O katolicyzmie otwartym, kilobajtach danych i przetwarzaniu informacji.
Coraz lepiej rozumiem autorów unikających cotygodniowych komentarzy i przeglądów prasy. Przedzieranie się przez setki stron zadrukowanego papieru, śledzenie kilobajtów pojawiających się na ekranie komputera informacji, coraz bardziej przypomina wędrówkę przez amazońską puszczę z maczetą w ręku, by na końcu odetchnąć z ulgą. Uff…, wreszcie dobrnąłem do końca.
Co nie znaczy, że podczas wędrówki nie ma czasu i miejsca na spotkanie z ciekawymi okazami. Chociażby to zdumienie, gdy w prawicowym tygodniku odkrywam tekst autora, przez lata kojarzonego ze środowiskiem – nazwijmy to delikatnie – z innej beczki. W dodatku trudno się z nim nie zgodzić w kilku kwestiach. Np. gdy Roman Graczyk, bo to o jego tekst w ostatnim numerze Sieci chodzi, zastanawia się nad rolą, jaką w niby-debatach o Kościele pełnią tak zwani katolicy otwarci. Temat wraca od pewnego czasu, choć zasadniczo nic się nie zmienia i pewnie raczej nie zmieni. Pisał o tym również Marek Magierowski w ostatnim numerze Nowych Mediów.
Albo pytanie o relacje między katolicyzmem otwartym i ludowym. Graczyk polemizuje z naczelną Znaku, Dominiką Kozłowską, próbując udowodnić, że to środowisko odnosiło się do ostatniego z wyższością. Dla mnie natomiast nie jest ważne pytanie kto lepszy. Coraz bliżej mi do tego, o czym od pewnego czasu pisze Hołownia (czy ostatnio na swoim blogu Łazarowicz) o dwóch sposobach przeżywania religijności. Bez przeciwstawiania, bez wartościowania co lepsze. Widać to doskonale w małej, wiejskiej parafii, gdzie z racji walorów przyrodniczych spotyka się przy jednym ołtarzu religijność ludowa z ruchami odnowy, a jedno z drugim się uzupełnia i wyraża choćby w pięknie i żarliwości przeżywanej liturgii.
Skąd zatem wspomniana na wstępie ulga, skoro tyle ciekawych materiałów do omówienia? Odpowiedzią niech będzie cytat, zaczerpnięty z omawianego już w tym miejscu ostatniego numeru Nowych Mediów. „Thierry Crouzet opisuje w Odłączyłem się od sieci stany po wyjściu z sieci, zaś Sebastien Vaas z okresu zatopienia się w sieci. Analizuje, dlaczego np. mimo zamówienia ponad 200 książek w tym czasie, żadnej z nich nie zdołał dokończyć. Czytał ich kilka a nawet kilkanaście naraz. Skakał z jednej do drugiej, otwierając na chybił trafił, potem przechodził do innej, trochę tak, jak korzysta się z sieci. A przecież prawdziwa lektura wymaga podążania za autorem, w ślad za jego myślą, podejmowania próby jak najpełniejszego scalenia jego i naszego myślenia.” I dalej: „Jednak informacja nie jest wiedzą. Nie jest. Bo gdyby było inaczej, masa informacji przybierająca na sile z każdym dniem zmieniałaby ludzkość w zbiorowisko geniuszy. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego? To proste – odpowiada Sebastien Vaas. Nie mamy czasu do namysłu, brak nam czasu na przetworzenie informacji” (Piekło wirtualnego świata).
Ufff…, trzy tygodniki, trzy dzienniki, jeden kwartalnik. Dużo i nic. Dlatego tytułowe więcej znaczy mniej. A gdyby tak zatrzymać się nad jednym tekstem i trawić go przez kilka tygodni, by na końcu napisać własną analizę? Dobre, ale już widzę, jak ciarki przechodzą przez skórę redaktorów naczelnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.