Oskarżanie ojca Konrada o agenturalność z tego powodu, że w czasach PRL spotykał się z ubeckim "opiekunem" swojego miesięcznika, odbieram jako krzyczącą niesprawiedliwość - napisał w Rzeczpospolitej o. Jacek Salij OP.
W raporcie Instytutu PamięciNarodowej "Sprawa o. Konrada Hejmo" znalazł się fragment dotyczący mojej osoby: "W co najmniej jednym przypadku o. Hejmo przekazał "Lakarowi" materiał o charakterze osobistym, który następnie został skopiowany i przesłany do Departamentu IV. Był to list ojca Jacka Salija wystosowany ("celem zwalczania insynuacji") do o. Hejmy, ks. Bolonka i ks. Dziwisza, w którym dominikanin wyjaśniał, dlaczego nie przyjechał w 1983 roku do Rzymu mimo wcześniejszych starań o otrzymanie paszportu. "Ponieważ prymas wystąpił z tym żalem do Jacka Salija, więc Jacka poniosło i napisał list..." - objaśniał "Lakarowi" Hejmo". Nie był nielojalny wobec mnie W roku 1983 Jan Paweł II mianował mnie ekspertem na synod biskupów. Kiedy odmówiono mi paszportu poprosiłem ks. abp. Bronisława Dąbrowskiego o interwencję. Ponieważ nawet tak wysoka interwencja nie pomogła, sekretarz arcybiskupa poradził mi wysłać telegram do Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. Telegram wysłałem. Czy Sekretariat Stanu interweniował, tego nie wiem. Z księdzem prymasem nigdy na ten temat osobiście nie rozmawiałem. Złożyłem natomiast w jego sekretariacie skierowany do niego list z informacją o odmowie paszportu. Kiedy na synodzie się nie pojawiłem, Ambasada Polska w Rzymie na zapytania, dlaczego odmówiono mi paszportu, odpowiadała, że paszport mi przyznano, tylko ja nie chcę go odebrać. Kto pytał i kto odpowiadał, i czy na pewno o to pytano i tak odpowiadano, tego nie wiem. Faktem jest dla mnie tylko to, że zaczęły do mnie dochodzić pomówienia, jakobym zlekceważył zaproszenie samego papieża. W tej sytuacji złożyłem w sekretariacie księdza prymasa w skierowanym do niego liście opis wszystkich moich starań o paszport, a jego kopię wysłałem do ks. Dziwisza i o. Konrada Hejmy (i do nikogo więcej). Liczyłem na to, że ks. Dziwisz poinformuje Ojca Świętego o prawdziwych powodach mojej nieobecności na synodzie, natomiast o. Konrada upoważniłem do tego, żeby kopię mojego listu do księdza prymasa dowolnie powielał. Zależało mi bowiem na tym, żeby pomógł mi zneutralizować pomówienia. Zatem, nie mam nawet cienia powodu do tego, żeby zarzucać o. Konradowi nielojalność wobec mojej osoby, a tym bardziej dopatrywać się w tym epizodzie jednego z dowodów jego rzekomej zdrady Kościoła. Z kolei "Lakar" musiał być niezłym konfabulatorem - i nie bać się tego, że ktoś w IV Departamencie będzie sprawdzał przysyłane przez niego materiały - skoro otrzymawszy od o. Konrada (jak twierdzą historycy z IPN) kopię mojego listu do księdza prymasa, naplótł na ten temat w swoim sprawozdaniu to, co naplótł. Proponuję autorom raportu, żeby porównali treść mojego listu (opublikował go Peter Raina, "Kościół w PRL. Dokumenty 1975 - 1989", t. 3 Poznań-Pelplin 1996 s. 411) z tym bełkotem, jaki - podobno wraz z kopią tego listu - przesłał "Lakar" do swoich przełożonych w Warszawie.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.