- Czy osiągną szczęście ci, co podejmują się korupcji, kradzieży, oszustw, łupienia uczciwych? - pyta kard. Józef Glemp w życzeniach na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Przypomina, że "ludzie wiary nie odcinają się od świata. Proszą o Boże miłosierdzie nad pyszałkami". Prymas Polski ubolewa, że "usiłuje się wmówić wierzącym, że niedziela bardziej jest potrzebna do robienia zakupów, bo w ciągu tygodnia nie ma na to czasu - pisze kardynał. Poniżej publikujemy cały tekst życzeń Prymasa Polski:
Moc w słabości się doskonali
Życzenia na Boże Narodzenie i Nowy Rok 2005
Warszawa, Boże Narodzenie 2004 r.
Bracia i Siostry!
1. Spotkanie nieba z ziemią
Na dwa sposoby przekazują Ewangeliści prawdę o narodzeniu Pana Jezusa. Święty Jan Ewangelista mówi o narodzeniu Chrystusa bardzo zwięźle: "A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (J 1, 14). Człowiek przyjmuje to stwierdzenie aktem wiary. Słowo powiedziane od Pana, przekazane Maryi przez Archanioła Gabriela, gdy Ona przyjęła je całym sercem, zaowocowało poczęciem w Jej łonie Dziecka, które "będzie nazwane Synem Bożym" (Łk 1, 35). Spróbujmy wniknąć głębiej w tę tajemnicę.
Bóg przyszedł na świat, mimo że zawsze był na świecie. Przybył inaczej. Przybył jako SŁOWO, bo tak nazywamy Jezusa Chrystusa. Bóg-Słowo jest Synem Ojca Niebieskiego - zanim narodził się z Maryi Panny. Bóg wypowiadając Siebie, wypowiada całą swoją istotę, i to wypowiedzenie w języku teologicznym nazywamy Synem. Wypowiadający Ojciec kocha wypowiedziane Słowo, a Syn-Słowo tą samą miłością odpowiada Ojcu. Odniesienie Słowa do Ojca i Ojca do Syna jest miłością. Ta miłość to Osoba Boska Ducha Świętego - spajająca wszystko wszechpotężna miłość. Takie to "procesy" zachodzą w Bogu-Trójcy.
W pewnym momencie dziejów świata, gdy "nadeszła pełnia czasu" (Ga 4, 4), Słowo zostaje posłane na ziemię, a rodząc się z Maryi Dziewicy, przyjmuje ludzką naturę, staje się człowiekiem - Jezusem znanym z Ewangelii. Oto krótkie wytłumaczenie tego, co Jan określi następująco: "A Słowo ciałem się stało". Historia tego to właśnie Boże Narodzenie, po prostu narodzenie się Dzieciątka w stajence betlejemskiej. Kościół przez swoją liturgię co roku przypomina, że Bóg ciągle przychodzi na świat.
Przyjście Boga na świat możemy ujmować w terminach teologicznych, jak to uczynił Jan Ewangelista, gdy powiedział: "A Słowo (Verbum, Logos) stało się Ciałem", lub też obrazowo, jak to uczynił w swoim opowiadaniu Ewangelista Łukasz: "Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. (...) Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie" (Łk 2, 4-5. 7). W jednym i w drugim sposobie ujmowania tej samej prawdy przemawia do nas wielkość wydarzenia: Odwieczny Bóg, większy niż kosmos, wypowiedziany w ludzkim języku przez mało pojemne wyrażenia - jak "Słowo" czy "Logos" - staje się człowiekiem. Jest to zetknięcie się dwóch wielkości: Mocy, która się uniża, i słabości, która się wynosi. Aby w pełni pojąć paradoksalną różnicę między tymi wielkościami trzeba być człowiekiem wiary.
Człowiek wiary umieszcza życie i rzeczywistość świata w wymiarze ziemskim i niebieskim, horyzontalnym i wertykalnym, czyli poziomym i pionowym. Tymczasem agnostyk ma do dyspozycji tylko jeden wymiar - płaszczyznę. Wielkie są tego konsekwencje społeczne. Na ogół ludzie bez wiary, gdy dochodzą do władzy, starają się rzeczywistość niwelować. "Walec", wyrównujący rzeczywistość wspólnot ludzkich według przekonań władzy, bywa bolesny dla wierzących. Za przykład można wziąć dzień niedzieli. Usiłuje się wmówić wierzącym, że niedziela bardziej jest potrzebna do robienia zakupów, bo w ciągu tygodnia nie ma na to czasu! Jak to, nie ma czasu? Czy to epoka "niewoli egipskiej"? Jakże ograniczoną wolność musi mieć naród, jeśli - mimo milionów bezrobotnych - nie ma w ciągu tygodnia czasu na zakupy! Zapewne chodzi jednak o coś innego, o zyski finansowe zwiększane w niedzielę. Są one większe dla firm właśnie wtedy, gdy niedziela zostaje pozbawiona godzin na sprawy duchowe, gdy Bogu zabiera się czas Jemu należny. To twierdzenie, że człowiek "musi" robić zakupy w niedzielę, jest dostrzegalnym znakiem ograniczania wolności.
Więcej na następnej stronie