Powołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz na komisarza stolicy w przypadku, gdyby wcześniej powiodło się referendum w sprawie jej odwołania z funkcji prezydenta Warszawy, to możliwy scenariusz - przyznał Andrzej Halicki. O różnych scenariuszach, także takim, rozmawiano na środowym posiedzeniu zarządu Platformy - mówił wiceszef PO Grzegorz Schetyna.
Według informacji PAP ze źródeł we władzach Platformy premier, szef PO Donald Tusk powiedział w środę wieczorem na posiedzeniu zarządu swej partii, że jeśli Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana w referendum, to zamierza właśnie ją powołać na komisarza stolicy.
Halicki, szef mazowieckiej PO, pytany w czwartek przez dziennikarzy, czy na posiedzeniu zarządu była mowa, by ewentualnym komisarzem w Warszawie została Gronkiewicz-Waltz, odpowiedział: "rozmawialiśmy o tym". "Bardzo możliwy scenariusz. Natomiast zarząd nie podejmuje takich decyzji. W tym sensie jest to taka wymiana zdań co by było gdyby" - zaznaczył Halicki.
Dopytywany, czy była taka wola premiera, Halicki odpowiedział, że "taka wola premiera, który w sytuacji gdyby miał być paraliż (Warszawy) mówi o tym, iż drogą do tego, aby uniknąć zastopowania funkcjonowania miasta", jest "przedłużenie pracy pani prezydent już jako komisarza, w warunkach skutecznego, na wniosek obywateli, zakończenia kadencji".
Halicki zaznaczył jednak, że wierzy "w rozsądek warszawiaków". "Coraz więcej osób ma świadomość ogromu inwestycji, które zostały zrealizowane w ciągu ostatnich sześciu, siedmiu lat, ale też tego, że mamy w bardzo bliskiej perspektywie wybory (samorządowe), które oferują realną alternatywę: albo taki prezydent, albo inny, albo taki budżet, albo inny, albo priorytety, które są realizowane, albo inne" - mówił polityk PO.
Jego zdaniem obecnie "ze złośliwości, z powodów politycznych czy jakichkolwiek innych" można zrobić "psikusa" i odwołać prezydent Warszawy, która jest wiceprzewodniczącą PO, ale - według niego - nie ma żadnej jednolitej myśli co w zamian.
"Jest tylko chęć zrobienia w Warszawie chaosu, to, że nawet Solidarność zapowiada, że wybierze datę manifestacji możliwie blisko daty referendum. Czy na tym polega poważna polityka? Nie. Więc na tę niepoważną politykę jest odpowiedź w jaki sposób, uwzględniając demokratyczne narzędzia, nie dać możliwości sparaliżowania miasta, a myślę, że taki paraliż też by opozycję ucieszył, bo widać, że dziś intencja polega na robieniu złośliwości i kłopotów" - powiedział Halicki.
Z kolei wiceszef PO Grzegorz Schetyna pytany o kwestię ewentualnego powołania Gronkiewicz-Waltz na komisarza stolicy, powiedział w czwartek dziennikarzom, że rozmowa na posiedzeniu zarządu PO dotyczyła różnych scenariuszach związanych z referendum i czasem między referendum a wyborami samorządowymi, które będą jesienią 2014 r.
Schetyna uważa, że źle by się stało, gdyby doszło do sytuacji, w której referendum byłoby skuteczne, a ewentualne przedterminowe wybory prezydenta Warszawy miałyby odbyć się zaledwie na kilka miesięcy przed regularnymi wyborami samorządowymi.
"Rozmawialiśmy o różnych scenariuszach, także o tym, o czym mówią dziś media. Mówiliśmy, czy wariant bezpieczniejszy i oszczędniejszy to wariant komisarza i wybory w normalnym terminie, czy podwójne wybory co kilka miesięcy. Sprawa jest otwarta" - powiedział Schetyna. Podkreślił, że on jest przekonany, że Gronkiewicz-Waltz nie zostanie odwołana i "nie będzie takiego kłopotu".
Referendum w sprawie odwołania prezydent Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu - czyli co najmniej 389 tys. 430 osób. Wynik referendum będzie rozstrzygający, jeżeli za jednym z rozwiązań w sprawie poddanej pod referendum oddano więcej niż połowę ważnych głosów.
Jeśli większość opowiedziałaby się za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz, jej mandat wygasłby wraz z ogłoszeniem wyniku referendum w dzienniku urzędowym województwa. Byłoby to jednoznaczne także z odwołaniem jej zastępców.
Gdyby Gronkiewicz-Waltz została odwołana, osobę pełniącą funkcję prezydenta miasta (tzw. komisarza) "niezwłocznie" wyznaczyłby premier. Swoją funkcję pełniłaby ona do czasu wyboru nowego prezydenta.
W takich sytuacjach premier zarządza też przedterminowe wybory. Jednak zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym wyborów takich nie przeprowadza się, jeżeli ich data miałaby przypaść w okresie sześciu miesięcy przed zakończeniem kadencji prezydenta. Gdyby przypadła ona w okresie krótszym niż 12 miesięcy przed zakończeniem kadencji, decyzję o nieprzeprowadzaniu wyborów może podjąć rada miasta (w Warszawie PO ma w niej większość). Wówczas tzw. komisarz sprawuje władzę w mieście do końca kadencji samorządu.
Obecna kadencja samorządu kończy się 21 listopada 2014 r., więc jest raczej pewne, że termin wyborów przypadłby w okresie krótszym niż 12 miesięcy przed końcem kadencji, m.in. ze względu na terminy rozpatrywania skarg na wygaszenie mandatu prezydenta (w przypadku wniesienia protestu przeciwko ważności referendum do czasu rozstrzygnięcia sprawy nie zarządza się wyborów przedterminowych).
Zgodnie z prawem każdy mieszkaniec uprawniony do wzięcia udziału w referendum w ciągu 7 dni od publikacji wyników może wnieść protest, jeżeli uzna, że dopuszczono się naruszenia przepisów, a naruszenie to mogło wywrzeć istotny wpływ na wynik. Sąd okręgowy rozpatruje protest w ciągu 14 dni od dnia jego zgłoszenia.
Wybory przedterminowe zarządza premier w drodze rozporządzenia. Rozporządzenie to musi być ogłoszone w Dzienniku Ustaw przynajmniej na 80 dni przed dniem wyborów. Nie ma więc szansy, by wybory odbyły się przed 21 listopada tego roku.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.