Mieszkańcy Miasteczka Śląskiego dowiedzieli się we wtorek, że ks. Grzegorz Dewor, administrator parafii, w obronie którego pikietowali przez kilkanaście dni pod miejscowym kościołem, jednak opuści plebanię - donosi Gazeta Wyborcza.
Po trzech dniach spokoju wczoraj wieczorem pod kościołem znów zebrała się grupa wiernych, która z takim rozwiązaniem nie chce się pogodzić. Sam ks. Dewor obiecał wczoraj w gliwickiej kurii biskupiej, że do czwartku przeniesie się do wskazanej przez biskupa parafii w Gliwicach. Dekret o przeniesieniu ks. Dewora wydał biskup gliwicki Jan Wieczorek. W krótkim czasie pod protestem przeciwko tej decyzji podpisała się prawie połowa pięciotysięcznej miejscowości, a wokół plebanii stało kilkaset osób, którzy zapowiadali, że na wyjazd swojego duszpasterza nie pozwolą. Przyjętej przez siebie delegacji wiernych bp Wieczorek mówił o powodach dekretu. Głównym było nadużywanie alkoholu przez administratora. W sobotę, po wizycie ks. Bernarda Koja, kanclerza kurii gliwickiej, tłumy stojące przed plebanią zostały poinformowane, że ks. Dewor tymczasowo będzie mógł zostać w parafii. Tylko dlatego ludzie rozeszli się do domów. Wczoraj okazało się, że informacja o pozostaniu ks. Dewora była tylko wybiegiem, który miał skłonić ludzi do rozejścia się. Wczoraj, gdy okazało się, że to nieprawda, nikt nie chciał się do niej przyznać.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.