Boża nawiązka

KAI

publikacja 03.01.2025 17:07

Proboszczowie-obcokrajowcy to wciąż nowość nad Wisłą.

Przez całe dekady, to misjonarze z Zachodu wyjeżdżali do Afryki czy Azji, by głosić Ewangelię, ale obecnie kierunek zaczyna się zmieniać i „zasiane ziarno” przynosi Boży owoc. Prosty przykład. W małej podhalańskiej wiosce pod Tatrami proboszczem został zakonnik pochodzący z Indonezji. Historia jego rodziny to opowieść o ewangelizacji tego w większości muzułmańskiego kraju. Jego dziadek ochrzcił się w dorosłym wieku, ojciec przyjął sakramenty już jako dziecko, a Fransiskus Laka został pierwszym kapłanem w swej rodzinnej wiosce i, jak na werbistę przystało, szybko wyjechał, by dzielić się Słowem Bożym z potrzebującymi. A tych znalazł w Polsce. Proboszczowie-obcokrajowcy to wciąż nowość nad Wisłą. Codziennością są jednak we Włoszech, Francji czy Hiszpanii – krajach, które na przestrzeni wieków wysyłały wielu misjonarzy, a dziś borykają się z poważnym kryzysem.

Gdy pustoszeją domy zakonne i seminaria chciałoby się powiedzieć, dobrze, że siano, bo dzięki temu jest dziś z czego czerpać. Z tej perspektywy można spojrzeć na „kryzys” kapucynów we Włoszech. Po raz pierwszy w historii ojczyzna św. Franciszka nie jest krajem z największą liczbą braci. Pod tym względem Indie prześcignęły Włochy, a w Europie powstaje coraz więcej wspólnot międzynarodowych. Zakon Braci Mniejszych Kapucynów liczy dziś ok. 10 tys. zakonników rozsianych w 110 krajach świata (w tym 1500 we Włoszech, w większości w mocno zaawansowanym wieku). Generał kapucynów podkreśla jednak, że mimo zimy demograficznej Starego Kontynentu i kryzysu powołań, warto jednak dostrzec oznaki odrodzenia. We Francji, często postrzeganej jako kraj o wysokim stopniu sekularyzacji, po 30 latach pustyni powołań narodziły się dwie międzynarodowe wspólnoty, w których żyją razem bracia z całego świata. Po latach otwiera się dawny klasztor w Holandii, który służył już świeckim celom. Pośród trudności i wielu wyzwań Bóg daje znaki nadziei. Chrześcijaństwo w Europie staje się mniej narodowe, a bardziej powszechne, takie, jakim ma być Kościół, by był świadkiem prawdziwego Chrystusowego braterstwa.

Nie chodzi o to, by zamykać oczy na realne trudności, czy dorabiać ideologię mającą przykryć trwający kryzys Kościoła na naszym kontynencie. Trzeba się jednak cieszyć, że siane przez dekady ziarna Ewangelii wydają dziś stokrotne owoce i że ci, którym przez lata dawano, teraz oddają z Bożą nawiązką, stając się życiodajnym tlenem dla odcinającej się od swych korzeni Europy. To są znaki nadziei dla nas, które trzeba dobrze zagospodarować.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..