Maturalny straszak

W Gazecie Wyborczej kolejny głos w sprawie matury z religii. Halina Bortnowska chce bronić religii przed maturą. W tym przedmiocie nie powinno być straszaka, matura jest rodzajem kary, wolimy ks. Hellera czy testy? – pyta.

Zostawiając na marginesie kwestię testów jako formy egzaminacyjnej (moim zdaniem wyjątkowo bezsensownej) trzeba zauważyć, że nikt nie mówi o obowiązkowej maturze z religii. Mówimy o przedmiocie do wyboru. W tym momencie „karą” jest sama konieczność zdawania matury, a ulgą w tej „karze”, że można wybrać przedmioty.

Przewrotnie zapytam: dlaczego mam karać kogoś, kto chce iść na teologię, koniecznością zdawania matury z przedmiotu, który nie jest dla niego kierunkowy?

Za wprowadzeniem matury z religii jest z kolei Paweł Wroński (sobotnia Gazeta). Ale pod warunkiem, że… nie będzie religią tylko nauką o kulturze i cywilizacji chrześcijańskiej. Święty Augustyn i święty Tomasz stoją w gronie najwybitniejszych filozofów. Wiedza o atrybutach i przedstawieniach świętych na obrazach pomoże przyszłym historykom sztuki, a zasady budowy sklepień klasztoru Cluny, to wiedza przydatna dla architektów – pisze.

Jasne. Tyle, że ten zakres materiału to nie religia tylko filozofia albo historia sztuki. Religia ma swój zakres wiedzy do przekazania. Struktura Kościoła to nie jest to samo co budowa kościoła. Wierzę, że autor komentarza tę wiedzę posiada…

A może by tak zwyczajnie dać młodym ludziom prawo wyboru? To naprawdę nie jest niebezpieczne…