"Jeśli umrę, nie opłakujcie mnie" - te ostatnie słowa księdza Jerzego Popiełuszki wypowiedziane przed wyjściem z rodzinnego domu są tytułem wywiadu z matką błogosławionego, opublikowanego we wtorkowym numerze watykańskiego dziennika "L'Osservatore Romano".
92-letnia Marianna Popiełuszko opowiedziała na łamach gazety o swoim ostatnim spotkaniu z synem, przed jego śmiercią w październiku 1984 roku, gdy został zamordowany przez oficerów SB.
"Było to we wrześniu 1984 roku. Przyjechał do domu bez zapowiedzi. Nie mówił o sobie, ale wiedziałam, że go śledzono: nawet z okien naszego domu widać było auta z agentami. Ale on był odważny, pomimo że fizycznie słaby" - powiedziała matka księdza, beatyfikowanego w 2010 r.
Następnie dodała: "Zostawił mi do zacerowania swoją sutannę, mówiąc: +Zabiorę ją następnym razem. Jeżeli nie, to będziesz miała po mnie pamiątkę+. A żegnając nas, powiedział: +Pamiętajcie, jeśli umrę, nie opłakujcie mnie+".
"Skamieniałam, bo nigdy nie mówił w taki sposób" - wyznała.
Podkreśliła, że nigdy nie myślała o tym, że jej syn zginie męczeńską śmiercią.
"Lecz dzisiaj myślę, że zostając księdzem musiał myśleć o tym, że może umrzeć jak męczennik, bo to jest wpisane w powołanie kapłańskie" - dodała Marianna Popiełuszko.
W watykańskim dzienniku opowiedziała też o odprawianych przez księdza Jerzego w stanie wojennym mszach za ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, których słuchała w Radiu Wolna Europa. Przyznała: "Byłam bardzo wzruszona, słuchając słów mego syna w radiu. Ale przede wszystkim byłam zadowolona z tych mszy, bo wiedziałam, że dzięki nim nawraca się dużo osób".
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.