O tym, że wróżki szczęścia nie dają, a jedyną mocą jest Jezus i Jego sakramenty, mówił studentom Duszpasterstwa Akademickiego „Emaus” w Częstochowie Przemysław Babiarz.
– Jestem bardzo zaskoczony, że tak wiele osób przyszło, choć właśnie w tej chwili rozpoczyna się mecz Polska–Urugwaj. Dla mnie ważniejsze było jednak to spotkanie – powiedział na początku dziennikarz. – Pomyślałem sobie, że ja ten mecz i tak mogę sobie obejrzeć później, bez najmniejszego trudu. Natomiast nasze spotkanie jest niepowtarzalne: albo się dzisiaj spotkamy, albo się nie spotkamy.
Mimo że jest osobą publiczną, podczas spotkania otwarcie dzielił się swoim doświadczeniem Boga. – Myślę, że o Bogu mówię z większym zaangażowaniem niż o sporcie. Dzieje się to z prostej przyczyny: Bóg jest dla mnie ważniejszy – wyjaśniał. Opisując swoją relację z Bogiem i Kościołem, używał prostego języka. Wiara towarzyszy mu od dziecka i, choć nigdy nie był ministrantem, ceni sobie życie we wspólnocie. Pracuje także w niedziele, ale zawsze szuka możliwości uczestniczenia we Mszy świętej. Kiedyś, będąc w Japonii, pomodlił się do Matki Boskiej, dzięki czemu znalazł kościół katolicki i był na japońskiej Mszy. Popiera akcję „Nie wstydzę się Jezusa”, bo chrześcijaństwo to dla niego powód do dumy, a nie wyraz słabości. – Ja się nie wstydzę Jezusa. Ale czy Jezus nie wstydzi się mnie? – pytał sam siebie. Studentom wyjaśniał, że Boga najłatwiej znaleźć w Kościele. – Wiara poza Kościołem zaczyna się wyradzać. Bo Kościół wcale nie jest skostniałą instytucją, z której Pan Bóg dawno już uciekł, brzydząc się tym, co się w nim dzieje – tłumaczył. – My mamy przeżywać całą naszą rzeczywistość z Panem Bogiem. On nie ma być kimś postawionym tylko na półeczce w naszym życiu. Całe nasze życie domaga się sacrum – przekonywał młodych. Mówił o mocy modlitwy uwielbienia, którą praktykują ludzie w obliczu śmierci. Bo wielu wierzących, zamiast przeklinać lub błagać o ratunek, wielbi Boga, a On w ten sposób urzeczywistnia się w ich życiu. Życie człowieka to nieustanne zmaganie się. To trud, wspinaczka do celu, który nie zawsze łatwo dostrzec. Mamy jednak linę – wiarę. – Linę, której w każdej chwili możemy się chwycić – przekonywał komentator sportowy. – Jest ci ciężko? Poproś księdza, by włożył na ciebie ręce. Jezus leczy przecież tu i teraz. A my zapominamy o Jego rzeczywistej obecności w naszym życiu – tłumaczył.
Choć życie publiczne oczyszcza się z symboli religijnych w imię poprawności politycznej i bardzo szeroko rozumianej tolerancji, Przemysław Babiarz nie boi się o swoją przyszłość. – My, wierzący dziennikarze, spotykamy się czasem z pewnym dystansem, ironią, ale to nie powoduje jeszcze niemożności pracy. Dziś wiara, mimo że jest mocno atakowana, tym bardziej świeci. Krótko mówiąc: nie jestem tam sam – tłumaczył. Kiedyś w programie porannym w TVP miał z koleżanką porozmawiać z wróżką na temat wyborów parlamentarnych, a ona w konwencji żartu miała wywróżyć, jakie będą ich wyniki. Wiara w przepowiednie wróżki kłóciła się z jego przekonaniami, dlatego zgłosił swojemu szefowi, że nie chce uczestniczyć w tej rozmowie. On jednak zaproponował mu, by przedstawił swoje zdanie na antenie. Przemysław Babiarz zgodził się i otwarcie podczas programu powiedział, że dystansuje się od wróżb, ponieważ jest katolikiem. Na to zdziwiona pani miała powiedzieć, że też jest osobą wierzącą, ale – jej zdaniem – nie oznacza to, że należy zgadzać się ze wszystkim, co mówi Kościół. Zapytał ją, czy skoro wierzy, to czy modli się przed wróżeniem? Odpowiedziała, że nie. – A zatem co jest źródłem pani mocy i ponadstandardowej wiedzy? Dyskusja się urwała. Potem koleżanka prowadziła rozmowę, a ja siedziałem obok. Nie poniosłem żadnych wyraźnych konsekwencji z powodu swojego sprzeciwu – wyjaśniał. Najważniejsze dla niego jest to, by nie skupiać się na swoim egocentryzmie, nie przysłaniać Jezusa, nie narzekać i zawsze, za Jerzym Popiełuszką powtarzać: „Zło dobrem zwyciężaj”. – To jest bardzo trudne, mnie się to udaje raz na sto razy, ale wierzę, że z czasem będzie mi się to udawać dwa razy na sto razy – żartował.
Przemysław Babiarz w Duszpasterstwie Akademickim „Emaus” w Częstochowie pojawił się w środę 14 listopada z inicjatywy samych studentów i ich duszpasterzy – ks. Marka Batora i ks. Jacka Szczeciny. Duszpasterstwo ma swoją siedzibę przy pierwszej w Polsce personalnej parafii akademickiej pw. św. Ireneusza. Młodzi w „Emaus” spotykają się na codziennej Eucharystii, po której uczestniczą w różnych spotkaniach modlitewnych, kulturalnych, towarzyskich czy kursach językowych. Kościół jest miejscem częstych spotkań z wartościowymi ludźmi, którzy na co dzień zajmują się polityką, historią, kulturoznawstwem, dziennikarstwem. Więcej informacji na temat działalności wspólnoty i najbliższych spotkań można znaleźć na stronie: www.emaus.czest.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.