Kilkudziesięciu przedstawicieli syryjskich sił bezpieczeństwa zginęło wskutek dwóch wybuchów, które wstrząsnęły w sobotę miastem Dera na południowym zachodzie Syrii - podała agencja Reuters. Prawdopodobnie były to samobójcze zamachy.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka eksplozje nastąpiły, gdy dwa samochody wyładowane materiałami wybuchowymi wjechały na teren obozu wojskowego. Wcześniej syryjscy aktywiści podawali, że wybuchy miały miejsce w pobliżu siedziby wywiadu wojskowego. Według agencji dpa było to przy jednym z klubów oficerskich.
Oficjalne media syryjskie, które poinformowały o incydencie, na razie nie podają, gdzie wybuchy miały miejsce ani ile zginęło w nich ludzi.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie poinformowało również, że po wybuchach doszło do starć między siłami rządowymi oraz powstańcami.
To właśnie w Derze w marcu 2011 roku wybuchła rewolta przeciwko rządom syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Według szacunków pochłonął on ponad 36 tysięcy ofiar, głównie cywilów. Jak podała w czwartek ONZ, ponad 400 tysięcy Syryjczyków uciekło przed przemocą do sąsiednich krajów, m.in. Turcji, Jordanii i Iraku.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.