Po siedmiu latach żmudnych badań eksperckich potwierdzono autentyczność skrzypiec należących oryginalnie do kierownika orkiestry na oceanicznym liniowcu Titanic Wallace'a Hartleya, jednej ze śmiertelnych ofiar katastrofy sprzed 101 lat.
Orkiestra RMS Titanic grała do ostatniej chwili nawet wówczas, gdy statek tonął po zderzeniu z górą lodową w czasie dziewiczego rejsu 15 kwietnia 1912 r. 1502 pasażerów przypłaciło rejs życiem.
Anonimowy właściciel skrzypiec w 2006 r. skontaktował się z domem aukcyjnym Hanry Aldridge and Son w Wiltshire w płd. Anglii, który zlecił badania ekspertom.
"Srebrna nakładka oraz inne charakterystyczne cechy sugerowały, że instrument jest albo autentyczny, albo mistrzowską podróbką" - mówił właściciel domu aukcyjnego cytowany przez BBC.
"Dla zbadania różnych aspektów np. korozji, praw własności, stanu faktycznego itp. zleciliśmy badania eksperckie w różnych krajach" - tłumaczył Andrew Aldridge.
Zwłoki Wallace'a Hartleya wyłowiono z morza w 10 dni po zatonięciu liniowca. Skrzypce nie były wymienione wśród przedmiotów, które przy nim znaleziono, ale kilka gazet pisało, że były przymocowane do jego ciała.
Według jednej z teorii skrzypce unosiły się na wodzie i wyłowiono je osobno. Inna głosi, że instrument przejściowo padł łupem złodzieja. Władze kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja przekazały go narzeczonej Hartleya Marii Robinson mieszkającej w Bridlington we wschodnim Yorkshire.
W jej dzienniczku zachował się odpis telegramu do władz prowincji z datą 19 lipca 1919 r., w którym dziękowała za przesyłkę skrzypiec.
Instrument będzie wystawiony w kwietniu w miejskim ratuszu w Belfaście, gdzie zbudowano statek z okazji 101. rocznicy katastrofy. Wartość skrzypiec ocenia się na co najmniej 100 tys. funtów. Daty ich sprzedaży jeszcze nie ustalono.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.