, a 27-krotnie byli ważnymi ogniwami akcji, po której padał gol.
Poza boiskiem Piszczek nie lubi być w świetle reflektorów. Dziennikarzy unika, rzadko godzi się na udzielenie wywiadu. "Taki mam po prostu charakter. Jestem ostrożny w kontaktach z mediami. Ludzie chcą wiedzieć wszystko, a ja chcę mieć również życie prywatne i zależy mi na tym, by chronić moją rodzinę" - podkreślił 27-letni piłkarz.
Najbliżsi liczą się dla niego najbardziej. Mąż i ojciec najchętniej wolny czas spędza z córeczką. Może dlatego, że sam musiał bardzo szybko opuścić rodzinny dom. W wieku 14 lat, by doskonalić umiejętności futbolowe, przeprowadził się do internatu. "Nie zawsze było tam lekko" - przyznał.
Ale jego praca się opłaciła, co widać na murawie. W Dortmundzie, gdzie ma podpisany kontrakt do 2016 roku, czuje się znakomicie. "Z wielką chęcią przyjeżdżam na każdy trening. Jestem wdzięczny klubowi za to, że mogę grać o najwyższe cele" - powiedział.
Zdaniem autora, Piszczek w Borussii stał się obrońcą światowego formatu, który nie musi się wstydzić porównań z takimi piłkarzami jak Niemiec Philipp Lahm (Bayern Monachium) czy Brazylijczyk Maicon (Manchester City). W ciągu dwóch lat Piszczek w Dortmundzie dwukrotnie został mistrzem Niemiec i sięgnął po puchar kraju.
"W końcu zrozumiał, gdzie są jego mocne strony i jak je może wykorzystywać w trakcie meczu. Świetnie wkomponował się w nasz zespół" - chwalił Polaka Klopp.
W sobotę jednak Klopp nie miał powodów do zadowolenia. Jego zespół przegrał u siebie z Schalke 04 Gelsenkirchen 1:2 (bramkę dla Borussii zdobył Lewandowski).
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.