"Cicha Procesja", upamiętniająca rocznicę "Cudu Amsterdamskiego" z 1345 roku, zgromadziła w tym roku ponad 8 tys. osób.
Każdego roku w nocy z soboty na niedzielę przed 15 marca, bez symboli religijnych głośnych modlitw i śpiewów, holenderscy katolicy obchodzą w milczeniu tradycyjną trasę, zatrzymując się przed domem, w którym miał miejsce Cud Najświętszego Sakramentu. 15 marca 1345 r. pewien chory mężczyzna po przyjęciu ostatniego namaszczenia i komunii św. zwymiotował hostię. Służąca wrzuciła wymiociny do ognia, lecz spostrzegła, iż hostia nie płonie; schowała ją więc do pudełka i wezwała księdza, który odniósł Najświętszy Sakrament do kościoła. Jednak następnego ranka hostia znów leżała w pudełku. Gdy sytuacja powtórzyła się trzeci raz, zadecydowano, że Bóg najwyraźniej życzy sobie nagłośnienia owego zdarzenia. Hostię przeniesiono do kościoła, tym razem w asyście licznych duchownych i wiernych. Rok później Kościół oficjalnie uznał Cud Amsterdamski, a miasto stało się popularnym miejscem pielgrzymek. W domu przy głównej ulicy Kalverstraat powstała kaplica, odwiedzana przez wiernych w okazałej marcowej procesji. W 1578 r. protestancka Rada Miasta zakazała ceremonii, a działalność katolików została zepchnięta do podziemia. Przez dwa wieki procesję zstępował przemarsz małych grupek wiernych, w całkowitym milczeniu. Gdy w 1881 r. oficjalnie reaktywowano dawny zwyczaj, procesja zachowała swój "cichy" charakter i nazwę - "Stille Omgang". W tym roku "Cicha Procesja" przeszła ulicami Amsterdamu w nocy z 12 na 13 marca. Każdego roku jest ona nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu holenderskiego Kościoła katolickiego, ale także dużym zadaniem logistycznym. Grupy zjeżdżające autokarami z całej Holandii biorą udział w kolejnych nocnych mszach św. w kościołach położonych w centrum miasta. Po mszy spotykają się na placu obok kościoła Begijnhof, gdzie po zburzeniu w 1908 roku kaplicy przy Kalverstraat przeniesiono centrum obchodów. Między godz. 23 a 4 rano sznur pielgrzymów maszeruje w milczeniu handlowymi ulicami miasta, przechodząc również przez osławioną "ulicę czerwonych latarni". Na całej trasie ustawieni są wolontariusze i policjanci kierujący ruchem. Zdarza się, że pielgrzymom towarzyszą śmiechy i krzyki pijanych wyrostków, celowo ustawiających się na trasie czy żarty i pokpiwania turystów spacerujący w dzielnicy czerwonych latarni. Przemarsz trwa około godziny i według relacji osób biorących w nim udział "ma posmak czasów pierwszych chrześcijan, którzy wyszli z katakumb". Prócz katolików w procesji bierze też udział coraz więcej protestantów.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.