Ubezpłodnienie było medycznie niepotrzebne - uznali biegli powołani w procesie z oskarżenia prywatnego Wioletty Szwak przeciw lekarce, która ja operowała.
Przed czterema laty głośnym echem odbiła się w Polsce sprawa nowo narodzonej Róży, którą odebrano matce. Podczas porodu jej matce Wioletcie Szwak przecięto jajowody, ubezpładniając ją, co poświadczył szpitalny wypis.
Sterylizacji dokonano bez zgody pacjentki. Lekarze tłumaczyli najpierw, że było to konieczne, by ochronić kobietę przed wykrwawieniem podczas operacji. Potem zmienili zdanie i tłumaczyli, że w przypadku kolejnej ciąży macica kobiety mogłaby pęknąć.
Prokuratura dwukrotnie umorzyła tę sprawę. Wioletta Szwak wystąpiła więc z oskarżeniem prywatnym. W trwającym procesie powołano biegłych, którzy potwierdzili, że sterylizacja nie była uzasadniona przebiegiem operacji, nie ratowała pacjentki przed wykrwawieniem.
- O ile można przyjąć, że dla zahamowania krwawienia niezbędne było nawet wielokrotnie podwiązanie jajowodu, o tyle nie było żadnych wskazań do jego przecinania, bo to mogło spowodować tylko kolejne krwawienie. To sprowadzanie sprawy do absurdu – oświadczył ginekolog prof. Marian Gabryś.
Na wczorajszej sprawie pojawiła się przedstawicielka poznańskiej prokuratury, która wcześniej umorzyła sprawę, nie dopatrując się w niej znamion przestępstwa. - Obserwujemy sprawę, ale to jeszcze nic nie oznacza - powiedziała „Gazecie Wyborczej” prokurator Katarzyna Podolak.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.