O konieczności zawarcia ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci przekonywał Marek Jurek podczas IV Międzynarodowego Kongresu Rodzin w Warszawie. Były marszałek Sejmu RP podkreślał, że należy dążyć do prawnej obrony życia ludzkiego nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.
Marek Jurek porównał argumentację przeciwko konstytucyjnej ochronie życia do obrony niewolnictwa w Ameryce Północnej w XIX wieku. Jego zdaniem, uzasadnienie niewolnictwa i aborcjonizmu opiera się na tych samych regułach: my tego nie robimy, lecz jest to sprawa publiczna i nie należy się do tego mieszać oraz - nie można znieść samego zjawiska, ale można je ograniczyć, np. zakazując bicia niewolników lub określając wiek dziecka, w którym jeszcze można dokonać aborcji. Były marszałek Sejmu podkreślał, że takie argumenty są nie do przyjęcia, ponieważ żaden człowiek nie jest predysponowany do niewolnictwa a każdy człowiek ma prawo do życia. Należy uznać godność człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci bez względu na jego wiek i rasę. Człowiek przed urodzeniem musi być chroniony przez państwo i prawo, a gwarancja tych praw musi być konstytucyjna - w poszczególnych państwach na całym świecie. Zaznaczył, że na pytanie o to, czy dziecko poczęte ma prawo do ochrony trzeba odpowiadać "tak" lub "nie", a zastanawiać się komu i czemu będzie to służyć. Marek Jurek powoływał się na słowa Jana Pawła II, argumentując, że kwestia ochrony życia jest sprawą dla polityków, którzy odpowiedzialni są za tworzenie prawa. Stwierdził, że pozytywną rzeczą z całej dyskusji wokół zapisania do konstytucji gwarancji ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci jest właśnie przełamanie pewnego tabu - pokazanie, że mogą i powinni zajmować się tym politycy. W popołudniowej sesji ogólnej poruszano też sprawę niskiego przyrostu demograficznego oraz międzynarodowej współpracy na rzecz ochrony wartości rodzinnych. O prawdziwej "zimie demograficznej" mówił dr Phillip Longman z USA, przedstawiciel New America Foundation. Jego zdaniem, globalny spadek dzietności z roku na rok się nasila, mimo iż populacja ludzi na całym świecie wzrasta rocznie o 76 mln osób. Warto jednak zwrócić uwagę, że obecnie mamy o 6 mln mniej dzieci przed 4 rokiem życia niż w 1990 roku. Na jedną kobietę powinno przypadać 2,1 dziecka, by nastąpiła zastępowalność pokoleń. Jednak w większości krajów - nawet w Chinach, Rosji, Pakistanie, Iranie, Egipcie czy Czechach, odsetek dzietności jest o wiele za mały. Coraz mniej jest dzieci, które mają rodzeństwo, co oznacza, że dzieci przyszłości nie będą miały cioć i wujków. Wprawdzie w następnych dziesięcioleciach populacja ludności na świecie ma wzrosnąć z obecnych 6,2 miliarda do 8 miliardów, to jednak paradoksalnie będzie mniej dzieci niż obecnie. Jednak dr Longman widzi pewną nadzieję w fakcie, że na więcej niż jedno dziecko decydują się osoby religijne. Przyszłość należy więc do religijnych ludzi. Prof. Farooq Hassan z Pakistanu mówił o potrzebie dialogu nt. rodziny, małżeństwa i roli kobiety nie tylko między przedstawicielami różnych krajów, ale i religii. Profesor nie ukrywał, że między wizją roli kobiety w islamie i chrześcijaństwie są różnice - ponieważ muzułmanie wierzą, że kobieta jest częścią rodziny, częścią domu - lecz wskazywał na wspólne cenienie rodziny jako związku na całe życie między mężczyzną a kobietą. Podkreślał potrzebę działań na rzecz ochrony rodziny szczególnie wtedy, gdy prawo międzynarodowe nie odpowiada poglądom na tą sprawę poszczególnych państw. Dodał, że kraje nie muszą wzorować się na sobie, lecz muszą kierować się swoimi wartościami i wskazaniami swoich religii.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.