Abp Stanisław Dziwiszpo raz pierwszy od śmierci papieża Polaka udzielił wywiadu. Rozmawiał z nim Marco Tosatti, watykanista z włoskiego dziennika „La Stampa" - informuje Życie Warszawy.
- Czy wasza wielebności oczekiwał, że Benedykt XVI rozpocznie proces beatyfikacyjny Jana Pawła II? - To z pewnością wielka radość. Najbardziej się uradowałem, że ta wiadomość została ogłoszona 13 maja (w 24. rocznicę zamachu na Jana Pawła II – przyp. red.). Żywimy głęboką wdzięczność za ten gest Benedykta XVI. - Zbieg okoliczności? - Myślę, że trzeba to odczytywać bardziej jako znak niż zbieg okoliczności. Jeżeli się odczytuje znaki, trzeba tu dostrzec specjalne przesłanie. - Czy w Polsce ludzie są zadowoleni? - Wyobrażam sobie, że tak. Słyszałem młodych, którzy mówili: byliśmy tego pewni. Teraz trzeba jedynie potwierdzenia ze strony Kościoła. Ja nie mam wątpliwości: Jan Paweł II jest święty. - Oddanie papieżowi jest ogromne. Aby odwiedzić grób, trzeba stać godzinę albo i dłużej w kolejce... - Byłem na grobie, również dziś, aby się pomodlić i wzruszył mnie widok tak wielu, wielu ludzi. Ale bardziej poruszyło mnie zachowanie osób przybywających do Grót Watykańskich. Nie przychodzą do zmarłego. Oni tak jakby przybywali na audiencję do Jana Pawła II. Robią znaki, gesty. Tak, jakby chcieli mu powiedzieć „Witaj, Ojcze”. - Czy Benedykt XVI jest tym, którego Jan Paweł II chciałby widzieć jako następcę? - Ojciec Święty bardzo go cenił. Kardynał Ratzinger był dla niego pierwszym współpracownikiem, gdy chodziło o rozwiązywanie poważnych problemów. - Czy poza sprawami urzędowymi był też przyjacielem Jana Pawła II. - Z pewnością tak. I był nim aż do ostatnich chwil życia papieża. I jako dziekan Kolegium Kardynalskiego, i jako Ratzinger.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.