Oskarżanie ojca Konrada o agenturalność z tego powodu, że w czasach PRL spotykał się z ubeckim "opiekunem" swojego miesięcznika, odbieram jako krzyczącą niesprawiedliwość - napisał w Rzeczpospolitej o. Jacek Salij OP.
Zdawał nam dokładne relacje Drugi fakt, który pamiętam inaczej dotyczy tego, że o. Konrad rzekomo - cytuję za raportem - "w numerze czerwcowym z 1977 roku zamieścił artykuł redakcyjny odcinający się od poczynań niektórych braci dominikanów, a konkretnie od o. Aleksandra Hauke-Ligowskiego, który brał udział w majowej głodówce w kościele św. Marcina w Warszawie, zorganizowanej w związku z podejrzeniem o zamordowanie przez funkcjonariuszy SB Stanisława Pyjasa". Po ogłoszeniu raportu red. Jan Grzegorczyk zakwestionował sam fakt opublikowania tego artykułu, z czym w pierwszym odruchu jeden z autorów raportu się zgodził i usprawiedliwiał pośpiechem w przygotowywaniu tego dokumentu. To akurat rozumiem. Trzeba było się śpieszyć, żeby jak najszybciej doprowadzić ukamienowanie o. Konrada do końca! Później jednak ktoś z IPN - już nie pamiętam kto, ale sprawa jest publiczna i łatwa do sprawdzenia - oznajmił z triumfem, że jednak o. Konrad ten artykuł opublikował i że chodzi o niepodpisany tekst pt. "Wyjść na spotkanie nowego świata", wydrukowany pod koniec numeru z czerwca 1977 roku. Nie ukrywam, że zgorszyła mnie ta - źle jednak świadcząca o historyku, którego obowiązkiem jest zachowanie jak największego obiektywizmu w szukaniu prawdy - ciemna satysfakcja: "Już się wydawało, że ten zarzut pod adresem o. Konrada był niesłuszny, a jednak on to napisał!". Ja ten fakt pamiętam inaczej. O. Konrad naprawdę napisał wtedy tekst, którego, gdyby został wydrukowany, i on, i inni członkowie redakcji dzisiaj by się wstydzili. Fakt ten pragnę przedstawić jako następne świadectwo karygodnej pochopności, z jaką zbyt często autorzy raportu utożsamiają swoje mniemania, z tym, jak to było naprawdę. W tamtych latach byłem z redakcją "W drodze" związany bardzo blisko i choć oficjalnie nigdy do niej nie należałem, byłem wtajemniczany praktycznie we wszystkie jej problemy. Otóż, pamiętam doskonale, że wszyscy w redakcji wiedzieli o tym, iż o. Konrad jest głównym naszym przedstawicielem w kontaktach z władzami. Zresztą, nie zajmował się tym z własnej inicjatywy, tylko my oddelegowaliśmygo do tego. Nigdy tych wizyt w Urzędzie do spraw Wyznań czy spotkań z esbekiem, panem Głowackim, przed nami nie ukrywał, zdawał nam z nich dokładne relacje. Wspólnie zastanawialiśmy się, jak się zachować wobec różnych bezczelnych żądań tego pana. Spotkania ojca Konrada uważaliśmy za nieuniknione W raporcie przypomniano - na pohybel ojcu Konradowi - zarządzenie Konferencji Episkopatu Polski ze stycznia 1975 r.: "Konferencja, rozpatrując problemy pracy kapłanów w naszej ojczyźnie, zaniepokoiła się występującymi faktami wzywania księży, zarówno diecezjalnych, jak i zakonnych, przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa na "poufne" rozmowy i spotkania, bez podania podstaw faktycznych oraz prawnych i bez dopełnienia formalności wymaganych przez obowiązujący kodeks postępowania administracyjnego. Mając na uwadze interes społeczny i dobro duchowieństwa, Konferencja przypomina wszystkim osobom duchownym i zakonnym, że nie powinni stawiać się na takie spotkanie".
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.