Reklama

Portugalia zbojkotowała aborcję

Lewicowy rząd nie zdołał skłonić Portugalczyków do poparcia aborcji na życzenie - podała Rzeczpospolita.

Reklama

Niska frekwencja unieważnia wyniki plebiscytu, w którym zwyciężyło "tak". Ponad 57 proc. z 8,5 mln uprawnionych do głosowania wolało zostać w domu. Według niepełnych oficjalnych danych, "tak" napytanie: "Czy zgadzasz się na depenalizację aborcji, jeśli będzie ona dokonywana na życzenie kobiety w ciągu pierwszych 10 tygodni ciąży, w upoważnionych do tego placówkach służby zdrowia?", odpowiedziało ponad 59 proc. głosujących. Więcej niż w referendum z 1998 r., również unieważnionym z powodu wysokiej absencji. Socjalistyczny premier José Socrates chce przenieść teraz aborcyjną batalię na forum parlamentu, gdzie jego rząd ma zapewnioną większość. Przed referendum zapowiedział, że zrobi to, jeśli większość głosujących poprze aborcję na żądanie. Portugalia należy do krajów, w których ciążę można legalnie przerwać, tylko gdy jest skutkiem gwałtu, zagraża życiu lub zdrowiu matki albo gdy płód rozwija się nieprawidłowo. Za złamanie prawa matce grozi do trzech lat więzienia. Ale procesów aborcyjnych było od 1998 r. zaledwie 30, a wyroków skazujących 14, podczas gdy tylko w 2005 r. w Portugalii dokonano co najmniej 18 tys. nielegalnych zabiegów usunięcia ciąży. Podczas kampanii premier groził, że zachowanie status quo zaszkodzi wizerunkowi Portugalii jako "kraju nowoczesnego i konkurencyjnego". Wmawiał rodakom, że starcie zwolenników i przeciwników aborcji jest konfrontacją Portugalii demokratycznej, dojrzałej, reformatorskiej, liberalnej, nowoczesnej, mocno zakorzenionej w Europie z Portugalią zacofaną, niewolniczo przywiązaną do tradycji. - Nie jesteśmy skazani na zacofanie -agitował socjalistyczny eurodeputowany Sergio Sousa. - Portugalia może dołączyć do większości rozwiniętych państw świata, zamiast marnować swe szanse tkwiąc w towarzystwie "Irlandii i Polski, zakładniczek anachronicznego ustawodawstwa" - przekonywał. Istnienie podziemia aborcyjnego było głównym argumentem zwolenników legalnego usuwania ciąży. Do głosowania na "tak" wzywali socjaliści, komuniści i Blok Lewicy. Mówili o cierpieniach kobiet decydujących się na pokątny zabieg i grożących im niebezpieczeństwach. Centroprawicowi socjaldemokraci pozostawili sympatykom wolny wybór. Obronę życia poczętego wziął na siebie Kościół katolicki i ruchy obywatelskie. "Odmówić prawa do życia bijącemu już sercu? Nie, dziękuję!", "Finansować z moich podatków kliniki aborcyjne? Nie, dziękuję!" -takie odpowiedzi napytanie referendum można było przeczytać na ich plakatach. -Żadna ludzka decyzja przeciwko życiu nie jest uprawniona -przypominał katolikom kardynał José Policarpo, głowa Kościoła Portugalii. Niektórzy księża za "tak" w referendum grozili wiernym ekskomuniką. Dzieciom z dwóch związanych z Kościołem przedszkoli wręczono przeznaczony dla rodziców "list", w którym nienarodzone dziecko zarzuca matce, że pozwoliła pociąć je na kawałki i wrzucić do kubła. Sporo zamieszania wywołał 79-letni proboszcz Manuel Costa Pinto, który oznajmił, że poprze aborcję. Twierdził, iż prawdziwych dzieciobójstw dokonuje się w domach kobiet zmuszonych do urodzenia niechcianego dziecka. Ukrywają swój stan, rodzą potajemnie, wkładają noworodki do plastikowych toreb i wrzucają do śmietników.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
wiecej »

Reklama