Jeśli wyjazd, to najchętniej w leśną głuszę, do rodzinnej wsi albo do archiwum watykańskiego; jeśli lektura, to poezji albo powieści - tak wyglądają wakacje polskich biskupów. Lipiec jest dla nich miesiącem urlopowym.
Zgodnie z przysłowiem, które powtarzają między sobą księża: "Po Bożym Ciele ksiądz niepotrzebny w kościele", w pierwszym miesiącu wakacyjnym niewiele jest uroczystości kościelnych - w przeciwieństwie do sierpnia, który obfituje w święta maryjne, pielgrzymki i dożynki. Jeśli więc biskupi mogą wygospodarować sobie wolny czas w zapisanych terminarzach, to najczęściej w lipcu. Z rozmów z polskimi biskupami wynika, że ich ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu są spacery (najchętniej górskie), czytanie książek, na które nie mają czasu w ciągu roku, i indywidualne rekolekcje. Na odpoczynek wybierają raczej ciche, spokojne miejscowości niż znane ośrodki turystyczne, czasem odwiedzają swoje rodzinne strony. Niektórzy wyjeżdżają za granicę - zwykle na zaproszenie zaprzyjaźnionych osób lub instytucji. Biskupie wakacje nie mogą zakłócić normalnego trybu działania kurii diecezjalnych. W każdej musi dyżurować przynajmniej jeden hierarcha, ponieważ również w wakacje zdarzają się problemy, które może rozwiązać tylko biskup. Najczęściej przychodzą spłakani narzeczeni, którzy już dawno zaplanowali ślub i przygotowali wesele, ale jakoś zapomnieli o trzech zapowiedziach przedślubnych. Tylko pasterz diecezji albo jego biskup pomocniczy może udzielić dyspensy od tego ważnego obowiązku. Prymas kard. Józef Glemp wyjechał do Kanady. Dość często spędza urlop na kontynencie amerykańskim, gdzie odwiedza polskie parafie i ośrodki polonijne (w zeszłym roku był w Stanach Zjednoczonych). Prymas bardzo dobrze zna problemy i sukcesy Polaków za granicą i sam jest wśród nich - zwłaszcza w USA - bardzo popularny. Znanym podróżnikiem jest niedawno mianowany biskup włocławski Wiesław Mering, który jeszcze jako ksiądz diecezji pelplińskiej pisał do prasy ciekawe reportaże z wyjazdów. Zdaje się, że najbardziej nietypowe wakacje ma bp Julian Wojtowski z Olsztyna, który co roku chodzi na dwie piesze pielgrzymki: do Ostrej Bramy i na Jasną Górę. Od 6 do 15 lipca szedł do Wilna, a dwa tygodnie później (28 lipca) wyruszy z Kętrzyna na szlak do Częstochowy. Biskup nie udziela wywiadów, ale pątnicy z obydwu pielgrzymek znają go dobrze, bo wędruje, je posiłki i odpoczywa razem ze wszystkimi, zwykle gdzieś z boku grupy. Spośród pielgrzymów wyróżnia się jedynie sutanną. Na samotne medytacje i modlitwę postanowił przeznaczyć lipiec arcybiskup łódzki Władysław Ziółek. W tym roku obchodzi on 45-lecie kapłaństwa, więc postanowił w czasie urlopu wyjechać do małej wioski "gdzieś w Polsce" i odbyć tam prywatne rekolekcje. Dokładnego miejsca swojego pobytu nie zdradza również arcybiskup warmiński Edmund Piszcz. Wiadomo jednak, że wyjeżdża - jak co roku - nad morze, gdzie chodzi na długie spacery po plaży, zabierając ze sobą tylko psa. Kard. Franciszek Macharski od lat spędza wakacje w "Księżówce" - domu rekolekcyjnym Episkopatu Polski w Zakopanem. Rzadko chodzi na górskie spacery, natomiast dużo się modli i czyta. Z kolei biskup polowy Sławoj Leszek Głódź odpoczywa w gospodarstwie rolnym w rodzinnej Bobrówce na Białostocczyźnie. - Wakacje spędzam na roli: ziemia, konie, kury – mówi bp Głódź. Bardzo lubi przebywać na wsi, gdzie “zapach ziemi zawsze jest ten sam”. Już myśli o nadchodzących żniwach, nie czyta gazet, nie ogląda telewizji, słucha jedynie w radiu porannych “Sygnałów dnia”. - Minie miesiąc i życie toczyć się będzie tak samo – stwierdził. Z