13 maja mineło 25 lat od zamachu na Jana Pawła II. Płatny turecki zamachowiec Mehmet Ali Agca oddał trzy strzały, ciężko raniąc Jana Pawła II. Papież przeżył zamach, ale już nigdy nie odzyskał pełni sił fizycznych.
13 maja 1981 r. o godz. 17.00 Papież objeżdżał w odkrytym samochodzie plac św. Piotra, błogosławiąc przybyłych na środową audiencję pielgrzymów. W 20 minut później do przejeżdżającego papieża trzy strzały oddał turecki płatny zamachowiec, Mehmet Ali Agca, ciężko go raniąc. 23-letni wówczas zamachowiec został ujęty w pobliżu miejsca zbrodni. Papież został przewieziony do kliniki Gemellego. Podczas trwającej pięć godzin operacji lekarze starali się powstrzymać upływ krwi i pozszywać rozszarpane kulami jelita. Jan Paweł II przeżył zamach, ale już nigdy nie odzyskał pełni sił fizycznych. "Agca strzelał, by zabić" - jest przekonany metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Relacja Papieża oraz jego ówczesnego sekretarza zawarta jest w końcowym fragmencie książki Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość": "Ten strzał powinien był być śmiertelny. Kula przeszyła ciało Ojca Świętego, raniąc go w brzuch, prawy łokieć i palec wskazujący lewej ręki. Upadła między Papieżem a mną. Usłyszałem jeszcze dwa strzały, dwie stojące w pobliżu osoby zostały zranione. Zapytałem Ojca Świętego: "Gdzie?". Odpowiedział: "W brzuch". "Boli?" - "Boli". [...] Jan Paweł II: Byłem już właściwie po tamtej stronie". Mimo iż od zamachu minęło już tyle lat, te tragiczne wydarzenia ciągle pozostają żywe w pamięci wszystkich. - Poczułem się, jakby cały świat zawalił mi się na głowę i nie wiem, jak mogłem w szoku fotografować, ale z pewnością kierowała mną ręka Matki Bożej" - wspominał w rozmowie z KAI papieski fotograf Arturo Mari. Agca został natychmiast aresztowany i szybko osądzony, ale to tragiczne wydarzenie ciągle pozostaje bez wyjaśnienia. Do dziś nie wiadomo, kto stał za zamachem, kto był jego mocodawcą i kto pomagał w zamachu. Nieznane są też jego motywy. Ali Agca, płatny morderca z ugrupowania "Szare wilki", chciał zamordować "jedynego papieża z bloku wschodniego" już w 1979 r. podczas jego wizyty w Turcji. W kilka tygodni po zamachu na placu św. Piotra włoski sąd skazał Agcę na dożywocie. W grudniu 1983 r. Jan Paweł II odwiedził swego mordercę w rzymskim więzieniu i modlił się wraz z nim. Kulisy zbrodni dotychczas nie zostały jednak wyjaśnione. Turek oskarżał początkowo wywiad bułgarski, wkrótce zmienił zeznania, wikłał się w różnych interpretacjach. Wyprowadzając śledztwo na fałszywy trop starał się zatrzeć swoje kontakty i chronił mocodawców. Jak obliczyli obserwatorzy procesu, w czasie śledztwa Agca podał ponad sto różnych wersji wyjaśnień swojego czynu. Jak podkreślił korespondent niemieckojęzycznej agencji katolickiej CIC w Rzymie, wielki proces, który miał doprowadzić do wyjaśnienia wszystkich szczegółów zamachu, zakończył się w 1986 r. de facto bez żadnych rezultatów. Tylko jeden z pozostałych oskarżonych został skazany na więzienie i to za nielegalne posiadanie broni. Pozostali, z braku dowodów, zostali wypuszczeni na wolność. Istnieją trzy hipotezy na temat mocodawców zamachu. Według pierwszej pochodzili oni z krajów bloku wschodniego, gdzie w Papieżu-Polaku widziano zagrożenie dla ideologii komunistycznej. Inne domniemanie to działania fundamentalistów islamskich. Według trzeciej teorii, która pojawiła się tuż po zamachu, w sprawę uwikłane były zachodnie tajne służby, w tym amerykańska CIA. Często powtarzany był udział w zamachu na Papieża bułgarskich tajnych służb, czemu ostatecznie zaprzeczył sam Jan Paweł II. Podczas wizyty w Bułgarii w 2002 roku, w 21 lat po zamachu na Placu św. Piotra, zapewnił, że nigdy nie wierzył w "bułgarski ślad", gdyż zawsze żywił ciepłe uczucia, szacunek i cześć dla narodu bułgarskiego. Te słowa Papieża padły podczas jego spotkania z prezydentem kraju Georgim Pyrwanowem. Sprawa "bułgarskiego śladu" powróciła na nowo w marcu tego roku, kiedy podkomisja włoskiego parlamentu w Rzymie ujawniła nowe dowody. Przedstawiono fotografię, wykonaną na placu św. Piotra w chwili zamachu. Widniejący na fotografii w pobliżu miejsca zamachu wąsaty mężczyzna w ciemnych okularach to z pewnością Siergiej Antonow, przedstawiciel bułgarskich linii lotniczych Balkan w Rzymie, wymieniany tuż po zamachu jako osoba w nim uczestnicząca. Ali Agca został ułaskawiony 13 czerwca 2000 r. przez prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampiego i deportowany do więzienia w Turcji, gdzie odbywa karę za zabójstwo tureckiego wydawcy. Przebywając w więzieniu w Ankonie wielokrotnie prosił Papieża o wstawienie się za nim u włoskich władz sądowniczych. Prokuratura zawsze jednak wysuwała zarzut, że dotychczas zamachowiec składał sprzeczne zeznania i nie wskazał swoich mocodawców. Watykan z zadowoleniem przyjął wiadomość o ułaskawieniu terrorysty. Rzecznik prasowy Joaquin Navarro-Valls oświadczył wtedy, że decyzja ta, "podjęta podczas Wielkiego Jubileuszu, daje tym większą satysfakcję Ojcu Świętemu". Ten pontyfikat nie mógł się tak skończyć, twierdzi dr Gabriel Turowski z Krakowa, od lat bliski przyjaciel Karola Wojtyły. Po zamachu na Papieża dr Turowski był członkiem zespołu konsultantów w klinice Gemellego. Swoje wspomnienia zawarł w opublikowanej w 2001 r. wraz z papieskim fotografem Arturo Marim książce "Zamach". Zwraca on uwagę na szereg cudownych wydarzeń, które uratowały życie Ojca Świętego, wymieniając przede wszystkim fakt, że w momencie, gdy padły strzały, Papież pochylił się i podniósł dziecko. Jedna z kul przeznaczonych dla papieża trafiła kobietę uczestniczącą w audiencji: Amerykankę polskiego pochodzenia, urodzoną w Wadowicach dokładnie tego samego roku i dnia, co Karol Wojtyła. - Zamach nastąpił co do minuty o tej samej porze, co objawienie Matki Bożej w Fatimie - o godz. 17.19 przypomniał prof. Turowski. Jego zdaniem, to zadecydowało o wielkim kulcie, jakim Jan Paweł II otaczał Matkę Bożą Fatimską i Jej orędzie.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.