Jedna z nielicznych zachowanych teczek księdza posłuży IPN-owi do przygotowania naukowej publikacji o postępowaniu SB wobec Kościoła. Członkowie częstochowsko-sosnowieckiej komisji historycznej odnaleźli ją wśród setek przekopanych dokumentów - napisała Gazeta Wyborcza.
Teczkę operacyjną księdza, zwaną TEOK, służby bezpieczeństwa PRL-u zakładały przyszłemu duchownemu już w chwili, gdy ten wstępował do seminarium. - Dziś może się nam wydawać, że policja powinna się interesować obywatelem dopiero, gdy ten popełni coś niezgodnego z prawem - tłumaczy Andrzej Sznajder z katowickiego Instytutu Pamięci Narodowej. - Wtedy było inaczej. Ludowa władza chciała wiedzieć o jednej z nielicznych w kraju instytucji, która jej nie podlegała. W TEOK-ach było wszystko: dane osobowe, informacje o rodzinie, przyjaciołach, wszystkich parafiach, w których obserwowany pracował jako ksiądz. Gdy jego kazania okazywały się szczególnie żarliwe lub gdy z nadmiernym - zdaniem SB i ludowej władzy - zapałem walczył on o nowy kościół czy kaplicę, do teczki trafiały dodatkowe informacje. - Albo stawał się taki ksiądz obiektem odrębnego rozpracowania - mówi Sznajder. Esbecy zajmujący się Kościołem zniszczyli większość TEOK-ów, gdy PRL zaczął się walić. Do naszych czasów teczek dotrwało niewiele, w tym teczka nieżyjącego już, prominentnego przed laty duchownego z Częstochowy. Przypadkiem natknęli się na nią członkowie pracującej od blisko roku kościelnej komisji historycznej, która bada materiały Służby Bezpieczeństwa zebrane przeciwko duchowieństwu archidiecezji częstochowskiej i diecezji sosnowieckiej. - TEOK był dołączony do innych dokumentów i może dlatego się zachował - uważa częstochowski biskup Jan Wątroba, szef komisji. - Z całości wynika, że był to bardzo dzielny duchowny, a rozpracowywano go przy użyciu rozmaitych perfidnych metod. Bp Wątroba informuje, że dokumenty te posłużą IPN-owi do przygotowania naukowej publikacji o postępowaniu SB wobec Kościoła. Kościół częstochowski - wynika z badań Sznajdera - był pod szczególnym ostrzałem służb bezpieczeństwa. Z wielu przyczyn. Przede wszystkim ze względu na Jasną Górę, odwiedzających klasztor hierarchów oraz osobistości świeckie, niekoniecznie sprzyjające ustrojowi. UB i SB mocno interesowały się także kurią biskupią, raz dlatego, że angażowała się w obchody tysiąclecia chrztu Polski, dwa - że kierowała oporem mieszkańców miasta przeciwko budowie przejścia podziemnego pod al. Sienkiewicza. Znaczne siły i środki władza ludowa kierowała do walki z częstochowskimi duchownymi, szukając np. okazji do szantażowania ich. Dwaj historycy, ks. dr Mariusz Trąba z Sosnowca i ks. dr Sławomir Zabraniak z Częstochowy, trzon kościelnej komisji historycznej, potwierdzenie tego znajdują w aktach IPN-u, m.in. w Katowicach i Łodzi, w warszawskim Archiwum Akt Nowych, w Archiwach Państwowych. - To bardzo ważne, by w swoich badaniach nie opierali się tylko na dokumentach SB - tłumaczy bp Wątroba. - Żmudne poszukiwania pozwalają na przygotowanie kolejnych publikacji o represjach reżimu wobec księży. Jak podkreśla biskup, w dokumentach niewiele jest informacji o księżach, którzy donosili służbom bezpieczeństwa. Jeśli już się jakieś znajdują, to szczątkowe i niedające pewności, że duchowny faktycznie nawiązał współpracę z UB lub SB. Dlatego nie należy się spodziewać, by czyjekolwiek nazwisko zostało ujawnione. Tym bardziej że większość tych księży już nie żyje. - Są w aktach IPN-u także informacje o osobach świeckich związanych z Kościołem służbowo lub osobiście, np. o pracownikach parafii nakłonionych do współpracy - mówi bp Wątroba. Już po powołaniu komisji, w okresie Wielkiego Postu, metropolita częstochowski arcybiskup Stanisław Nowak rozesłał list do wszystkich duchownych diecezjalnych. Każdy, który czuł się winny, mógł zgłosić się na rozmowę do arcybiskupa. - Takich osób było kilkanaście - wylicza bp Wątroba. - O czym rozmawiano? To sprawa między rozmówcami. Jeden z księży po takim spotkaniu przestał być proboszczem i przeszedł w stan spoczynku.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.