Po przeczytaniu udostępnionych mi dokumentów doszedłem do wniosku, że ojciec Konrad nigdy nie był "współpracownikiem" SB - powiedział w wywiadzie dla Naszego Dziennika historyk Peter Raina.
- Czy znalazł Pan w tych dokumentach choćby ślad donosów na Karola Wojtyłę? - Nie. Gdyby naprawdę był choćby ślad donosów na Papieża, to tego bym z pewnością nie przeoczył. Dlatego bardzo mocno zirytowało mnie postępowanie Leona Kieresa, który tak nieodpowiedzialnie dezinformował społeczeństwo. Ojciec Hejmo na nikogo nie donosił. Wyrażał poglądy o swoim otoczeniu. Trzeba używać określeń w ich właściwym znaczeniu - w tym wypadku trzeba zastanowić się nad etymologią wyrazu "donosiciel". Donosiciel to denuncjator. Pragnąłbym także dodać, że kilka miesięcy temu nakładem paryskiej "Kultury" ukazał się 153. numer "Zeszytów Historycznych", a w nim opracowanie dokumentów byłej SB dotyczących Zbigniewa Herberta. Każdemu, kto bezrefleksyjnie wyrokuje o współpracy o. Konrada z komunistycznym MSW, polecam tę lekturę i porównanie obu zgromadzonych materiałów. - W Pana książce poznajemy nazwisko "Lakara", czyli Andrzeja Madejczyka - agenta SB, wobec o. Hejmy i wielu innych kapłanów polskich w Rzymie kamuflującego się jako bliski współpracownik niemieckiego Episkopatu. Jego dane personalne autorzy opracowania IPN o "sprawie o. Konrada Hejmy" pozostawili nierozszyfrowane, co było wyjątkowo nieuczciwe wobec bezceremonialnego ujawnienia personaliów o. Konrada. Czy zetknął się Pan z Madejczykiem? Jaką pełnił rolę w Rzymie i w polskim środowisku? - Andrzej Madejczyk był wytrawnym podwójnym agentem. Służył esbekom i wszystko wskazuje na to, że pracował również dla wywiadu zachodnioniemieckiego, BND. Kłamał w środowisku Polonii rzymskiej, że współpracuje z niemieckim Episkopatem. Badania w archiwach kościelnych w Kolonii, gdzie Madejczyk mieszkał, wykazały, że z Kościołem niemieckim nic wspólnego nie miał. W mojej książce opublikowałem list Madejczyka z lat 70. do pewnego duchownego polskiego, w którym nadawca powtarza kłamstwo o współpracy z Kościołem niemieckim. Osobiście nie zetknąłem się z Madejczykiem, ale wyjaśniłem w mojej książce, jak łatwo mu było poruszać się wśród rzymskiej Polonii i jak poznał ojca Konrada. Jako podwójny agent dobrze wykorzystał swoją rolę. Jego dwie córki mogły za darmo kształcić się w państwowych szkołach muzycznych w Polsce. Jako agent BND często odwiedzał Rzym razem z rodziną. Mieszkał w luksusowych hotelach. Przybywał z całą rodziną do ojca Konrada. BND na pewno wiedział o współpracy Madejczyka z SB, a i SB musiała wiedzieć o związkach Madejczyka z BND. Obie agentury były zadowolone, skoro Madejczyk dostarczył im informacji o lobby polskim w Rzymie. Jest dla mnie zagadką, dlaczego IPN nie ujawnia wywiadowczej działalności Madejczyka! - Osoby bywające w latach 80. w Rzymie przyznają, iż tamtejsi Polacy mieli świadomość, że Madejczyk jest współpracownikiem BND. Czy ojciec Konrad też wiedział, z kim rozmawia? Jaki charakter miały jego kontakty z Madejczykiem? - Ojciec Konrad sam już o tym opowiadał, temat ten wyjaśniłem też w mojej książce. Ale powiem krótko, jak wyglądała sytuacja w Rzymie w latach 80. Madejczyk zawarł znajomość z ks. Franciszkiem Mączyńskim, rektorem Papieskiego Instytutu Polskiego w Rzymie. Ksiądz Mączyński przedstawił go ks. Bogusławowi Lewandowskiemu, kierownikowi Biura Prasowego Sekretariatu Episkopatu Polski w Rzymie, ponieważ Madejczyk zbierał (tak poinformował ks. Mączyńskiego) materiał o Kościele polskim dla niemieckiego Episkopatu. Z kolei ks. Lewandowski przedstawił Madejczyka ojcu Hejmie, który tym materiałem w Biurze Prasowym dysponował. Więc ojciec Hejmo był przekonany, że Madejczyk rzeczywiście zbiera materiał dla Niemców. To prawda, że wśród Polonii rzymskiej krążyła plotka, iż Madejczyk to agent BND. Ale nikt się tą plotką zbytnio nie przejmował. Od czasu wyboru Papieża Jana Pawła II Polonia rzymska stała się obiektem zainteresowania różnych wywiadów świata, szczególnie SB, BND, CIA.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.