Informację fałszującą rzeczywiste nauczanie Kościoła katolickiego w kwestii zbawienia nieochrzczonych zamieściła piątkowa Gazeta Wyborcza.
W tekście zatytułowanym "Brak chrztu nie zamyka drogi do nieba" zamieszczonym na drugiej stronie piątkowej (2 grudnia 2005 r.) można przeczytać: Nieochrzczone dzieci trafiają do nieba - stwierdzili teologowie. Teraz papież zadecyduje o zmianie doktryny Kościoła, zgodnie z którą dzieci zmarłe przed chrztem nie mają pełnych szans na zbawienie Kwestią czyśćca zajęła się Międzynarodowa Komisja Teologiczna działająca w ramach Kongregacji Nauki Wiary. 30 teologów obraduje właśnie w Watykanie. Wczoraj przyjął ich Benedykt XVI. Dziś teologowie będą obradować dalej. Zasugerują papieżowi, aby wyeliminował z nauczania Kościoła surową hipotezę dotyczącą pośmiertnego losu nieochrzczonych dzieci (o dziecku - zgodnie z myślą Kościoła - mówimy od chwili poczęcia). Kościół, choć obecnie raczej nie wypowiada się na ten temat, utrzymuje, że nie zasługują one ani na niebo, ani na piekło. Gdzie zatem trafiają? W średniowieczu ukuto w tym celu specjalny termin - limbus puerorum (tłumaczone jako otchłań lub zatoka dzieci) - czwarty stan poza niebem, czyśćcem i piekłem. Sekretarz Komisji o. Luis Ladaria w rozmowie z katolicką agencją informacyjną ZENIT podkreślił, że problem będzie rozpatrzony na nowo "w świetle boskiego miłosierdzia". - Doktryna otchłani to historyczna próba znalezienia miejsca dla dzieci, które zmarły, nie zaznawszy łaski chrztu. Warto jednak przestudiować to zagadnienie w perspektywie Bożego pragnienia zbawienia wszystkich i wyjątkowego pośrednictwa Jezusa Chrystusa - powiedział o. Ladaria. Siedem miesięcy przed swoją śmiercią Jan Paweł II zwrócił się do Komisji Teologicznej, prosząc, by wypracowała w tej sprawie "bardziej spójne i oświecone stanowisko". Zmarły Papież wielokrotnie wyrażał też przekonanie, że dzieci zmarłe w wyniku aborcji (a więc i nieochrzczone) teraz "żyją w Bogu". Ale w przeszłości Kościół nie obchodził się najlepiej z dziećmi zmarłymi przed chrztem. Nie mogły być chowane na katolickich cmentarzach, a w pogrzebie nie uczestniczył ksiądz. Drastyczne wizje snuli teologowie. Św. Augustyn głosił, że będą ukarane "wiecznym ogniem", ponieważ "zetknęły się przez swój brud z grzechem pierworodnym". Obecnie Kościół jest bardziej wyrozumiały: zmarłe bez chrztu dzieci grzebane są na cmentarzach, a katechizm pozwala "mieć nadzieję, że istnieje dla nich jakaś droga zbawienia". W XX wieku najbardziej autorytatywnie wypowiadał się na ten temat papież Pius X: - Takie dzieci idą do otchłani, gdzie nie mogą cieszyć się Bogiem, ale nie doznają też cierpień. Ponieważ są skażone grzechem pierworodnym, nie zasługują na raj, ale nie zasługują także na piekło czy czyściec - stwierdził w 1905 r. Obecnie teologowie uważają, że przyczyną wczesnej śmierci dzieci są najczęściej zagrożenia cywilizacyjne, co powinno mieć wpływ na zmianę nauczania Kościoła o zbawieniu nieochrzczonych. - Musimy wziąć pod uwagę fakt, że wiele niewinnych dzieci padło ofiarą nowoczesnych form zła, np. panoszącego się w świecie głodu. Liczne choroby biorą się ze społecznego nieładu, jego konsekwencją jest też aborcja - mówił w wywiadzie dla "La Stampa" szwajcarski kardynał Georges Cottier, były teolog Domu Papieskiego. John Haldane, filozof i konsultor Papieskiej Rady ds. Kultury, nazwał z kolei ideę otchłani "średniowiecznym kuriozum", wypaczającym wizerunek Boga. Wydaje się, że sam Benedykt XVI także będzie zmianom sprzyjał . - Otchłań nigdy nie została zdefiniowana jako prawda wiary. Osobiście, jako teolog, a nie szef Kongregacji, chętnie zarzuciłbym teorię, która jest tylko teologiczną hipotezą - wyznał w 1984 r. kard. Joseph Ratzinger. Od redakcji Problem możliwości zbawienia dzieci nieochrzczonych jest częścią szerszego zagadnienia możliwości zbawienia bez chrztu. Dotyczy tych, którzy żyli przed Chrystusem, a więc w żaden sposób chrztu przyjąć nie mogli. W podobnej do nich sytuacji są Ci, którzy nigdy o Chrystusie nie słyszeli. W końcu jest problem tych, którzy o Jezusie słyszeli i choć starali się żyć w zgodzie z własnym sumieniem z jakichś względów Chrystusa nie przyjęli. Nie wchodząc w szczegóły trzeba przypomnieć, że Kościół od początku wierzy w możliwość zbawienia sprawiedliwych Starego Testamentu i pobożnych pogan, czego wyrazem jest powtarzane przez chrześcijan w wyznaniu wiary stwierdzenie, że po swojej śmierci, a przed zmartwychwstaniem Jezus „zstąpił do piekieł” (piekła to szeol, otchłań, a nie piekło). Problem możliwości zbawienia dzieci był przez wieki dyskutowany. Wśród koncepcji dotyczących ich losu pojawiła się i taka, która umieszczała ich w „limbus puerorum” (coś na kształt szeolu, ale dla dzieci), „gdzie w pewnego rodzaju stanie naturalnej szczęśliwości miałyby przebywać dzieci, które zmarły bez chrztu”. Koncepcja ta jednak nie została nigdy przez Kościół przyjęta. Pozostała hipotezą teologiczną. Współcześnie, jako nie znajdującą potwierdzenia w Objawieniu, już zarzuconą. Jeśli dziś ktoś sugeruje, że Kościół zmienia w kwestii możliwości zbawienia dzieci bez chrztu swoje nauczanie, po prostu mija się z prawdą. Jest to o smutne z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że pokazuje, iż dla niektórych informacja sensacyjna jest ważniejsza od prawdziwej. Po drugie dlatego, że wskazuje na niewiedzę tych, którzy tego rodzaju opinie formułują. Po trzecie - i chyba najsmutniejsze – że pokazuje jak bardzo nie rozumie się dziś nauki Kościoła i teologii. Dla niektórych są one tylko zbiorem suchych, niepodważalnych dogmatów. Jakby nie było w nich życia, dyskusji, ścierania się, nowych spojrzeń… redakcja portalu Wiara.pl Oburącz podpisuję się pod wypowiedzią Redakcji Portalu "Wiara" odnośnie artykułu w "Gazecie Wyborczej" Ryszard Dezor
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.