Decyzja o rezygnacji Benedykta XVI chyba wszystkich zaskoczyła. Gdy spojrzeć na nią, dziś, z jeszcze bardzo wąskiej perspektywy, wydaje się błogosławiona.
Żeby nie było niejasności: mówiąc o błogosławionej decyzji papieża Benedykta nie myślę o takiej czy innej strategii Kościoła, ale o tym, ile dobra wzbudziła. Przecież dla wielu stała się okazją do modlitwy. Za Kościół, za kardynałów, za odchodzącego na emeryturę papieża. Zdumiało mnie jednak przede wszystkim zainteresowanie, z jaką sprawa się spotkała. Tłumy w Rzymie, na Placu św. Piotra. I z okazji ostatniego Anioła Pańskiego, i ostatniej audiencji generalnej. A gdy odlatywał do Castel Gandolfo – nawet na dachach. I te transparenty. Że kochamy, pamiętamy i dziękujemy. Okazuje się, że w świecie, w którym sprawy wiary niby zeszły na dalszy plan, a niedzielna Msza jest smutnym obowiązkiem, dla wielu okazują się na tyle ważne, że ruszą się z domu i przyjadą. Nieraz z bardzo daleka. I jeszcze transparent zrobią.
Zdumiało mnie też zainteresowanie, z jakim decyzja Benedykta XVI spotkała się w mediach. Rozumiem, że kiedy ją ogłoszono stała się hitem dnia. Dziwiłbym się, gdyby było inaczej. Sęk w tym, że to zainteresowanie z czasem nie słabło. Pomijam już nawet mądrzejsze i głupsze komentarze czy epatowanie sensacyjnymi plotkami. Wielkie telewizje też uznały, że są to wydarzenia, które trzeba na żywo transmitować. Rozumiem spotkania z Benedyktem XVI. Ale to jak odlatuje do swojej letniej rezydencji? Przecież trzeźwo myśląc nie było w tym nic nadającego się do bezpośredniego przekazu. Ot, podjechała kolumna samochodów, papież uścisnął ręce dwom kardynałom, wsiadł do helikoptera, który po chwili wystartował. A telewizja publiczna z tego powodu przerwała transmisję z mistrzostw świata w skokach narciarskich. I nawet gdy transmisja wróciła na ekranie przez jakiś czas można było jeszcze zobaczyć w mniejszym okienku lecący z papieżem helikopter. Gdyby papież, Kościół nie miały dla współczesnego człowieka wielkiego znaczenia, nigdy by się na taki krok nie zdecydowano.
Zdaję sobie sprawę, że za zainteresowaniem sprawą rezygnacji z urzędu Namiestnika Chrystusowego może leżeć nie głęboka wiara, ale zwykła ludzka ciekawość czy szukanie sensacji. Ale co to znaczy? Że mamy mnóstwo Zacheuszów, którzy gotowi są wyjść na drzewo, byle zobaczyć. Naszym zadaniem jest dostrzec ich i wprosić się w ich życie z orędziem Jezusa Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.