Po niedawnym "Świadectwie" kardynała Stanisława Dziwisza z kurii krakowskiej wychodzi kolejny przebój książkowy. Tym razem za pióro chwycił rzecznik prasowy jednego z najpopularniejszych hierarchów Kościoła - ksiądz Robert Nęcek - pisze Dziennik.
W poniedziałek w księgarniach pojawiła się jego książka pt."Okiem rzecznika". Chociaż od objęcia przez niego tej funkcji minęło ledwie półtora roku, ma o czym opowiadać. Publikacja zawiera nie tylko zbiór zakulisowych, czasem bardzo humorystycznych anegdot związanych z obsługą dziennikarzy, ale jest także próbą odpowiedzi na najtrudniejsze pytania stawiane przez media najbardziej znanemu polskiemu biskupowi. Dziennik zamieścił wywiad z ks. Robertem Nęckiem: Katarzyna Bartman: Według kardynała Stanisława Dziwisza rzecznik prasowy, to ktoś, kto czyta gazety, stojąc po kolana w zimnej wodzie. Doświadczył ksiądz takiego niemiłego uczucia, pracując dla metropolity? Ks. Robert Nęcek: Nie tylko stoję w lodowatej wodzie, ale jak jest słońce, to przykrywam głowę tą gazetą. Unikam ekstremalnych odczuć. Między gorącym słońcem i zimną wodą są bowiem jeszcze inne, pośrednie stany... Co zaś tyczy definicji, którą wyłożył mi kiedyś kardynał, to dodam tylko, że w wolnym przekładzie rzecznik to właśnie wassermann... - Jakim szefem jest kardynał Dziwisz? - Na pewno wymagającym. Niezależnie jednak od tego, jakie występują problemy, z kardynałem nikt się nie stresuje. Każdy współpracownik dokładnie wie, co ma robić. Panuje samodyscyplina i wolność. Kardynał stawia na samodzielność. Czasami chyba za bardzo. Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy z metropolitą na narty do Białki Tatrzańskiej. Nikt wcześniej nie pytał mnie, czy potrafię jeździć. A nie potrafiłem. Wjechaliśmy na sam szczyt i wtedy szef założył gogle i ku memu przerażeniu pożegnał się ze mną słowami: - Do zobaczenia na dole... - Dlaczego zgodził się ksiądz wziąć na siebie tak stresującą funkcję? - Bo propozycja padła od takiego metropolity! W przypadku innego szefa, pewnie bym się zdrowo zastanawiał... Znałem księdza Dziwisza jeszcze z czasów rzymskich, bo studiowałem we Włoszech, i wiedziałem, że bez względu na wagę problemu, ten człowiek nigdy nie traci opanowania, ani spokoju. Ma zdrowy dystans do siebie i świata, a jego wypowiedzi nigdy nie są nieprzemyślane, emocjonalne... - Za to z lektury książki " Okiem rzecznika" wynika, że mieliście przygody z dziennikarzami... - Zarówno kardynał, jak i ja bardzo lubimy i szanujemy dziennikarzy. Do tej pory miałem tylko dwa poważne ekscesy z przedstawicielami mediów. Musiałem odmówić współpracy dwóm dziennikarkom. Pierwsza przyszła do mnie na rozmowę "uzbrojona" w ukryty mikrofon, który wypadł jej z dekoldu podczas rozmowy... Druga próbowała wymóc zmianę autoryzowanej wypowiedzi kardynała, bo jej nie pasowała do koncepcji... Obie historie wspominam dziś z przymróżeniem oka... - Czy po tych wydarzeniach, zaczął już ksiądz prowadzić czarną księgę dziennikarzy, z którymi metropolita nie rozmawia? - Nie prowadzimy takiej listy. Odwiedzają nas różni dziennikarze z całego świata. Metropolita dla wszystkich jest życzliwy. Poza papieżem, ksiądz Dziwisz jest jedynym biskupem znanym globalnie... U jego boku czuję się jak rzecznik małego Watykanu... - I jak przystało na rzecznika Watykanu musi ksiądz odpierać krzyżowy ogień pytań. Dziennikarzy interesuje nie tylko lustracja w Kościele, ale także łamanie celibatu, wystawne życie niektórych kapłanów. Wyjaśnienie którego z tych problemów sprawiło księdzu największą trudność? - Żadne z tych pytań nie jest łatwe. Największą tremę miałem chyba wtedy, gdy ogłaszałem powołanie Komisji "Pamięć i Troska". Nagranie odbywało się na żywo. Nagle stanąłem wśród 52 dziennikrzy, którzy dynamicznie przystąpili do stawiania mi niełatwych pytań... - Czego nauczył się ksiądz, pracując przez te półtora roku z kardynałem? - Uważnie słuchać dziennikarzy. Okazywać im szacunek, bez względu na to, jakie zadają mi pytanie. Kardynał ciągle przypomina nam, że papież nigdy nie kpił z ludzi. Gdy ktoś w jego towarzystwie żartował sobie z kogoś, zawsze wymownie milczał...
... ocenił węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto.
Wcześniej delegacja protestujących przekazała swoje postulaty wobec KE.
Każdy z nich otrzymał wynagrodzenie 210 razy większe niż przeciętnie zarabiający pracownik.
Z powodu trwających w nich konfliktów zbrojnych, terroryzmu i przestępczości.