Proboszczowie-obcokrajowcy to wciąż nowość nad Wisłą.
Przez całe dekady, to misjonarze z Zachodu wyjeżdżali do Afryki czy Azji, by głosić Ewangelię, ale obecnie kierunek zaczyna się zmieniać i „zasiane ziarno” przynosi Boży owoc. Prosty przykład. W małej podhalańskiej wiosce pod Tatrami proboszczem został zakonnik pochodzący z Indonezji. Historia jego rodziny to opowieść o ewangelizacji tego w większości muzułmańskiego kraju. Jego dziadek ochrzcił się w dorosłym wieku, ojciec przyjął sakramenty już jako dziecko, a Fransiskus Laka został pierwszym kapłanem w swej rodzinnej wiosce i, jak na werbistę przystało, szybko wyjechał, by dzielić się Słowem Bożym z potrzebującymi. A tych znalazł w Polsce. Proboszczowie-obcokrajowcy to wciąż nowość nad Wisłą. Codziennością są jednak we Włoszech, Francji czy Hiszpanii – krajach, które na przestrzeni wieków wysyłały wielu misjonarzy, a dziś borykają się z poważnym kryzysem.
Gdy pustoszeją domy zakonne i seminaria chciałoby się powiedzieć, dobrze, że siano, bo dzięki temu jest dziś z czego czerpać. Z tej perspektywy można spojrzeć na „kryzys” kapucynów we Włoszech. Po raz pierwszy w historii ojczyzna św. Franciszka nie jest krajem z największą liczbą braci. Pod tym względem Indie prześcignęły Włochy, a w Europie powstaje coraz więcej wspólnot międzynarodowych. Zakon Braci Mniejszych Kapucynów liczy dziś ok. 10 tys. zakonników rozsianych w 110 krajach świata (w tym 1500 we Włoszech, w większości w mocno zaawansowanym wieku). Generał kapucynów podkreśla jednak, że mimo zimy demograficznej Starego Kontynentu i kryzysu powołań, warto jednak dostrzec oznaki odrodzenia. We Francji, często postrzeganej jako kraj o wysokim stopniu sekularyzacji, po 30 latach pustyni powołań narodziły się dwie międzynarodowe wspólnoty, w których żyją razem bracia z całego świata. Po latach otwiera się dawny klasztor w Holandii, który służył już świeckim celom. Pośród trudności i wielu wyzwań Bóg daje znaki nadziei. Chrześcijaństwo w Europie staje się mniej narodowe, a bardziej powszechne, takie, jakim ma być Kościół, by był świadkiem prawdziwego Chrystusowego braterstwa.
Nie chodzi o to, by zamykać oczy na realne trudności, czy dorabiać ideologię mającą przykryć trwający kryzys Kościoła na naszym kontynencie. Trzeba się jednak cieszyć, że siane przez dekady ziarna Ewangelii wydają dziś stokrotne owoce i że ci, którym przez lata dawano, teraz oddają z Bożą nawiązką, stając się życiodajnym tlenem dla odcinającej się od swych korzeni Europy. To są znaki nadziei dla nas, które trzeba dobrze zagospodarować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Organizatorzy zapowiadają, że będzie barwny, taneczny i pełen radości. Koniecznie posłuchaj!
Twierdzi, że byłby tam narażony na nadużycia i brak opieki zdrowotnej.
Przypada ona 13 dni po Wigilii u katolików, czyli 6 stycznia w kalendarzu gregoriańskim.
Sąd nakazał zbadanie możliwości popełnienia zbrodni wojennych przez żołnierza z Izraela.
Prezydent, premier i parlamentarzyści dostaną 5-procentową podwyżkę, o ile...