Archidiecezja Gdańska ma zwrócić Skarbowi Państwa prawie 6,7 mln zł odsetek wypłaconych przez gdański urząd skarbowy kościelnemu wydawnictwu Stella Maris - zdecydował w czwartek gdański sąd okręgowy. Zwrotu pieniędzy domagała się w imieniu Skarbu Państwa Prokuratoria Generalna.
Zgodnie z decyzją sądu archidiecezja ma oddać wspomnianą sumę wraz z odsetkami. Ma też zwrócić Prokuratorii Generalnej 11 tys. kosztów zastępstwa procesowego, a także prawie 103 tys. zł, jako opłatę od pozwu i koszty opłacenia biegłego sądowego.
Sąd poinformował też, że nie wygłosi ustnego uzasadnienia swojej decyzji, bo sprawa była rozpoznawana przy drzwiach zamkniętych.
Na ogłoszeniu wyroku nie stawili się przedstawiciele żadnej ze stron. Decyzja gdańskiego sądu jest nieprawomocna.
Sprawa wiąże się z kwotą ok. 14 mln zł, które w marcu 2007 roku gdański urząd skarbowy wypłacił Stella Maris (właścicielem wydawnictwa jest Archidiecezja Gdańska) jako zwrot podatku VAT i odsetki (sam podatek wyniósł ponad 7 mln zł, odsetki - ok. 6,8 mln zł) za transakcje przeprowadzone przez tę kościelną firmę między 1999 a 2002 rokiem.
O zwrot odsetek wystąpił w 2009 r. ten sam urząd skarbowy, który je wypłacił: szefostwo urzędu dopatrzyło się uchybienia i zwróciło się z wnioskiem do Prokuratorii Generalnej (reprezentuje ona Skarb Państwa w tego rodzaju sprawach) o złożenie pozwu cywilnego.
Proces ruszył w kwietniu 2011 r. Jak wyjaśniał dziennikarzom w momencie rozpoczęcia postępowania pełnomocnik Prokuratorii Generalnej, Piotr Kaczorkiewicz, odsetki od podatku, które otrzymało wydawnictwo, zostały błędnie naliczone i powinny one wynosić faktycznie ok. 170 tys. zł.
Jest możliwe, że w przyszłości Prokuratoria zażąda od archidiecezji zwrotu nie tylko odsetek od podatku, ale też samego podatku VAT. Przed gdańskim sądem od września 2008 r. toczy się bowiem proces ws. afery Stella Maris. Oskarżonymi są: 61-letni b. kapelan abp. Tadeusza Gocłowskiego i jego pełnomocnik w Stella Maris, ks. Z.B. (sąd pozwolił jedynie na podawanie inicjałów oskarżonych) oraz 46-letni b. dyrektor wydawnictwa, syn znanego trójmiejskiego adwokata, T.W. Na ławie oskarżonych zasiada też m.in. współwłaściciel dwóch firm konsultingowych z Gdyni J.B., który w latach PRL był pracownikiem cenzury.
Wszyscy odpowiadają przed sądem za współudział w przywłaszczeniu mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych. Grozi im do 10 lat więzienia.
Według prokuratury afera Stella Maris polegała na tym, że firmy konsultingowe J.B. i jego oskarżonego wspólnika K.K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei kościelnemu wydawnictwu. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane.
Jeśli sąd prawomocnie uzna winę oskarżonych, Prokuratoria Generalna będzie mogła wystąpić o zwrot podatku VAT wypłaconego wydawnictwu Stella Maris.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...