Proboszcz parafii w Leśnej na Żywiecczyźnie chce, aby wszyscy wierni uczestniczący w nabożeństwach mogli liczyć na szybką pomoc w razie zasłabnięcia. Dlatego wystarał się o defibrylator dla swojego kościoła - podała Gazeta Wyborcza.
W zakrystii kościoła św. Michała Archanioła w Leśnej, między kadzidłem, szafami ze strojami liturgicznymi i kropidłem, pojawiła się niewielka, czerwona, plastikowa walizeczka. To defibrylator. Jego działanie jest wszystkim znane choćby z filmów, gdzie lekarz, przykładając elektrody do piersi pacjenta, elektrowstrząsem pobudza jego serce do pracy. To prawdopodobnie pierwsza świątynia w Polsce, w której zamontowano takie urządzenie. Marzył o nim od dawna proboszcz ks. Piotr Sadkiewicz. - W czasie nabożeństw zdarzają się zasłabnięcia. Czasami bywa to omdlenie, czasami zawał. Odkąd jestem w tej parafii, w kościele zmarły już cztery osoby. Karetka pogotowia do odległej wioski jedzie o wiele dłużej niż do wezwania w mieście. Chcę zrobić wszystko, aby przynajmniej próbować ratować ludzi w takich sytuacjach - tłumaczy ks. Sadkiewicz. Parafia nie miała pieniędzy na defibrylator. O pomyśle księdza dowiedział się jednak anonimowy sponsor z Warszawy, który przekazał na jego zakup ponad 5 tys. zł. To nowoczesne urządzenie, które po kolei wydaje polecenia głosowe informujące o jego obsłudze. Najpierw szybko robi choremu EKG, a potem, w zależności od potrzeb, zleca elektrowstrząsy lub ręczny masaż serca. Lada dzień odbędzie się szkolenie z jego obsługi. - Wezmą w nim udział księża, organista, kościelny, a także mieszkający w parafii nauczyciele, strażacy ochotnicy, pielęgniarki i wszyscy chętni - tłumaczy ks. Sadkiewicz. Ryszard Odrzywołek, dyrektor Bielskiego Pogotowia Ratunkowego, jest zachwycony pomysłem. - Chciałem pogratulować i podziękować proboszczowi, bo w ten sposób można uratować życie człowieka. Na świecie defibrylatory wiszą na lotniskach, dworcach, stadionach, w hipermarketach. Przecież najważniejszą czynnością ratowniczą w nagłych przypadkach nie jest telefon po karetkę, tylko pierwsza pomoc ludzi znajdujących się przy chorym - mówi Odrzywołek. Kapłan z Leśnej słynie z działalności dobroczynnej. Od kilku lat jego parafianie po niedzielnych mszach oddają rekordowe ilości krwi, wielu z nich zapisało się też do rejestru dawców szpiku kostnego. Przykład dał im proboszcz, który jeszcze jako kleryk oddał szpik swojej siostrze. Tłumaczy wiernym, że oddanie cząstki siebie innym jest najlepszym sposobem okazania miłosierdzia drugiemu człowiekowi. Dlatego namawia też ludzi do wypełniania deklaracji gotowości oddania organów do transplantacji. Specjalną karteczkę nosi już przy sobie co trzeci parafianin, a ks. Sadkiewicz zaangażował się w promowanie idei przeszczepiania narządów w całej Polsce. Uczestniczył m.in. w redagowaniu listu pasterskiego w tej sprawie, który niedawno został odczytany w polskich kościołach. Za swoją działalność był kilkakrotnie nagradzany. Został wybrany Proboszczem roku, uhonorowano go także Nagrodą im. Brajana Chlebowskiego za zasługi na rzecz propagowania transplantacji jako nowej formy ewangelizacji. Ks. Sadkiewicz chciałby, aby jego pomysł z defibrylatorem podchwyciły inne parafie, tak jak to się stało z akcjami krwiodawstwa. - Przecież tu chodzi o dobro drugiego człowieka - przekonuje kapłan.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.
Zmiany w przepisach ruchu drogowego skuteczniej zwalczą piratów.
Europoseł zauważył, że znalazł się w sytuacji "dziwacznej". Bo...