Podzielony na różne opcje episkopat jest bezradny wobec wyzwań triumfującego liberalizmu twierdzi w wywiadzie dla Życia Warszawy religioznawca prof. Zbigniew Mikołejko.
- Ktoś spośród zwolenników o. Rydzyka miałby szansę na przewodzenie? Zawitkowski na przykład? - Nie sądzę. W Kościele polskim krańcowe, nadmiernie wyraziste politycznie osobowości nie mają żadnej szansy. - Czy można mówić obecnie o istnieniu w episkopacie wyraźnych „partii”, prowadzących określoną politykę? - Nie, nie da się powiedzieć, że są tam jakieś partie. To raczej okazjonalne sojusze tworzące się przy okazji rozwiązywania konkretnych problemów, stawiania czoła poszczególnym wyzwaniom. Takim wyzwaniem jest chociażby Radio Maryja. I na tym przykładzie dobrze widać oznaki bezradności i zagubienia w polskim episkopacie. Efektem jest poszukiwanie rozwiązania w Watykanie, załatwienia problemu Rydzyka rękami papieża. - Chyba z tego wniosek, że większość episkopatu to ostrożne „centrum”? - Powiedziałbym raczej – tradycjonalistyczne centrum. Generalnie w episkopacie panuje nastrój wyczekiwania. W całym Kościele mamy przecież okres przejściowy, bo powiedzmy sobie otwarcie obecny pontyfikat jest pontyfikatem przejściowym. Widać oczekiwanie na jego przeminięcie. I powiem brutalnie: polska hierarchia nie wie, w jakim kierunku pójść. - Chwileczkę. Papież Benedykt XVI wyznacza przecież wyraźnie konserwatywny kierunek. - Pontyfikat Ratzingera zdaje się sprzyjać tradycjonalistycznej części episkopatu, ale problem w tym, że polskie społeczeństwo nie jest w takim stopniu tradycjonalistyczne, przynajmniej te najaktywniejsze jego segmenty. I biskupi o tym wiedzą. Rzeszowskie, krośnieńskie, tarnowskie to stare, wierne wyspy tradycji, ale nie tam – że tak powiem – stoją słoiczki z miodem. One stoją w wielkich miastach na północy i zachodzie kraju, gdzie gospodarka liberalna przynosi skutki w postaci wzrostu bogactwa, i gdzie Kościół traci wpływy. Spadek liczby wiernych w tych miastach, który pokazują ostatnie kościelne statystyki , to dla hierarchii prawdziwy dramat. Tylko 35 proc. mieszkańców archidiecezji warszawskiej chodzi np. do kościoła w niedzielę. A przecież Kościół nie może się opierać tylko na starych wyspach katolickich. Na tych terenach – gdzie dominuje wspólnotowość, tak zachwalana przez Kaczyńskiego – wyraźniejsza jest również stagnacja. Jeżeli Kościół wyraźnie postawi na te tradycjonalistyczne, wspólnotowe obszary, to dalej będzie tracił wiernych na obszarach bardziej aktywnych. Temu właśnie wyzwaniu trzeba jakoś sprostać. - Czy wśród młodych biskupów widzi Pan kandydata na przywódcę formatu Wyszyńskiego? Kogoś, kto mógłby sprostać temu wyzwaniu? - Nie widać takiej osoby. Aspiruje do tego Grocholewski, ale sądzę, że nie ma szans. - Dlaczego? Ma duży atut, bo był blisko Jana Pawła II. - Raczej blisko Ratzingera. To jest teolog, człowiek Spiżowej Bramy, człowiek Ratzingera formowany w bibliotekach i kuriach watykańskich, a nie w spotkaniach z człowiekiem ulicy. Zalicza się on do osobnej kategorii – ludzi kurii watykańskiej. To tak jak z Arinzem, o którym mówiło się w Polsce, że jest mocnym kandydatem na papieża, bo pochodzi z Afryki. Ale przecież czarni katolicy mówili: „To żaden Afrykanin, to człowiek kurii! My mamy własnych czarnych kandydatów, prawdziwych Afrykanów!”. I również Grocholewski jest autorytetem tylko formalnym. Nie jest osobą o typie wyobraźni, który pozwalałby mu przemawiać, tak jak przemawiali Wyszyński, Wojtyła czy Macharski. - Co w tej sytuacji zrobi Kościół? - Myślę, że będzie poszukiwał biskupów, którzy tym problemom potrafią stawić czoło. Będzie to bardzo trudne zadanie, bo tak naprawdę dopiero teraz Polska zaczyna przechodzić w przestrzeń liberalizmu. Platforma Obywatelska przegrała wybory, ale proszę zwrócić uwagę, że żadna europejska partia liberalna nie dostała w wyborach tyle co PO. Poza tym część klienteli SLD, a nawet PiS, to również zwolennicy opcji liberalnej. Okazuje się, że w polskich miastach ten elektorat jest niezwykle silny. A to musi hierarchii dawać wiele do myślenia. Od redakcji: Z wizją Kościoła prezentowaną przez prof. Mikołejkę nie sposób się zgodzić, ale warto wiedzieć, jak widzą go "ludzie z zewnątrz". redakcja portalu Wiara.pl
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.