Proboszcz parafii św. Brygidy, ks. prałat Henryk Jankowski powiedział w niedzielę w kazaniu, że ci którzy działają na rzecz Kościoła i pomagają innym, są w Polsce niszczeni i atakowani. Kapłan podkreślił, że sam doświadcza tego od wielu lat na własnej skórze - poinformowała Gazeta Wyborcza.
Zdaniem prałata, jeśli ktoś "chce coś zrobić dla chwały Bożej, dla drugiego człowieka, dla samej idei czynienia dobrze" jest "natychmiast atakowany, podejrzany, niszczony jako odmieniec". "Wiem doskonale, o czym mówię, bo doświadczam tego niemal każdego dnia. Widziałem to, gdy budowałem naszą Bazylikę, widziałem, gdy walczyłem i walczę o prawdziwe ideały "Solidarności", widziałem, gdy budowałem Centrum Ekumeniczne Sióstr Brygidek, widziałem i widzę, gdy rozpocząłem budowę ołtarza bursztynowego" - mówił ks. Jankowski. Jego kazanie wierni kilkakrotnie przerywali oklaskami. Dziennik informuje również, że spod kościoła św. Brygidy w Gdańsku zniknęli kolporterzy broszur "w obronie prałata Henryka Jankowskiego" i jawnie antysemickich pisemek. W ubiegłą niedzielę prałat zaapelował do wiernych, żeby ich nie czytali. Wczoraj służba kościelna zezwoliła na rozdawanie jedynie ulotek posłanki Domu Ojczystego Gertrudy Szumskiej, która występuje w czasie mszy w roli solistki. Ks. Jankowski w kazaniu nazwał faryzeuszami dziennikarzy i liberalnych polityków, ale powstrzymał się od antysemickich wypowiedzi. Nie odniósł się do wezwania abp. Tadeusza Gocłowskiego, by prałat ustąpił z funkcji proboszcza. Dziś gdańska prokuratura ma podjąć decyzję o przedłużeniu śledztwa w sprawie domniemanego molestowania ministranta na plebanii św. Brygidy. Korzystna dla księdza opinia biegłego seksuologa przesądza o umorzeniu postępowania, ale ze względów formalnych śledczy chcą je przedłużyć do końca roku.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.