Portugalski parlament głosami lewicy zalegalizował prawo do usunięcia ciąży nie starszej niż 10 tygodni - doniosła Gazeta Wyborcza.
11 lutego Portugalczycy mieli zdecydować o legalizacji aborcji w referendum. 59 proc. głosujących opowiedziało się za liberalizacją prawa, jednak do urn poszło jedynie 43 proc. uprawnionych. Referendum było więc nieważne, bo niezbędny próg wynosi 50 proc. uprawnionych. Dotąd obowiązujące w Portugalii prawo aborcyjne wymieniano jako najbardziej restrykcyjne, obok polskiego, w UE. Stara ustawa, z 1984 r., przewidywała karę do trzech lat więzienia dla kobiety, która podda się nielegalnej aborcji i od dwóch do ośmiu lat więzienia dla lekarza, który jej dokona. Stara ustawa dopuszczała aborcję w ciągu pierwszych 12 tygodni ciąży, ale tylko wówczas, gdy ciąża była wynikiem gwałtu, zagrażała zdrowiu lub życiu kobiety, a także w przypadku trwałego uszkodzenia płodu. Czwartkowa decyzja pozwala ciężarnej kobiecie przeprowadzać aborcję na życzenie w państwowych szpitalach oraz uprawnionych placówkach prywatnych. Za liberalizacją głosowała lewica, m.in socjaliści, komuniści i Zieloni. Portugalska lewica usiłowała zalegalizować aborcję już w 1998 r. Wtedy jednak w referendum wzięło udział zaledwie 32 proc. uprawnionych, a większość głosowała przeciwko liberalizacji.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.