dala od świata - w klasztorze sióstr józefitek w Lasach Janowskich na Lubelszczyźnie spędza swoje 10-dniowe wakacje arcybiskup lubelski Józef Życiński. - Cieszę się, że mogłem wygospodarować chociaż tyle, bo w zeszłym roku wcale nie miałem urlopu – mówi arcybiskup, który odpoczywał w Lasach Janowskich. Abp Życiński spaceruje po lasach, w których lubi się zgubić i zawędrować w nieznane miejsca. Mówi, że jego komputer nie odpoczywał również na urlopie, a i tak nie udało mu się napisać nawet połowy artykułów, które obiecał zaprzyjaźnionym redakcjom. W ostatnim dniu urlopu kończy pisać wstęp do książki ks. Michała Hellera, która wkrótce ukaże się w Anglii. Bardzo pracowity lipiec ma abp Alfons Nossol z Opola. Arcybiskup, który intensywnie pracuje naukowo, jest często zapraszany na wykłady do innych krajów, zwłaszcza do Niemiec. A ponieważ w RFN rok akademicki kończy się dopiero pod koniec lipca, wakacje są dla arcybiskupa czasem wykładów - obecnie w Eichstätt. Jego ulubiony środek lokomocji to pociąg, bo w czasie jazdy można czytać i pisać. Arcybiskup podróżuje zwykle w pojedynkę, sprawdziwszy wcześniej połączenia w internecie. Sam też kupuje bilet na pociąg i nieraz zaskakuje współpracowników, kiedy po podróży wraca z dworca piechotą, z walizką w ręku. Podróżuje drugą klasą i lubi rozmawiać z ludźmi w pociągu. Abp Nossol zwykle bierze urlop w lutym na podreperowanie zdrowia (ma problemy z kręgosłupem). Jego wielką pasją jego czytanie, więc wykorzystuje na to każdy wolny czas. Ulubieni poeci arcybiskupa to Cyprian Norwid i XIX-wieczny niemiecki romantyk ze Śląska Józef von Eichendorff. Z uwagą śledzi też życie polityczne i społeczne, więc codziennie czyta kilka gazet polskich i obcojęzycznych. Książki to hobby także opolskiego biskupa pomocniczego Jana Bagińskiego, który - podobnie - jak pozostali biskupi: Jan Kopiec i Paweł Stobrawa - spędzi lipiec w domu, bo w diecezji opolskiej w tym miesiącu zaplanowanych jest sporo uroczystości. Bp Kopiec słynie z tego, że kiedy gdzieś wyjeżdża, nie ogląda atrakcji turystycznych, tylko spędza czas w bibliotekach, np. w Rzymie odwiedza przede wszystkim archiwum watykańskie. Na wizytacjach duszpasterskich, modlitwie i pisaniu spędzi lipiec bp Antoni Długosz z Częstochowy. Właśnie kończy hasło do słownika pedagogicznego przygotowywanego przez KUL i robi korektę książki „Dobry Bóg mówi do nas” do jej drugiego wydania. Będzie odpoczywał w sierpniu, m.in. na pielgrzymce polonijnej w Niemczech. Ma już listę lektur na wakacje. - Chcę wrócić do powieści Fiodora Dostojewskiego i odpocząć przy poezji ks. Jana Twardowskiego - mówi. - Kiedy się jest biskupem na Pomorzu, nie warto wyjeżdżać, bo tutaj przyjeżdża wielu wspaniałych ludzi - mówi arcybiskup gdański Tadeusz Gocłowski. W lipcu odwiedził siedem obozów harcerzy i ministrantów oraz spotkał się z wieloma grupami oazowymi. Wygospodarował dwa dni na odpoczynek w Juracie i kolejne trzy dni na wyjazd nad jeziora kaszubskie, a w wolnych chwilach czyta na zmianę dwie książki: napisaną przez Aleksandra Halla biografię francuskiego prezydenta Charles'a de Gaulle'a i adhortację apostolską „Ecclesia in Europa”. - Bardzo mi się pokrywają te dwie lektury - mówi, choć przyznaje, że zbiegły się w czasie zupełnie przypadkowo. U bohatera pierwszej książki i autora drugiej odnajduje tę samą wizję Europy. Abp Gocłowski przyznaje, że od czasu, kiedy został biskupem, na bieżąco prowadzi notatki, w których zapisuje ważniejsze wydarzenia, swoją pracę, lektury i rozmowy. Jak mówi, jest to „pamiątka przemian”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.