Do prowincji Bara w południowym Nepalu pielgrzymuje tysiące ludzi, aby zobaczyć "nowego Buddę".
Pielgrzymi mówią tak o 15-letnim chłopcu Ram Bomjonie, który od sześciu miesięcy siedzi pod drzewem Bodhi, oddaje się medytacji, nic nie je i nie pije. Niektórzy świadkowie twierdzą, że widzieli jak z czoła chłopca bije światło. "Wygląda to tak jakby ktoś zaświecił silną latarką przez dłoń" - mówi Bahadur Lama, członek komisji, która zajmuje się pielgrzymami. Jak dotąd - zdaniem dziennikarza lokalnej gazety Upendry Lamiczmiego - nie ma żadnych podejrzeń, że chłopiec przerwał swój post i medytacje nawet żeby się załatwić. Lokalne władze apelują do Katmandu o wysłanie ekipy naukowej do zbadania chłopca. Miejscowi lekarze nie doszli do żadnych konkretnych wniosków, ale mogli zbliżyć się do niego na odległość tylko pięciu metrów. Epizod z życia Buddy Oszałamiająca popularność tego zjawiska bierze się po części stąd, że przypomina to jeden z epizodów z życia Buddy, który urodził się w odległości zaledwie 250 kilometrów stąd w 543 roku przed naszą erą. Budda medytował pod świętym drzewem Bodhi przez 49 dni. Ram Bomjon również siedzi pod drzewem Bodhi, w tej samej postawie co Budda. "Powiedzcie ludziom, aby nie nazywali mnie Buddą. Nie mam tyle energii co Budda. Dotarłem dopiero do stopnia rinpoche. Potrzebuję jeszcze sześciu lat głębokiej medytacji" - powiedział Bomjon. W całej okolicy powstało ogromne poruszenie, gdy rozniosło się, że chłopca ukąsił wąż. Jednak nic mu się nie stało. W pobliżu miejsca gdzie medytuje Bojnon kwitnie biznes. Fotografie chłopca sprzedają się po pięć rupii i cena szybko rośnie. Mówi się, że mnisi z pobliskiego buddyjskiego klasztoru chcą tam wybudować klasztor i domy dla turystów.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.