Liderzy LiS, by politycznie przetrwać, szukają ratunku u biskupów. Cała koalicja zabiega o poparcie o. Tadeusza Rydzyka, a nuncjusz apostolski upomniał niedawno hierarchów za zbytnie upolitycznianie kazań. O ile zaangażowanie w politykę uchodzi bezkarnie kościelnym prominentom, to w przypadku zwykłych księży spotyka się z ostrą reprymendą - napisał Dziennik.
"Kapłan nie może należeć do partii, ale ma prawo oceniać pod kątem moralnym zjawiska społeczne czy polityczne, jednak nie powinien opowiadać się po stronie żadnego ugrupowania" - streszcza naukę Kościoła biskup Tadeusz Pieronek. I zauważa, że takie sformułowanie otwiera pole do swobodnej interpretacji, stąd przypadki łamania zasad. By tego uniknąć, biskup tarnowski Wiktor Skworc wydał nawet w 2003 r. specjalny szesnastopunktowy dokument, w którym szczegółowo przypominał, jak ma zachować się kapłan wobec sfery politycznej. Biskupi nie ograniczają się tylko do łagodnego napominania księży w tej materii. Kiedy w maju tego roku odbywały się wybory samorządowe na Podlasiu, biskup drohiczyński Antoni Dydycz wręcz zakazał opowiadania się za określonymi ugrupowaniami. Według arycybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, 98 procent księży jego archidiecezji gdańskiej jest karnych i nie przekracza w kazaniach granicy autonomii sfery politycznej. Zwraca uwagę, że obecnie nie ma już kaznodziejów politycznych, takich, jakimi w czasach Peerelu byli np. kardynał Stefan Wyszyński czy ksiądz Jerzy Popiełuszko. "W okresie komunizmu Kościół był głosem społeczeństwa i często przemawiał w jego imieniu także w sferze politycznej, obecnie istnieją odpowiednie świeckie instytucje demokratyczne i Kościół z tej roli się wycofał" - tłumaczy gdański metropolita. Jednocześnie przyznaje, że są kapłani obdarzeni temperamentem politycznym, jednak są oni szybko przywoływani do porządku. Najbardziej znanym przykładem jest tu ksiądz Henryk Jankowski, który za zbytnie zaangażowanie w politykę otrzymał w 1997 r. zakaz głoszenia homilii, a w 2004 r. został przez arcybiskupa Gocłowskiego odwołany z funkcji proboszcza. Reprymenda spotkała innego kapłana znanego z zaangażowania politycznego - księdza Henryka Michalaka, kapelana Ruchu Katolicko-Narodowego. Gdy do problemów z polityką doszło jeszcze nieudolne budowanie kościoła, kard. Józef Glemp stracił cierpliwość i 3 lata temu zdjął go z funkcji proboszcza na warszawskim Marymoncie i wysłał na urlop. Po roku ustanowił proboszczem w podwarszawskim Izabelinie. To zadziałało. Obecni parafianie ks. Michalaka podkreślają, że nie porusza on wątków politycznych w homiliach, choć na jego msze przyjeżdża m.in. szef kontrwywiadu Antoni Macierewicz, a z racji zamieszkania w parafii bywa na nich minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. Ksiądz profesor Wiesław Przyczyna z Rady Języka Polskiego, który naukowo analizuje kazania księży, uważa, że upolitycznienie homilii nie jest poważnym problemem w miastach, natomiast zdarza się w małych miejscowościach. "W miastach, szczególnie dużych, księża nawet zbyt mało odnoszą się w kazaniach do spraw publicznych, natomiast zjawisko takie występuje w regionach, gdzie jest tradycyjny model wiary, np. w Polsce południowej czy wschodniej. Tam kapłani są często liderami miejscowych społeczności i wierni wręcz oczekują od nich wskazówek" - analizuje. Dokładnie taki był przypadek werbisty księdza Tadeusza Burzycy, proboszcza w Długoborze w archidiecezji warmińskiej, który w ubiegłym roku został wybrany na radnego. Jednak po ostrym ultimatum miejscowego arcybiskupa Wojciecha Ziemby - jeśli nie złoży mandatu, to zostanie mu odebrana parafia - zrezygnował z tej funkcji. Nasi rozmówcy zwracają uwagę też na odwrotne zjawisko - wciągania Kościoła do polityki. "Politycy piszą do księży listy, prosząc o poparcie albo chcą urządzać przedwyborcze spotkania w kościołach, co absolutnie nie powinno mieć miejsca" - mówi arcybiskup Gocłowski. Choć zdarzało się to zaraz po upadku komunizmu, np. Jacek Kuroń agitował w 1989 r. z ambony żoliborskiego kościoła, w którym zresztą proboszczem był obecny kapelan prezydenta Lecha Kaczyńskiego ksiądz Roman Indrzejczyk, teraz jednak jest to nie do pomyślenia. Partyjni agitatorzy poruszają się co najwyżej wokół płotu okalającego świątynie.
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.